Zdaniem pełnomocników rodziny Ewy Tylman, jeszcze w tym roku sąd powinien ogłosić wyrok w sprawie śmierci dziewczyny. Proces trwa ponad półtora roku. Adam Z. jest oskarżony o to, że zepchnął kobietę ze skarpy i nieprzytomną wrzucił do rzeki. - Tylu ludzi przesłuchano i nikt nic nie wie - martwi się ojciec zmarłej.
W piątek w poznańskim Sądzie Okręgowym odbyła się prawdopodobnie jedna z ostatnich rozpraw w sprawie śmierci Ewy Tylman.
Zdaniem Mariusza Paplaczyka, pełnomocnika rodziny zmarłej, wyrok zapadnie jeszcze w tym roku. Na razie wyznaczone są dwa terminy kolejnych rozpraw - 3 października i 9 listopada.
Z postępów w procesie nie jest zadowolony ojciec dziewczyny. - Tylu ludzi zostało przesłuchanych i ja nic nie wiem. Nikt nic nie wie. Sami widzicie, jak to wygląda - mówił wyraźnie zrezygnowany Andrzej Tylman.
Połowa świadków nie dotarła
I po ostatniej rozprawie nie trudno mu się dziwić. Przesłuchano zaledwie trzech z sześciu wezwanych świadków. I żaden nie powiedział niczego, co potwierdziłoby wersję przyjętą przez prokuraturę, zakładającą, że Adam Z. zepchnął kobietę ze skarpy i nieprzytomną wrzucił do rzeki.
Pierwszy zeznawał mężczyzna, który na zlecenie prokuratury miał zbadać Adama Z. wariografem. Z. miał mu odmówić.
- Omówiłem z mecenasami przebieg ekspertyzy i zapytałem, czy mają jakieś uwagi do treści pytań. Nie było. Poprosiłem o opuszczenie pomieszczenia, po upływie kilkunastu minut został tam wprowadzony pan Adam Z. - opowiadał w sądzie.
Mężczyzna oskarżony o zabójstwo Ewy Tylman miał go spytać, czy musi brać udział w tym badaniu. - Powtórzyłem, że udział jest dobrowolny. Pan Adam powiedział, że w takim przypadku nie wyraża zgody. Zapytałem, czy jest pewien, a on to potwierdził. Poprosiłem wtedy do pomieszczenia obrońców, żeby to oświadczenie złożył w ich obecności. Zapytałem, dlaczego nie chce się poddać badaniu. Pan Adam nie udzielił odpowiedzi na to pytanie - tłumaczył.
Była to dla niego pierwsza taka sytuacja, że ktoś odmówił ekspertyzy.
Jak wyjaśniał, powiedział Adamowi Z., że test będzie dotyczył okoliczności zaginięcia Ewy Tylman i celem tych testów będzie sprawdzenie jego śladów pamięciowych w związku z tym zdarzeniem.
- Z oczywistych względów nie mówiłem, jakie ślady będę sprawdzał. Badanie nie miałoby najmniejszego sensu. Kiedy zaczęliśmy omawiać z Adamem Z. testy, pojawiło się u niego zdenerwowanie - zeznał.
Ewa wracała tylko taksówkami
Drugi świadek, kolega Ewy Tylman, opowiadał o tym, jak dziewczyna zwykle zachowywała się po alkoholu. - Spożywała alkohol w ilościach takich samych, jak pozostali uczestnicy. Jak wracała do domu? Należała do osób wygodnych i często wracała taksówkami. Nie wracała sama tramwajami, czy autobusami - tłumaczył przed sądem mężczyzna.
Jako ostatnia zeznawała siostra chłopaka Ewy Tylman. - Co wiem w sprawie? Dostałam wiadomość od brata, że Ewa nie wróciła na noc do domu. Brat poszedł na policję... Minęło tyle czasu, że nie potrafię wszystkiego odtworzyć po kolei dokładnie - mówiła przed sądem. Po czym przypomniano jej wcześniejsze zeznania, w których potwierdzała, że Ewa zawsze wracała z imprez taksówką i przyznawała, że nigdy wcześniej nie widziała jej w takim stanie, w jakim widoczna jest na nagraniach.
Na kolejnej rozprawie - 3 października - zeznawać mają osoby, które nie stawiły się w piątek oraz dwie osoby, które na zapisach monitoringu analizowały prędkość, z jaką szedł Adam Z. O ich przesłuchanie wniósł mec. Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik rodziny Ewy Tylman. Ich zeznania mają wskazać, czy w czasie kiedy Adama Z. nie ma na nagraniach, mógł on zdążyć wrzucić Ewę Tylman do rzeki. Przypomnijmy - razem Ewa Tylman i Adam Z. po raz ostatni są widoczni na monitoringu z godziny 3.23. Dziewięć minut później Adam Z. jest już sam.
Rozprawa po rozprawie
Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył w styczniu 2017 r.
Według prokuratury 23 listopada 2015 r. Adam Z., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Sąd uprzedził już strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu dla oskarżonego Adama Z. z zabójstwa o zamiarze ewentualnym na nieudzielenie pomocy. Jeśli dojdzie do takiej zmiany kwalifikacji czynu, groziłyby mu maksymalnie trzy lata więzienia.
Co działo się na wcześniejszych rozprawach:
1) Adam Z. odmówił składania wyjaśnień, w związku z czym sędzia odczytała protokoły zeznań mężczyzny, których oskarżony w części nie potwierdził. - Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...). Nie zabiłem jej - powtarzał Adam Z. Odtworzono także eksperymenty procesowe.
