25 zastępów straży pożarnej, wraz z psami ratowniczymi, przez kilkanaście godzin przeszukiwało gruzy budynku, który we wtorek zawalił się w wyniku wybuchu w Toruniu. Pod gruzami nikogo nie znaleziono. Śledczy sprawdzają teraz, jak doszło do eksplozji.
Informację o wybuchu w jednym z domów jednorodzinnych przy ulicy Wybickiego w Toruniu straż dostała we wtorek po godzinie 12. - Najpierw usłyszeliśmy wybuch, a po chwili dostaliśmy zgłoszenie. Okazało się, że w wyniku wybuchu całkowicie zawalony jest budynek jednorodzinny - mówił kpt. mgr inż. Przemysław Baniecki, oficer prasowy toruńskiej straży pożarnej, której komenda znajduje się kilkaset metrów od miejsca eksplozji.
Na miejscu pracowało 25 zastępów straży pożarnej.
Przeszukiwali gruzowisko
Akcja na miejscu trwała kilkanaście godzin. Najpierw strażacy musieli ugasić ogień, później rozpoczęło się przeszukiwanie gruzowiska.
- Nie było wiadome, czy w budynku w momencie wybuchu były jakieś osoby. Skala zniszczeń jest taka, że nie można jeszcze tego określić. Zakładamy, że mógł ktoś tam być. Zawsze zakładamy także najgorszy scenariusz. Dlatego niemal od początku działań na miejscu jest specjalistyczna grupa poszukiwawczo-ratownicza z Chełmży. Wykorzystuje ona w poszukiwaniach geofon - mówił strażak.
Po godzinie 19 we wtorek Baniecki przekazał redakcji Kontaktu24, że na miejscu cały czas pracują strażacy. - Przeszukujemy budynek w poszukiwaniu ewentualnych osób, które mogły tam przebywać w momencie wybuchu. W akcję zaangażowanych jest 25 zastępów straży pożarnej, czyli 66 ratowników i psy ratownicze. Nasze działania polegają także między innymi na ręcznej i mechanicznej rozbiórce budynku - powiedział strażak.
Działania trwały do godziny 23. - Na szczęście pod gruzami nikogo nie znaleziono - przekazał dyżurny toruńskich strażaków.
Ewakuowano mieszkańców
Jak dodał, w wyniku wybuchu uszkodzonych zostało również kilka samochodów osobowych oraz trzy okoliczne budynki. Policja ewakuowała 70 osób z pobliskich budynków.
- Tam też doszło do zniszczeń, między innymi powybijania szyb. Nie wiadomo też, czy nie zostały uszkodzone ściany - dodał dyżurny z komendy wojewódzkiej PSP.
- Byłam w pracy, około 100 metrów od tego miejsca. W pewnym momencie usłyszałam ogromny huk. W autach i w budynkach stojących w pobliżu popękały szyby, sypała się elewacja. Było dużo dymu i ognia - relacjonowała redakcji Kontaktu 24 pani Wioleta, która pracuje w pobliżu miejsca wybuchu.
Biegli na miejscu wybuchu
Teraz służby ustalają, jak i dlaczego doszło do eksplozji. Jak relacjonuje Mariusz Sidorkiewicz, reporter TVN24, na razie śledczy mają tylko hipotezy. - Ta wiodąca mówi o tym, że dom eksplodował w skutek rozszczelnienia gazu. Dom niezamieszkały, szczelnie zamknięte drzwi i okna. Dom podłączony do miejskiej sieci gazowniczej, jeśli w środku doszło do jakiegoś rozszczelnienia ten gaz mógł kumulować się tam od dłuższego czasu i w krytycznym momencie jego stężenie mogło być bardzo duże - mówi reporter.
W środę na miejscu wybuchu pojawili się biegli, którzy przeprowadzili oględziny gruzowiska.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24