-Grzegorz Przemyk został wręcz skatowany, nie tylko pobity - uznał sąd, nie dając wiary zeznaniom zomowców. 25 lat po śmierci chłopca jego oprawca, były funkcjonariusz ZOMO Ireneusz K. został skazany na 8 lat więzienia. Na mocy amnestii z 1989 roku, skazany odsiedzi za kratami tylko połowę wyroku.
Prokurator żądał dla Ireneusza K. dziesięciu lat więzienia, ale pomniejszonego o pięć lat z powodu amnestii z 1989 roku. Obrona domagała się uznania sprawy za przedawnioną lub uniewinnienia oskarżonego. Ireneusz K. nie stawił się na ogłoszeniu wyroku - oskarżony nie ma takiego obowiązku.
Sąd: zeznania milicjantów niewiarygodne
Sąd odczytując uzasadnienie wyroku zwracał uwagę na "ujawnienie nowych materiałów sprawy - nieznanych sądom, które uniewinniały wcześniej Ireneusza K. od zarzutu śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka". Sędzia Monika Niezabitowska-Nowakowska zwracała uwagę, że sprawa była niezwykle trudna. Jej ustne uzasadnienie bardzo szczegółowo opisywało przebieg wypadków na komisariacie MO z 1983 r.
Zeznania milicjantów, jakoby Przemyka nie bito na komisariacie, sąd uznał za "niezasługujące na wiarę" i wskazał, że za śmierć nastolatka pełną odpowiedzialność ponoszą katujący go funkcjonariusze . - Z ustaleń biegłych wynika jednoznacznie, że istnieje związek przyczynowy między pobiciem, a śmiercią Przemyka. Ireneusz K. mógł i powinien przewidzieć skutki silnych ciosów, jakie wymierzał pokrzywdzonemu. Grzegorz Przemyk został wręcz skatowany przez milicjantów i uratować mogła go tylko szybka pomoc medyczna, która jednak nie nadeszła - wyliczała Niezabitowska-Nowakowska.
Ireneusz K. nie wiedział, kim był Przemyk
Sędzia podkreśliła, że skazany zatrzymując Przemyka „nie mógł wiedzieć, że jest on synem opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej”. - Jego zatrzymanie było przypadkowe i wiązało się z tym, że nie miał on przy sobie dowodu osobistego - mówiła Niezabitowska-Nowakowska. Wbrew twierdzeniom obrony, sąd uznał, że w sprawie nie doszło do przedawnienia karalności i wskazał, że okazanie z 1983 r. nie dawało przyjacielowi Przemyka - głównemu świadkowi oskarżenia - szans rozpoznania Ireneusza K., bo zebrano wtedy kilkudziesięciu milicjantów, którzy wskutek działań plastyka, mało różnili się między sobą.
Do tej pory były zomowiec był czterokrotnie uniewinniany, ale potem wyroki te były uchylane. Ireneusz K., do niedawna pracował w policji w Biłgoraju. Teraz korzysta z mundurowej emerytury.
Ojciec Przemyka: Jestem pozytywnie zaskoczony
Leopold Przemyk, ojciec Grzegorza, który w procesie był oskarżycielem posiłkowym, powiedział po wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, że jest pozytywnie zaskoczony skazaniem K., ale zwracał uwagę, że "skazano tylko miecz, a nie rękę". W podobnym tonie wypowiadał się Igor Bieliński, przyjaciel skatowanego przez funkcjonariuszy Przemyka. Według niego wtorkowy wyrok "nie załatwia sprawy do końca". - Grzegorza biły jeszcze przynajmniej dwie inne osoby. Poza tym ważne jest by wskazać mocodawców praktyk związanych z samym śledztwem. I nie chodzi mi tu a majorów, czy pułkowników, bo to były decyzje podejmowane znacznie wyżej - mówił Bieliński na antenie TVN24.
Wyrok skazujący to zaskoczenie
Przed tym jak zapadł piąty już wyrok w sprawie Ireneusza K. komentatorzy zwracali uwagę, że o skazanie może być bardzo ciężko. - Obawiam się, że w sprawie zabójstwa Grzegorza Przemyka po raz kolejny zapadnie wyrok uniewinniający. Paradoksalne jest, że łatwiej będzie skazać tych, którzy mataczyli niż tych, którzy bili - mówił w TVN24 Grzegorz Majchrzak z IPN.
Jedna z najsłynniejszych zbrodni PRL
W maju 1983 r. 19-letni maturzysta został ciężko pobity w komisariacie na warszawskim Starym Mieście i zmarł w szpitalu w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją sprzeciwu wobec władzy komunistycznej.
Wszczęto wprawdzie śledztwo, ale władze podjęły bezprawne działania mające uchronić milicjantów przed karą. Winą próbowano obarczyć sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala.
W 1984 r., po reżyserowanym przez władze procesie, od zarzutu pobicia Przemyka uwolniono Ireneusza K. i Arkadiusza Denkiewicza - dyżurnego komisariatu. Skazano zaś, po wymuszeniu w śledztwie nieprawdziwych zeznań, dwóch sanitariuszy. Po 1989 r. wyroki te uchylono.
Procesy w III RP
W 1997 r. ówczesny Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił Ireneusza K., zaś Denkiewicza skazał na dwa lata więzienia. Były milicjant nie odsiedział jednak ani dnia z orzeczonej kary - z powodu doznanego załamania psychicznego.
Oficer Komendy Głównej MO Kazimierz Otłowski został wtedy skazany na półtora roku w zawieszeniu za próbę zniszczenia akt sprawy Przemyka w 1989 r., ale po apelacji został uniewinniony.
W 2007 r. pion śledczy IPN postawił pierwsze zarzuty za utrudnianie śledztwa w sprawie śmierci Przemyka. Były oficer KG MO Zdzisław C. i b. wiceszef SB z Radomia Stefan O. nie przyznają się do zastraszania głównego świadka pobicia, kolegi Przemyka. Podejrzanym grozi do trzech lat więzienia.
Źródło: PAP, TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot: PAP