W poniedziałek o godz. 18 zmarł w szpitalu 20-letni mieszkaniec Nieporętu, postrzelony siedem dni wcześniej przez własnego ojca - dowiedziała się TVN24. Lekarzom nie udało się wyjąć kuli, która utkwiła w jego głowie. Brat 20-latka wciąż pozostaje w stanie ciężkim w szpitalu.
Tragedia, która rozegrała się w ubiegłym tygodniu w Nieporęcie, wstrzasnęła całą okolicą. W ubiegły poniedziałek 46-letni Dariusz P. zastrzelił swoją żonę, ranił dwóch synów, a następnie popełnił samobójstwo. Niestety, starszy z braci nie przeżył zamachu, Młodszy 17-latek wciąż pozostaje w szpitalu. Jego stan jest ciężki.
- W takiej sytuacji zawsze istnieje niebezpieczeństwo utraty życia - ostrzegał opiekujący się braćmi lekarz ze szpitala bródnowskiego. Według policyjnych ustaleń, 46-latek najpierw zastrzelił z legalnie posiadanej broni sportowej żonę, później postrzelił dwóch synów i popełnił samobójstwo.
- Ta rodzina nie była znana policji. Nie mieliśmy pod tym adresem żadnych interwencji - informował Marcin Szyndler, rzecznik stołecznej policji.
Normalna, spokojna rodzina
Sąsiedzi byli zszokowani tym, co się stało. Wciąż nie mogą uwierzyć, że coś takiego mogło wydarzyć się na ich osiedlu. Twierdzą, że to była normalna rodzina. - Ci chłopcy byli bardzo dobrze wychowani. Mówili wszystkim "dzień dobry" - tłumaczyła przed kilkoma dniami kobieta mieszkająca w domu obok.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24