3-letnia dziewczynka omal nie udusiła się w gdańskim szpitalu po podaniu corhydronu. Miała objawy jak po śmiercionośnej skolinie - bezdech i drgawki. Urząd rejestracji leków zlekceważył sygnał, a raport lekarza w tej sprawie zaginął - pisze "Dziennik".
Do zdarzenia doszło 5 września. Lekarz zawiadomił o nim urząd rejestracji leków i poinformował, że objawy u małej pacjentki były podobne jak po podaniu skoliny. Powoduje ona najpierw drżenie mięśni, a potem ich porażenie. Jeśli zostanie wstrzyknięta astmatykowi lub alergikowi, chory dusi się. Można go uratować, stosując sztuczne oddychanie. Prawdziwy corhydron nie wywołuje prawie żadnych widocznych objawów.
Dopiero po trzech przypadkach ogłaszamy alarm Jednak raport w tej sprawie utknął w Urzędzie Rejestracji Leków i "wypłynął" dopiero w miniony piątek. - Nie informowaliśmy o tym prezesa, bo to pojedynczy przypadek. Dopiero gdy są trzy zgłoszenia, traktujemy je jako sygnał o działaniach niepożądanych leku i wszczynany jest alert - tłumaczy pracownica urzędu. Potwierdza to wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas, ma jednak ważne zastrzeżenie. - W przypadku corhydronu w głowie urzędnika na pewno powinna się zapalić czerwona lampka. Rozsądek musi być ważniejszy od procedur, bo tu nie można popełnić błędu - dodaje.
Prezes Urzędu Rejestracji Leków Leszek Borkowski próbował zbagatelizować sprawę. - To mogła być swoista reakcja organizmu pacjenta na lek - ocenił. Po "pojawieniu" się raportu lekarza, urząd skierował jednak sprawę do jeleniogórskiej prokuratury, która od roku prowadzi śledztwo w sprawie corhydronu. - Ten wątek też będziemy badać. Dostaliśmy bardzo lakoniczną informację. Dyrekcja szpitala nie zawiadomiła o incydencie prokuratury w Gdańsku, bo była przekonana, że zrobi to urząd rejestracji leków - wyjaśnia prokurator Ewa Węglarowicz-Makowska.
Również w piątek lekarski dokument trafił do producenta leku - Jelfy. - Poprosiliśmy urząd rejestracji leków o sprecyzowanie informacji. Nie wiemy, czy dziecko brało jeszcze jakieś inne leki, czy było obciążone innymi chorobami. Powołamy eksperta do zbadania tego przypadku. Raport lekarski to dokument poufny. Nie możemy ujawnić, jakie były objawy po podaniu leku - tłumaczy Iga Niewiadomska, rzeczniczka Jelfy.
Niechciany corhydron Corhydron wycofano z aptek w ub. roku w atmosferze skandalu. We wrześniu tego roku lek został ponownie wprowadzony do aptek. W ramach porozumienia z resortem zdrowia, Jelfa zobowiązała się do przekazania corhydronu o łącznej wartości 400 tys. zł. Ustalono, że wymianą zostanie objętych 19 tys. opakowań w ponad 12 tys. placówek.
Najmniejsze ampułki z corhydronem (25 mg) przeznaczonym dla dzieci były dotąd uważane za bezpieczne. Nagłośniona sprawa nieprawidłowości w corhydronie dotyczyły jedynie największej dawki - 250 mg. Ponad 20 pacjentów lekarze uratowali, jeden zmarł. Lubelska prokuratura ustaliła, że śmiertelną ofiarą corhydronu był 75-letni Bernard S., rolnik ze wsi Adamów (woj. świętokrzyskie). Narodowy Instytut Leków ustalił, że doszło do tragicznej zamiany ampułek corhydronu na śmiercionośną skolinę.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24