"Dziennik" donosi o kolejnym przełomie w śledztwie ws. uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Z informacji gazet wynika, że zginął, bo przeszkadzał mafii prać miliony. Czwartkowa "Rzeczpospolita" zaś ujawnia kolejne skandaliczne zaniedbania w postępowaniu z dowodami rzeczowymi ws. Olewnika. Chodzi o telefony komórkowe, które zabrano żonie szefa gangu porywaczy, a które policja oddała nawet nie badając.
Niemal co tydzień pojawiają się kolejne informacje dot. śledztwa prowadzonego przez lata ws. Krzysztofa Olewnika.
Według "Dziennika", prokuratura bada hipotezę, jakoby Krzysztof Olewnik został porwany i zamordowany, bo przeszkadzał w praniu brudnych pieniędzy. Służby skarbowe miały wykryć, że firmy należące do Jacka K., wieloletniego przyjaciela i wspólnika Olewnika, podejrzanego o zlecenie jego porwania, przez lata handlowały kradzioną stalą. Prały też milionowe zyski z tego procederu.
- Chodzi o spółkę JMS-Stal Produkt sp. z o.o, która należała do K. Przelewała ona gigantyczne kwoty na konta fikcyjnych przedsiębiorstw istniejących tylko po to, aby ukryć proceder handlu kradzioną stalą", ujawniła gazecie jedna z osób znająca szczegóły sprawy. Podobnie działała spółka Krupstal należąca do K. Olewnika i Jacka K. Porwanie syna miało "zmiękczyć” Włodzimierza Olewnika, który chciał w Krupstalu wprowadzić szczegółowy system kontroli finansów, a tym samym ukrócić przestępczy proceder. - "Nad Jackiem K. stali znacznie potężniejsi ludzie, którzy organizowali proceder w całym kraju. To oni mogli podjąć takie decyzje" - twierdzą informatorzy "Dziennika".
Telefony... sfotografowano
Z kolei czwartkowa "Rzeczpospolita" twierdzi, że dowiedziała się, iż nie jeden - jak początkowo sądzili prokuratorzy - ale aż sześć telefonów komórkowych i kilka kart SIM, zabrano z firmy żony herszta gangu Wojciecha Franiewskiego - Katarzyny. Co więcej zaraz potem zostało jej zwróconych.
Osoba znająca sprawę, rozmówca "Rz", zauważa, że komórki powinny być włączone do akt sprawy i zbadane, kto do kogo i kiedy dzwonił z tych aparatów. