Zapowiadane zwolnienia urzędników z budżetówki - a z drugiej strony doniesienia o państwowych posadach dla członków rodzin polityków - komentowali na antenie TVN24 publicyści: Krzysztof Berenda z RMF FM i Marek Tejchman z "Dziennika Gazety Prawnej".
Centrum Informacyjne Rządu poinformowało, że podczas środowego posiedzenia Rada Ministrów przyjęła uchwałę w sprawie wypracowania rozwiązań mających na celu przeciwdziałanie negatywnym skutkom gospodarczym wywołanym przez COVID-19, której projekt złożył szef KPRM Michał Dworczyk. Jak wynika z uchwały, został on zobowiązany do uzgodnienia z ministrami rozwiązań dotyczących zmniejszenia zatrudnienia w KPRM oraz w urzędach obsługujących członków Rady Ministrów. Jednocześnie pojawiły się sygnały o państwowych posadach dla członków rodzin przedstawicieli obozu rządzącego, w tym dla stryja prezydenta Andrzeja Dudy oraz żony wiceministra cyfryzacji Adama Andruszkiewicza.
"W budżecie nieco brakuje pieniędzy"
Planowane zwolnienia w budżetówce komentowali na antenie TVN24 publicyści: Krzysztof Berenda z RMF FM i Marek Tejchman z "Dziennika Gazety Prawnej". - Jeżeli popatrzymy na to, co próbuje robić rząd, to w tej chwili ten sygnał, który jest wysyłany - że będziemy zwalniać urzędników częściowo, to ma być, mam wrażenie, trochę przykrycie tego, co będzie się działo za chwilę w gospodarce - stwierdził Berenda.
- Możemy mieć rzeczywiście duży problem polegający na tym, że w budżecie nieco brakuje pieniędzy. Mamy dane dotyczące tegorocznego deficytu już znowelizowanego, ma on przekroczyć 100 miliardów - dodał.
Jak wyjaśnił, "te pieniądze trzeba skądś wziąć". - Ciężko jest bezpośrednio uderzyć w obywateli. Można próbować to robić na przykład nowymi podatkami. Już wiemy, że na przykład to będzie podatek cukrowy, który będzie obowiązywał - powiedział. Dodał, że mogą się pojawiać również "inne rzeczy". - Żeby móc takie rzeczy wprowadzić, rząd chce nam powiedzieć: będziemy zwalniać 20 procent urzędników - ocenił.
"Powinniśmy politykom płacić zdecydowanie więcej"
Marek Tejchman komentował w tym kontekście zatrudnianie rodzin polityków na stanowiskach w spółkach skarbu państwa - np. stryja prezydenta Andrzeja Dudy, Antoniego Dudy, w radzie nadzorczej PKP Cargo czy Kamili Andruszkiewicz, żony wiceministra cyfryzacji Adama Andruszkiewicza, w jednoosobowym zarządzie państwowej Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu.
- W Polsce zupełnie odeszliśmy od pomysłu, żeby gospodarkę oddzielać od państwa. Ostatnie parę lat to jest czas, w którym z pełną świadomością decydujemy się na wzmacnianie państwa w gospodarce. Operacja przejmowania na przykład banków, która miała być ich udomowieniem, czyli prywatny polski kapitał na banki, stała się nacjonalizacją - powiedział Tejchman.
Zauważył, że "wszystkie ekipy, które rządziły w Polsce od 1989 roku, zmagały się z tym problemem". - Żadna nie znalazła sensownego rozwiązania na to, żeby wprowadzać przejrzyste, jasne reguły nominowania osób zarządzających takimi spółkami. To nie jest tak, że to jest niemożliwe. Kraje skandynawskie, Francja, to są kraje, w których udało się stworzyć takie reguły, w których spółkami, aktywami państwowymi kierują profesjonaliści. W Polsce tego się nie udało zrobić, dlatego że oficjalnie jako państwo nie jesteśmy gotowi do tego, żeby pensje polityków były dostatecznie duże, więc oni starają się zabezpieczyć swój byt materialny poprzez tego typu działania - stwierdził.
- Do momentu, do którego nie powiemy sobie wprost: powinniśmy politykom płacić zdecydowanie więcej, ale w związku z tym niech majątkiem państwowym, który ma realizować strategiczne cele państwa, zarządzają profesjonaliści, to do momentu, kiedy nie ustalimy prostych, jasnych reguł to będziemy musieli się zmagać z takimi sytuacjami - ocenił Tejchman.
"Najbardziej wkurzeni powinni być posłowie i inni wiceministrowie"
Berenda przypomniał, że "wszyscy politycy mówią, że teraz tak zmienimy sposób obsadzania państwowych spółek, żeby byli tylko sami profesjonaliści, już na pewno nie będzie żadnych kuzynów, pociotków, małżonków czy po prostu zwykłych polityków, którzy przechodzą od razu do biznesu". - Zazwyczaj wiemy, jak to wychodzi w praktyce - powiedział.
Dodał, że na zatrudnianie rodziny polityków w spółkach państwowych "najbardziej wkurzeni powinni być posłowie i inni wiceministrowie". - Przecież dopiero co mieliśmy dyskusję, czy wprowadzać podwyżki, czy nie dla urzędników państwowych. Można by to przeprowadzić, gdyby nie takie przypadki. Jeżeli widzimy, że posady dostają ludzie, nie chcę oceniać, ale co do których kwalifikacji można mieć wątpliwości, to ciężko powiedzieć: dobrze, dajmy tym ludziom znacznie wyższe pensje. Oni sami siebie blokują - stwierdził publicysta.
Źródło: TVN24