- Chłopcy, na co dzień są dobrymi kolegami, i choć mieszkają daleko od siebie, codziennie do siebie piszą. Po walce poszli razem na lody- mówi Dariusz Wiśniewski, ojciec 12-letniego Wiktora, który wygrał pokazową walkę ze swoim rówieśnikiem podczas Rawickiej Gali MMA. W internecie pojawił się film z tego starcia, który poruszył Rzecznika Praw Dziecka.
Nagranie z walki szybko obiegło internet. Widać na nim jak jeden z 12-letnich zawodników nokautuje przeciwnika, kopiąc go w głowę. Po chwili przy pokonanym pojawia się sanitariusz, a film się kończy. Ta wersja nagrania trafiła też do Rzecznika Praw Dziecka, który zainteresował się sprawą.
- Zdecydowałem się poprosić prokuratora i sąd rodzinny o podjęcie działań, wgląd w sytuację rodzinną, a także zbadanie sprawy pod kątem złamania przepisów prawa. Na pewno nie wolno narażać dzieci na niebezpieczeństwo. Taka sytuacja jest niedopuszczalna - stwierdził Marek Michalak.
Organizatorzy gali twierdzą jednak, że nagrane wideo jest tendencyjne, nie pokazuje bowiem tego co stało się po nokaucie. Zapis całej walki udostępnił ojciec zwycięzcy, Dariusz Wiśniewski.
- Chłopak parę sekund leżał na macie, bo takie było zalecenie lekarza. Po chwili widać jak chłopiec się podnosi i jest zadowolony. Zwycięzca okazuje mu szacunek, klękając przed nim. 20 minut po walce chłopcy byli razem na lodach, usiedli na krawężniku i śmiali się z tego, że przed chwilą razem walczyli - zwraca uwagę Wiśniewski.
Walczyli ze sobą wielokrotnie
Po tym jak sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Dziecka i media, jeden z organizatorów, Arkadiusz Wełna, wydał specjalne oświadczenie.
"Jako promotor gali zostałem zapytany, czy młodzi zawodnicy mogą zawalczyć na w Rawiczu, żeby poczuć emocje sportowe, pokazać się i zaistnieć w środowisku sportowym. Walki odbywały się w klatce, a nie na ringu, bo podczas gali przeważały walki na zasadach MMA. W walce pokazowej nie liczy się, kto wygrał, a ważne jest zdobyte doświadczenie, które w przyszłości pozwoli rywalizować im na arenie międzynarodowej jak równy z równym" - tłumaczy w nim Wełna, zaznaczając, że mimo upadku na matę, przegranemu zupełnie nic się nie stało.
- Z przebiegu walki widać, że Wiktor Wiśniewski trafił kopnięciem w nos Michała Błotnickiego. Zawodnik upadł i sędzia poprosił lekarza o sprawdzenie, czy wszystko jest w porządku. Kiedy okazało się, że nic złego się nie stało, zawodnicy oddali sobie szacunek - zaznacza w oświadczeniu.
Według niego zawodnicy, trenerzy, jak i rodzice są na stopie przyjacielskiej, a dzieci z tych klubów spotykały się na ringu wielokrotnie podczas turniejów. Ja napisał, po walce rodzice pokonanego nie zgłaszali żadnych pretensji. Mieli wręcz dziękować za możliwość występu przed publicznością.
- Mówili też, że to normalne, że trafi się kogoś w nos, a lepiej, żeby to się stało w walce przy lekarzach niż na ulicy. Szkoda, że ktoś celowo wstawił tylko fragment filmu, który nie pokazał kulisów walki i co było potem. W sporcie zdarzają się mniejsze lub większe kontuzje. Ohydnym jest, że ktoś potrafi wyciąć kawałek filmu i oczerniać - czytamy w oświadczeniu.
Lepsza sala niż ulica
Poruszony reakcją opinii publicznej jest Dariusz Wiśniewski, który również zwraca uwagę na stronniczość nakręconego filmu. Twierdzi też, że woli, aby jego syn realizował i wyżywał się podczas treningów i zawodów, zamiast pod blokiem.
