- Zatrudnienie na posterunkach ruchu zredukowano do minimum. Brakuje pomocy dodatkowej dla dyżurnego ruchu, czyli zwrotniczych i nastawniczych. Ci ludzie go wspomagali - mówili na konferencji prasowej w Krakowie związkowcy z PKP, którzy "praprzyczynę" obecnej sytuacji na kolei widzą w ustawie o restrukturyzacji PKP i rozbiciu firmy na wiele spółek.
- Praprzyczyną (...) jest rozbicie firmy na wiele spółek i redukcja zatrudnienia, zwłaszcza na posterunkach kolejowych - mówili w środę przedstawiciele NSZZ "Solidarność", a przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" w Zakładzie Linii Kolejowych w Krakowie, Bogdan Pietrusiński, dodał: - Dyżurny jest zdany sam na siebie.
Za mało obsady, bezpieczeństwo cierpi
Zatrudnienie na posterunkach ruchu zredukowano do minimum. Brakuje pomocy dodatkowej dla dyżurnego ruchu, czyli zwrotniczych i nastawniczych. Ci ludzie go wspomagali. PKP zwiazkowcy - Zla sytuacja
- Ta funkcja jest jedną z najbardziej odpowiedzialnych na kolei, a tymczasem tylko na największych, nielicznych posterunkach jest dwuosobowa obsada. Na pewno poprawa bezpieczeństwa na kolei wymaga zwiększenia zatrudnienia, zwłaszcza w tzw. służbach utrzymania. Pogotowia awaryjne mają za małe obsady, a w wielu miejscach zostały zlikwidowane w porze nocnej. Po 18.00 ich nie ma - wyliczał Pietrusiński.
"Przestańmy oceniać dyżurnego"
Związkowcy nie chcieli się wypowiadać o przyczynach wypadku pod Szczekocinami, ani komentować doniesień o ewentualnej awarii urządzeń. - Nie można ferować z góry, kto jest winny, a kto nie jest - mówili. - Podejrzewam, że w wyniku działań komisji badającej ten wypadek i prokuratury, pytań będzie coraz więcej. Urządzenia SRK to urządzenia, które działają w celu zabezpieczenia ruchu kolejowego. Czytałem, że okazało się, iż były jakieś usterki, więc widocznie były i może przestańmy już dzisiaj oceniać dyżurnego ruchu - stwierdził kategorycznie Pietrusiński.
Według związkowców odpowiedzialne za obecną sytuację na kolei są "wszystkie rządy i wszyscy prezesi spółek", którzy brali udział w restrukturyzacji.
Usterki
TVN24 dotarła do księgi wypadków i incydentów kolejowych dla IZ Kielce, linii nr 64 za okres 30.11.2011 - 03.03.2012. Zawiera ona zestawienie usterek urządzeń sterowania ruchem kolejowym na linii 64 (odcinek Kozłów - Starzyny) od momentu uruchomienia posterunku odgałęźnego Sprowa (30.11.2011).
Z dokumentu wynika, że w dniu katastrofy na posterunku Starzyny, o godzinie 20.40 pojawiła się usterka. Została ona odnotowana tak: "Brak kontroli położenia rozjazdu nr 3/4 w położenie minus". Może to oznaczać, że dyżurny ruchu ze Starzyn wiedział, że jedna ze zwrotnic nie działa, nie można było jej jednak przełożyć tak, aby pociąg Interregio zjechał na prawy tor, jak powinien (jechał cały czas lewym).
W tym samym dokumencie można przeczytać, że do kolejnej usterki doszło o godzinie 20.48 na posterunku Sprowa. Była to usterka "urządzeń SRK. Dla pociągu 31100/1 wygasł semafor wyjazdowy "A" pociąg wyprawiono na Sz "A". Oznacza to, że wygasł sygnał zezwalający na jazdę i podano tzw. sygnał zastępczy.
Prokurator Tomasz Ozimek z prokuratury w Częstochowie, która bada sprawę powiedział dziś, że system ręczny zwrotnicy na posterunku Starzyny był sprawny i nic nie świadczy o tym, że dyżurny ruchu go wykorzystał. I zaznaczył, że przed postawieniem zarzutu dyżurnemu prokuratura poznała stan techniczny zwrotnicy. Prokurator nie odniósł się jednak do informacji, że kilka minut przed katastrofą na posterunku Starzyny pojawiła się usterka automatycznego systemu uruchamiania zwrotnicy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24