Lekarstwa o dość mocnym działaniu, służące uśmierzeniu bólu znajdowały się w organizmie lekarki, która zmarła w Białogardzie podczas czwartej doby dyżuru - poinformowała w środę Prokuratura Rejonowa w Koszalinie.
Obecność silnych leków w organizmie kobiety wykazały specjalistyczne badania prowadzone przez Pomorską Akademię Medyczną.
- Określone zostały jako lekarstwa o dość mocnym działaniu, służące uśmierzaniu bólu. Dawka leków wskazuje na to, że nie były one wzięte jednorazowo, doraźnie - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.
Prokuratura będzie kontynuowała prowadzone śledztwo, chce ustalić, gdzie i jak długo kobieta się leczyła, jakie miała schorzenia - mówił.
Choroba przyczyną śmierci?
Prokuratura Okręgowa w Koszalinie planuje wystąpić o szczegółową dokumentację medyczną do placówek medycznych w województwie łódzkim, w których lekarka była przyjmowana i leczona jako pacjentka.
- Należy ustalić, jakie leki zapisywano jej oraz w jakich dawkach - dodał.
Według rzecznika wyniki badań są bardzo istotne, bo sekcja zwłok wykazała, iż bezpośrednią przyczyną zgonu lekarki była niewydolność krążeniowo-oddechowa. Prokuratura chce ustalić, co ją wywołało.
- Śledztwo zostało wszczęte, by stwierdzić, czy ktoś nie przyczynił się do śmierci lekarki, nawet w sposób nieumyślny. Skoro kobieta, jak się okazuje, leczyła się na jakieś poważne dolegliwości, to musimy teraz sprawdzić, czy to choroba nie była przyczyną jej śmierci - powiedział Gąsiorowski.
Kontrola białogardzkiego szpitala
Zachodniopomorski oddział NFZ zobowiązał szpital w Białogardzie do bieżącego zgłaszania każdej zmiany w harmonogramie pracy personelu.
W szpitalu w Białogardzie znajduje się 10 oddziałów, m.in. chirurgiczny, noworodkowy i dziecięcy, wewnętrzny i ginekologiczny, a także poradnie medyczne.
- Kontrola w białogardzkim szpitalu trwa - poinformowała rzeczniczka zachodniopomorskiego oddziału NFZ Małgorzata Koszur.
Nie była pracownikiem szpitala
44-letnia anestezjolog zmarła 8 sierpnia podczas czwartej doby dyżuru. Witold Jajszczok, rzecznik prasowy spółki Centrum Dializ w Sosnowcu, która zarządza białogardzkim szpitalem zaznaczył, że nie była pracownikiem etatowym szpitala w Białogardzie.
- Prowadziła jednoosobową działalność gospodarczą, w związku z tym sama regulowała rytm i tempo pracy. Ponieważ była zainteresowana komasowaniem godzin pracy, a i my byliśmy zainteresowani takim rozwiązaniem, to taka umowa została zawarta i była realizowana. Żaden przepis prawny nie zabrania takiej praktyki. W związku z tym, że lekarka nie była naszym etatowym pracownikiem, to normy wynikające z Kodeksu pracy nie obowiązują – powiedział.
Autor: KB//rzw / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24