26-letni górnik, najciężej ranny w wyniku czwartkowego tąpnięcia w kopalni "Marcel" w Radlinie koło Rybnika, zmarł w piątek szpitalu w Jastrzębiu Zdroju, do którego trafił z urazem głowy - potwierdził rzecznik Kompanii Węglowej, Zbigniew Madej.
Mężczyzna pracował w górnictwie trzy lata, a do KWK Marcel przeniósł się z KWK Anna. W wyniku silnego wstrząsu rannych zostało także dwóch innych górników.
Jak informował Madej, drugi z górników przewieziony został do szpitala w Rybniku, trzeci zaś sam zgłosił się do lekarzy po pewnym czasie "ze stłuczonymi żebrami".
Zdarzenie miało miejsce w czwartek wieczorem 850 metrów pod ziemią. - Był to bardzo mocny wstrząs wysokoenergetyczny - mówił Madej. Rzecznik spółki podkreślił, że łącznie z poszkodowanymi w rejonie wstrząsu przebywało 16 górników. Pozostali wyjechali bezpiecznie na powierzchnię.
Szybka ewakuacja
Rzecznik spółki zaznaczył, że w tego typu sytuacjach "często zdarzają się wstrząsy wtórne" i z tego powodu bardzo szybko ewakuowano wszystkich ludzi spod ziemi. Madej poinformował też, że siłę wstrząsu odczuli okoliczni mieszkańcy. Otrzymaliśmy bardzo dużo zgłoszeń, że wstrząs był odczuwalny na powierzchni - tłumaczył.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24