2) Zeznawała siostra Adama Z. oraz trójka policjantów, którym Adam Z. miał przyznać się do zabójstwa. Z ich relacji wynikało, że Ewa Tylman stała przy barierkach, a Adam Z. niechcący spowodował, że spadła ze skarpy. Nieprzytomną dziewczynę przeciągnął potem brzegiem i wrzucił do rzeki.
3) Zeznawali partnerzy Ewy Tylman i Adama Z. (deklaruje, że jest gejem) oraz współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego. Zeznania Dominika M., partnera Adama, zostały utajnione. Najważniejszym momentem rozprawy niewątpliwie była informacja sądu, że rozważy możliwość zmiany kwalifikacji czynu.
4) Przesłuchano szwagra Adama Z. i jego trzy siostry, a także brata Ewy Tylman. Siostrom mówił, że nie pamięta drogi do domu i tego, co wydarzyło się nad rzeką, oraz skarżył się na policjantów, którzy mieli wymuszać na nim zeznania i szydzić z jego orientacji seksualnej.
5) Sąd przesłuchał uczestników imprezy, którzy opowiadali o "ostrym piciu" podczas tamtej nocy. W trakcie rozprawy sędzia musiała uspokajać Andrzeja Tylmana, ojca Ewy. Jego zdaniem mężczyzna oskarżony o zabicie jego córki, śmiał się na sali.
6) Zeznania składali "koledzy spod celi" Adama Z. Homoseksualista, skazany za zabójstwo swojego byłego partnera, twierdził, że Adam Z. przyznał mu się w celi do zabójstwa Ewy Tylman. Oskarżony temu zaprzeczył i przekonywał, że Kacper Ch. kłamie, bo "dał mu kosza". Drugi z osadzonych przesłuchany był za zamkniętymi drzwiami. Sąd przesłuchał także ojca dziewczyny oraz jej brata.
7) Przesłuchiwany był m.in. Krzysztof Rutkowski. Były detektyw włączył się w akcję poszukiwania Ewy Tylman trzy dni po jej zaginięciu. W pewnym momencie podejrzewał nawet brata Ewy Tylman o udział w sprawie. - Jego (Rutkowskiego) zatrudnienie to był nasz największy błąd - podsumował po rozprawie Piotr Tylman, brat Ewy.
8) Przesłuchano pięciu świadków. Najważniejsza informacja to podważenie zeznań Pawła P., który twierdził, że Adam Z. przyznał mu się na spacerze w areszcie do zabójstwa.
9) Zeznawał m.in. świadek, który w maju napisał do prokuratury, że widział nad Wartą dwie kłócące się osoby. Przyjechał do sądu konwojem, prosto z aresztu śledczego w Śremie. Jak mówił, trafił tam za przywłaszczenie. Przed sądem zasłaniał się niepamięcią i mieszał wersje zdarzeń. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że jego zeznania trudno uznać za wiarygodne.
10) Sąd przesłuchał siedmiu świadków. Wśród nich współpracownika Krzysztofa Rutkowskiego, mężczyznę, który szedł za Adamem Z. i Ewą Tylman, oraz właścicieli i pracowników lokali, w których Ewa Tylman bawiła sie z Adamem Z. Po rozprawie ojciec Ewy Tylman tłumaczył, że w aktach sprawy nie ma monitoringu, na którym mieli być widoczni Adam i Ewa. Według niego, znajdowali się oni w innym miejscu, niż wynika to z ustaleń śledczych. Zarzut ten oddala prokuratura.
11) Przesłuchano m.in. pracownice stacji paliw, na której był Adam Z., i mężczyznę, którego feralnej nocy w pobliżu mostu św. Rocha nagrały kamery monitoringu, jak zawraca dostawczakiem przy moście św. Rocha. Zeznawał też mężczyzna, który widział upadających Adama i Ewę na ulicy Wrocławskiej i pytał, czy może im pomóc. - Żona powiedziała mi 11 grudnia, że szuka mnie cała Polska. Rozpoznałem się na nagraniach monitoringu - zeznawał.
12) Zeznawało siedmiu świadków, ale żaden nie powiedział niczego przełomowego. Najciekawsze były zeznania mężczyzny, do którego przypadkowo zadzwonił feralnej nocy Adam Z. Telefon odebrał około godziny 3. Adam Z. był przekonany, że dzwoni do chłopaka Ewy. Numer dostał od dziewczyny po tym, gdy jej komórka się rozładowała. Pomyliła jednak cyfry. Mężczyzna twierdził, że Adam Z. nie brzmiał jak osoba pijana. - Wydaje mi się, że ta osoba mówiła wyraźnie, to nie był żaden bełkot - mówił.
13) Lekarz pracujący w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu, który sporządził opinię po specjalistycznych badaniach ciała Ewy Tylman, wyjaśnił, że można dopuścić taką możliwość, że dziewczyna żyła, kiedy znalazła się w wodzie. - Ale jest to czyste hipotetyzowanie. Nie pokuszę się o ocenę takiego prawdopodobieństwa - podkreślał.
14) Odtworzono półtorej godziny kompilacji nagrań z kamer monitoringu, pokazujących nocną drogę Ewy Tylman i Adama Z. Widzimy na nich, jak robili sobie selfie, przybijali piątki, ściskali się. Zeznania złożyła koleżanka Adama Z., uczestniczka imprezy z feralnej nocy z 22 na 23 listopada 2015 r.
15) Przesłuchano między innymi koleżanki i byłego partnera Ewy Tylman oraz dwóch policjantów - pierwszy przeglądał wszystkie nagrania z kamer monitoringu, drugi przesłuchiwał jako pierwszy Adama Z. Jego zdaniem zachowanie oskarżonego świadczy o tym, że "wie coś więcej, wie, co się wydarzyło".
Autor: FC, ww /mś / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań