Prokuratura bada okoliczności śmierci 15 jeleni na jeziorze w miejscowości Ścienne (Zachodniopomorskie). Przedstawiciele lokalnego koła łowieckiego twierdzą, że mają dowody, iż to zbieracze poroża mogli spłoszyć zwierzęta i w efekcie wbiegły one na lód, który się pod nimi załamał. Złożyli w tej sprawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Jak informuje Alicja Macugowska-Kyszka z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, Prokuratura Rejonowa w Stargardzie wszczęła postępowanie w sprawie jeleni, które wbiegły na zamarznięte jezioro. Postępowanie prowadzone jest w sprawie o "czyn z artykułu 35 ustawy o ochronie zwierząt", który podlega karze do trzech lat pozbawienia wolności. - Na tę chwilę przeprowadzono oględziny, przesłuchiwani będą członkowie wszystkich kół łowieckich. Na razie nikt nie jest podejrzewany ani podejrzany, nikomu nie postawiono zarzutów - dodaje prokurator.
Arkadiusz Borkowski z Koła Łowieckiego "Głowacz" w Szczecinie trzeciego lutego brał udział w akcji ratowania jeleni, które utknęły w lodowatej wodzie na jeziorze w miejscowości Ścienne. Niestety, z 30 zwierząt udało się uratować jedynie 15. O akcji ratowniczej pisaliśmy tu.
Myśliwy jest bardzo zbulwersowany całą sprawą i twierdzi, że wie, kto jest odpowiedzialny za to, że całe stado wbiegło na kruchy lód. - Dzisiaj chcemy złożyć zawiadomienie o podejrzeniu o popełnieniu przestępstwa z artykułu o znęcaniu się nad zwierzętami – zapowiada Borkowski.
"Mamy nazwiska, numery rejestracyjne..."
- Dostaliśmy informację, bardzo wiarygodną, z podanym numerem rejestracyjnym samochodu i z nazwiskami ludzi, którzy petardami płoszyli jelenie – twierdzi myśliwy. Jego zdaniem to zbieracze poroży.
Borkowski opowiada nam, że - niestety - częstym sposobem, jaki stosują zbieracze tak zwanych zrzutów – czyli poroża, którego jeleń się pozbywa i które jest bardzo cenne – jest płoszenie zwierzyny. – Wjeżdżają do lasu quadami i rzucają petardy – mówi nasz rozmówca. Przez to spłoszone zwierzęta, uciekając w popłochu, łatwiej gubią poroże.
- Ci szli za chmarą jeleni od miejscowości Powalice. W samosiejach brzózek dopadli te byki i zaczęli rzucać petardami – twierdzi myśliwy. Jednocześnie Borkowski prosi, by nie przypinać łatki wszystkim zbieraczom poroży, bo wielu z nich wie, jak się zachować w lesie.
- Policjanci wyjaśniają obecnie okoliczności tego, co stało się na jeziorze - przekazał mediom w czwartek 4 lutego podkomisarz Krzysztof Wojsznarowicz ze stargardzkiej policji. Jak dodał, informacje o wypadku policjanci dostali nie od myśliwych, a od strażaków. Pytany o szczegóły wypadku, Wojsznarowicz odpowiedział, że jest na to za wcześnie.
Dramatyczna walka o życie jeleni
Sama akcja ratunkowa stada jeleni była dramatyczna. Oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Stargardzie młodszy kapitan Rafał Matysik przekazał nam, że zgłoszenie o załamaniu się lodu pod przechodzącymi przez jezioro jeleniami otrzymali trzeciego lutego przed godziną 16.
Akcja zakończyła się około godziny 19.30. Strażakom udało się uratować 15 z 30 jeleni. Pięć wyciągnięto na brzeg, ale okazało się, że były już martwe. Do reszty nie udało się dotrzeć i również utonęły. Po kilku godzinach walki akcja została przerwana ze względu na pogarszające się warunki, które stanowiły zagrożenie dla strażaków.
- Zwierzęta były w trzech grupach, oddalonych od siebie o kilkadziesiąt metrów. Najbliższa grupa jeleni znajdowała się około 50 metrów od linii brzegowej i to te zwierzęta zaczęli najpierw uwalniać ochotnicy – mówił starszy kapitan Grzegorz Kacprzak, który kierował akcją ratowniczą.
Tylu zwierząt jeszcze nie ratowali
Strażacy dostali się do nich na specjalnych saniach, ze sprzętem asekuracyjnym, ubrani w kamizelki wypornościowe. Aby móc uratować zwierzęta, trzeba było pilarkami usuwać lód od brzegu do przerębla. Lód był kruchy, grubości około siedmiu centymetrów.
Kolejna grupa jeleni była już dalej – około 120 metrów od brzegu. - Nie było innej możliwości, jak tylko kolejne nacięcie pasa (do bliższego przerębla – red.), aby znów móc pojedynczo wyciągać jelenie – relacjonował Kacprzak, dodając, że strażakom udało się dotrzeć tylko do dwóch grup zwierząt. Ostatniej grupy, oddalonej około 250 metrów od brzegu, nie udało się uratować. Gdy ratownicy do nich dotarli, jelenie były już martwe.
Kacprzak stwierdził, że pierwszy raz widział taką liczbę zwierząt pod lodem, choć pracuje w zawodzie ponad 24 lata.
Źródło: TVN24 Szczecin/PAP
Źródło zdjęcia głównego: OSP Chociwel