Co by było, gdyby żołnierz po otrzymaniu rozkazu zastanawiał się, czy przypadkiem nie strzela do cywilów? Odpowiadałby za niewykonanie rozkazu. O wojskowych dylematach w kontekście strzelaniny w Nangar Khel dyskutowali goście "Magazynu 24 godziny".
Zdaniem twórcy GROM, gen. Sławomira Petelickiego, w sytuacji bojowej żołnierze nie mają czasu, by się zastanawiać nad rozkazami. - Gdy dostają namiary na talibów, a rozkaz wydaje dowódca, to co mają zrobić? - pytał retorycznie. Jak dodał, sami talibowie prowokują takie tragedie, gdyż kryją się wśród cywilów i nie mają poszanowania dla ich życia.
Mec. Jacek Kondracki, który zaproponował żołnierzom swoją pomoc przed sądem, przypomniał, że według wojskowej części kodeksu karnego, żołnierz popełnia przestępstwo tylko wtedy, gdy wie, że rozkaz ma charakter oczywistego przestępstwa. - Gdyby wiedział, że ma rozkaz strzelania do cywilów, to wówczas wiedziałby, że to przestępstwo. Ale w sytuacji, gdy tej pewności nie ma, nawet nie ma podejrzeń, nie ponosi odpowiedzialności za swój czyn - podkreślił Kondracki.
Wątek ten podchwycił Petelicki. - Żołnierz otrzymuje rozkaz. Wydaje mu się, że tam są cywile i nie wykonuje rozkazu. A w wiosce są talibowie. Za co odpowie? Za niewykonanie rozkazu - argumentował.
Źle, że nie ma wojskowych adwokatów Goście "Magazynu" żałowali, że w wojsku nie ma prawników, którzy znaliby realia tej służby. - Ale nawet prokurator z prokuratury wojskowej jest cywilem - ironizował Janusz Zemke. Z kolei według gen. Petelickiego, nie chodzi o to, by to wojskowi oskarżali, lecz by robili to "ludzie, którzy wiedzą o czym mówią".
Petelicki odniósł się również do wystąpienia Rzecznika Praw Obywatelskich, który przeprosił naród afgański za zbrodnię. - Chyba pomylił miejsca z prokuratorem. Nasi żołnierze przynoszą nam chwałę, a rzecznik każe nam czytać historię na nowo - grzmiał Petelicki.
Wtórował mu b. wiceszef MON Janusz Zemke: To wystąpienie zawierało tezy co najmniej przedwczesne - ocenił. Jak przyznał, był w Afganistanie niecałe dwa tygodnie po zdarzeniu. - I wiem, że żołnierze po tej strzelaninie zachowali się prawidłowo. Nawiązano kontakt ze straszyzną wioski, mułłą oraz ojcem poszkodowanych. Wszystkie przedstawione przez nich żądania spełniliśmy - podkreślił.
Do tragicznego zdarzenia doszło 16 sierpnia, gdy polscy żołnierze otworzyli ogień w kierunku jednej z afgańskich wiosek. Przed wyjazdem patrolu, w którego skład wchodzili zatrzymani żołnierze, doszło do ataku na inny polski patrol. Dwa dni wcześniej w Afganistanie zginął podporucznik Łukasz Kurowski. Według prokuratury, atak na wioskę nastąpił kilka godzin po ataku na patrol, a w osadzie nie było bojowników. Wskutek ostrzału zginęło sześcioro Afgańczyków, wśród rannych były dzieci i kobiety - trzy z nich zostały trwale okaleczone.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24