- Lepsza jest rywalizacja na salach treningowych i na zawodach niż palenie papierosów pod klatką i rzucanie kamieniami. Lepiej mieć za dzieci sportowców niż łobuzów. Zdanie drugiego rodzica jest podobne do mojego, wielokrotnie rozmawialiśmy przez telefon- mówi Wiśniewski.
Nie rozumieją
Wiśniewski twierdzi też, że pokazując walkę w taki sposób jak to zostało uczynione w nagraniu, podcina się skrzydła młodym sportowcom.
- Nikt nie docenia silnej woli tych chłopców i chęci do uprawiania sportu. Musieliby pójść pić piwo pod bramą i palić papierosy? Chłopcy od dawna się lubią i szanują. Przed walką okazują sobie ten szacunek. To są przyjaciele. Dzień w dzień siedzą przy komputerze i ze sobą rozmawiają - zaznacza Wiśniewski, dodając, że sami chłopcy nie rozumieją reakcji ludzi i mediów.
- Chłopcy dziwią się, że artykuły wyglądają tak , a nie inaczej. Nie potrafią tego zrozumieć, czemu dziennikarze zamiast pochwalić walkę i ich samych za to, że zamiast się szlajać uprawiają sport, krytykują tą sytuację. Te dzieci nie poszły na ustawkę do lasu i nie walczyły tam między sobą. Wyszli do pokazowej walki na profesjonalnej gali - mówi Wiśniewski.
Całe oświadczenie organizatora gali, Arkadiusza Wełny :
Dnia 26 kwietnia 2014 roku odbyła się pierwsza Rawicka Gala MMA. Na gali odbyła się walka pokazowa, w której zmierzyli się Wiktor Wiśniewski z Corio Team Łódź i Michał Błotnicki z Team Obrowo. Przed walką trenerzy i zawodnicy umówili się na walkę pokazową na zasadach Muay Thai. Ustalone zostało, że walka odbędzie się bez łokci i kolan na głowę, dlatego nie zostały użyte kaski i ochraniacze na łokcie. Ja jako promotor gali zostałem zapytany, czy młodzi zawodnicy mogą zawalczyć na gali w Rawiczu, żeby poczuć emocje sportowe, pokazać się i zaistnieć w środowisku sportowym. Walki odbywały się w klatce, a nie na ringu, bo podczas gali przeważały walki na zasadach MMA. W walce pokazowej nie liczy się, kto wygrał, a ważne jest zdobyte doświadczenie, które w przyszłości pozwoli rywalizować im na arenie międzynarodowej jak równy z równym. Z przebiegu walki widać, że Wiktor Wiśniewski trafił kopnięciem w nos Michała Błotnickiego. Zawodnik upadł i sędzia poprosił lekarza o sprawdzenie, czy wszystko jest w porządku. Kiedy okazało się, że nic złego się nie stało, zawodnicy oddali sobie szacunek. Zawodnicy, trenerzy, jak i rodzice są na stopie przyjacielskiej, a dzieci z tych klubów walczyły ze sobą wielokrotnie podczas różnych turniejów. Po walce rodzice Michała Błotnickiego nie mówili nic złego na temat walki, a wręcz dziękowali za możliwość występu przed publicznością. Mówili też, że to normalne, że trafi się kogoś w nos, a lepiej żeby to się stało w walce przy lekarzach niż na ulicy. Szkoda, że ktoś celowo wstawił tylko fragment filmu, który nie pokazał kulisów walki i co było potem. W sporcie zdarzają się mniejsze lub większe kontuzje. Ohydnym jest, że ktoś potrafi wyciąć kawałek filmu i oczerniać. Walka nie była rankingowa, a jedynie sparingowa. Dzieci dzięki temu nabierają doświadczenia, a nie robią sobie krzywdę. Trenerzy, którzy mają dzieci startujące w zawodach, mają z pewnością podobne zdanie.
Autor: kk/ec/kwoj / Źródło: tvn24