Czy Zbigniew Ziobro ostro krytykując premiera w Parlamencie Europejskim nie wystąpił przed szereg? Jego wypowiedź miała nie mieć autoryzacji centrali, a wobec toczącej się już de facto kampanii wyborczej, wszyscy politycy mieli konsultować swoje wystąpienia z władzami PiS. Czy to kolejne spięcie na linii Ziobro - Jarosław Kaczyński?
Ostatni raz europarlamentarzysta na kurs kolizyjny z prezesem PiS wszedł w 2009 roku, przy okazji wyborów do PE. Wtedy Ziobro skrytykował kampanię swojej partii jako "nieudaną". W odpowiedzi Kaczyński stwierdził, że europoseł "powinien uczyć się języków. Inne sprawy nie najlepiej mu wychodzą."
Teraz Ziobro znów, z rozmysłem lub nie, zderzył się z prezesem.
Zły moment i miejsce
Ponieważ trwa kampania wyborcza i władze PiS mają problem z utrzymaniem w ryzach wypowiedzi swoich członków, w partii wprowadzono specjalny nadzór. Wszyscy politycy tej formacji mieli konsultować swoje wystąpienia i plany udziału programach publicystycznych z władzami partii. Za złamanie tej zasady mają grozić konsekwencje, włącznie z utratą miejsca na listach wyborczych.
Wobec tych nowych obostrzeń, Ziobro mógł się narazić centrali, gdy w środę wystąpił z ostrą krytyką Donalda Tuska na łonie PE. Jego wystąpienie było zdecydowanie bardziej agresywne, niż autoryzowana wypowiedź innego europosła PiS Ryszarda Legutki, który atakował premiera w sposób stonowany. To wystąpienie prezes pochwalił. Natomiast słów Ziobry nawet nie skomentował.
Ziobro poszedł za ciosem i wystosował list do członków PE, w którym podsumowuje swoje zarzuty wobec rządu. Podpisało się pod nim tylko pięciu europosłów PiS, spośród wszystkich 15. Politycy PiS w kraju odcinają się od dzieła Ziobry. - Nie było to z nikim konsultowane. Nie miało to akceptacji sztabu PiS - mówił Tomasz Poręba, szef sztabu wyborczego PiS. Sam Ziobro zapewnia, że wszystko co robi konsultuje z władzami partii, ale o "szczegółach" nie będzie mówił.
Źródło: Fakty TVN