Niektórzy hodowcy zwierząt w Polsce oraz grupa lekarzy weterynarii to quasi mafijny system, w którym faszeruje się zwierzęta nielegalnymi antybiotykami. Kupowane na czarnym rynku środki sprowadzane między innymi z Chin często nie widnieją w żadnej ewidencji leków - wynika z reportażu "Uwagi" TVN.
Z materiału "Uwagi" TVN wynika, że antybiotykami szpikowane są wszystkie zwierzęta hodowlane - od drobiu po trzodę chlewną. Chodzi m.in. o metronidazol, lek o udowodnionym działaniu rakotwórczym. Cel jest jasny: zwierzę musi osiągnąć maksymalne rozmiary, w jak najkrótszym czasie, bo dla niektórych przedstawicieli polskiego przemysłu mięsnego liczy się tylko zysk.
Dziennikarka wniknęła w korupcyjny system
– Skala zjawiska przerosła moje najśmielsze oczekiwania - mówi Edyta Krześniak, reporterka "Uwagi" i autorka reportażu. Przez wiele miesięcy prowadząc dziennikarskie śledztwo, podawała się za hodowcę zwierząt lub sprzedawcę zabronionych środków farmaceutycznych i niedopuszczonych do obrotu substancji do produkcji leków. W ten sposób wniknęła w przeniknięty korupcją system.
Bezpiecznie tylko w teorii?
Terapię antybiotykami może prowadzić tylko i wyłącznie lekarz weterynarii i ma bezwzględny obowiązek ewidencjonować i opisywać jej przebieg. Specjaliści przekonują, że system jest szczelny.
- Nie ma takiej możliwości, by hodowca kupił sobie antybiotyki w sklepie i w sposób dowolny podawał zwierzętom - przekonuje prof. Andrzej Rutkowski z wydziału hodowli zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Faktem jednak okazuje się tylko to, że po nielegalnie antybiotyki rzeczywiście nie trzeba nigdzie jeździć. Sprzedawcy sami odwiedzają hodowców.
Autor: nsz/jaś / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN