Skatowany przez dwóch szczypiornistów radomskiego klubu Delta 19-letni Maciek - w stanie krytycznym - leży w szpitalu. Sprawcy pobicia usłyszeli już zarzuty, prokuratura nie wyklucza, że usłyszy je więcej osób. Znajomi 19-latka założyli na Facebooku grupę "Chcemy kary dla katów Maćka!", do której zapisało się już ponad 2,5 tysiąca użytkowników.
- Do klubu "Aula" spod bloku jest jakieś 600 kroków. Normalnie, bez pośpiechu, idzie się siedem minut. Kiedy ci się spieszy pięć. Od poniedziałku wiem, że samochodem jedzie się tam trzy minuty. Maciek leżał pod kwiaciarnią. Dziwnie, na boku. Przy nim klęczała dziewczyna i trzymała mu język, bo się nim krztusił. Tak czekaliśmy - przypomina sobie Piotr Mieśnik, starszy brat Maćka. - Nie myślałem, że "wszystko będzie dobrze". Zapamiętałem jak lekarz pogotowia powiedział "jest bardzo źle".
"Jak to w takich sytuacjach: rewanż"
Było przed 2.00 w nocy, od dwóch godzin "Lany Poniedziałek". 19-letni Maciek Mieśnik przyszedł do studenckiego klubu radomskiej Politechniki zobaczyć swoją dziewczynę.
W lokalu - jak ustalili prokuratorzy - napił się przez przypadek piwa z nie swojej szklanki. I od tego się zaczęło. Później była sprzeczka, która miała zakończyć się tym, że 19-latek uderzył szklanką w twarz Piotra R., 22-letniego rosłego piłkarza ręcznego klubu Delta Radom. - Coś ty mi k.... zrobił. Jestem spokojny. Nic nie będzie. Zobacz co on mi zrobił - miał mówić pokrwawiony szczypiornista do swoich kolegów. Maciek wyszedł z ochroniarzami przed lokal. Za nimi grupa kolegów Piotra R.
- Coś było już na schodach. Jak to w takich sytuacjach: rewanż. Maciek dostał cios w twarz, przewrócił się, ale wstał. Nic mu nie było. Ochroniarze oddzielili ich od siebie - relacjonuje Tomasz Paduch, właściciel "Auli".
Nie widzieli? Kiedy przyjechałem pod lokal stało tam ze dwadzieścia osób. Jeden z ochroniarzy powiedział: "idź na drugą stronę, tam leży twój brat". Później rzucił jeszcze: "chcieliśmy mu pomóc, ale się nie dało". Piotr Mieśnik, brat Maćka
Ulica duża - dwa pasy ruchu w każdym kierunku, pas zieleni. Dalej wiata autobusowa, krzaki. - Nie widzieli? Kiedy przyjechałem pod lokal stało tam ze dwadzieścia osób. Jeden z ochroniarzy powiedział: "idź na drugą stronę, tam leży twój brat". Później rzucił jeszcze: "chcieliśmy mu pomóc, ale się nie dało". Dopiero potem przypomniałem sobie te słowa - mówi brat Maćka.
"On leżał, oni kopali"
19-letni student pierwszego roku dziennikarstwa na warszawskim UKSW przed lokalem był sam. Znajomi bawili się w środku. - Pierwszy, który coś widział, wyszedł na zewnątrz na samą końcówkę. Maciek już nie zasłaniał głowy. Leżał. Tamci kopali. On to zobaczył - opowiada dalej Piotrek.
I dodaje: - "Wszystko będzie dobrze". Ile razy słyszałeś to od bliskiej osoby, gdy świat spadał ci na głowę?. To naprawdę strasznie głupie zdanie, kiedy patrzysz na brata krztuszącego się swoim językiem.
Właściciel "Auli" mówi, że stał z opatrywanym szczypiornistą przez cały czas. Pięć minut przed przyjazdem karetki do leżącego po drugiej stronie ulicy Maćka wsadził go nawet do taksówki.
Kiedy wsiadali do samochodu nic nie mówili o żadnym pobiciu, nie byli zdenerwowani. Mieli jechać na pogotowie Tomasz Paduch, właściciel klubu "Aula"
- Ja wiem, że tak nie... To znaczy znam inną wersję. Właściciel "Auli" i dwaj zatrzymani grają w jednej drużynie plażowej piłki ręcznej. Znają się od lat - denerwuje się brat Maćka. Paduch potwierdza. - Tak, znamy się, ale jeśli ktoś mi zarzuca, że mogłem w jakikolwiek sposób przyczynić się do tej sytuacji, to nie wie, co mówi. Zrobiłem wszystko, żeby do tej tragedii nie doszło. I jeśli sąd potwierdzi zarzuty prokuratorów, będę pierwszą osobą, która we właściwych słowach opisze to, co zrobili napastnicy - odpiera oskarżenia właściciel "Auli".
"Zabity już na przystanku"
Od jednego z lekarzy, który konsultował przypadek Maćka usłyszeliśmy, że jego zdaniem brat został zabity już wtedy, przy tym przystanku. Teraz po prostu kończy umierać. Mózg już nie żyje. Nie ma reakcji na światło, nie ma odruchów wymiotnych. Piotr Mieśnik
Niewykluczone, że zarzuty usłyszy więcej osób. - Dzisiaj mamy dwóch podejrzanych, ale jeśli pojawią się nowe istotne okoliczności wskazujące na udział w tym pobiciu kolejnych osób, to podejmiemy odpowiednie kroki - zaznacza prok. Robert Czerwiński, szef Prokuratury Rejonowej Radom–Wschód.
Podejrzanym R. i S. grozi do ośmiu lat więzienia. Ale i tutaj prokuratorzy zastrzegają, że treść zarzutu może się jeszcze zmienić. - Będziemy rozważali różne scenariusze. Ocena prawno-karna znajduje miejsce dopiero w akcie oskarżenia. Dopóki go nie ma, temat jest otwarty - przyznaje prokurator. W grę może wchodzić nawet usiłowanie zabójstwa.
Piotr Mieśnik: - Od jednego z lekarzy, który konsultował przypadek Maćka usłyszeliśmy, że jego zdaniem brat został zabity już wtedy, przy tym przystanku. Teraz po prostu kończy umierać. Mózg już nie żyje. Nie ma reakcji na światło, nie ma odruchów wymiotnych.
Lekarze potwierdzają, że stan 19-latka jest krytyczny. - Pacjent przeszedł operację neurochirurgiczną, ale obrażenia były bardzo rozległe. Cały czas pozostaje nieprzytomny i jest podtrzymywany przy życiu przez urządzenia monitorujące. Rokowania są bardzo trudne - mówi Bożena Pacholczak, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu.
"Taka bójka z małym gościem"
Operacja, o której wspomina rzecznik, odbyła się w nocy, tuż po przewiezieniu Maćka do szpitala. Kiedy jechał na salę operacyjną na izbę przyjęć weszły cztery osoby - dwie kobiety, dwóch mężczyzn. Mieli lekko zakrwawione twarze. Piotr Mieśnik i pierwsi znajomi jego brata, którzy zaczęli przyjeżdżać do szpitala, czekali na informację od lekarzy. Policjanci pytali o to, co zapamiętali.
- Powiedziałem im, żeby podpytali też tamtą czwórkę. Może oni też byli na mieście, może coś widzieli. Podsłuchałem jak jeden z nich mówi policjantom, że "mieli taką bójkę z jednym małym gościem w okularach". Brat nie miał nawet 170 cm wzrostu. Jak był ubrany? Siwa koszulka, ciemne spodnie. Mój Maciek. Krzyknąłem, że to oni. Jedna z dziewczyn odpowiedziała: "Zaczynał, ma za swoje". Policjanci ich skuli. Wtedy dowiedziałem się, że to Piotr R. i Wojciech S.
Tomasz Paduch: - Naprawdę ubolewamy nad tym, co się stało. Nie byli przecież głupimi chłopakami. Wojtek jest studentem, Maciek też jest. Był.
4 maja ulicami Radomia ma przejść "Marsz Przeciwko Przemocy". Zakończy się prawdopodobnie pod urzędem miasta, gdzie jego uczestnicy będą chcieli wręczyć władzom petycję, w której zwrócą się o zamknięcie klubu "Aula". Znajomi 19-latka założyli na Facebooku grupę "Chcemy kary dla katów Maćka!", do której zapisało się już ponad 2,5 tysiąca użytkowników.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl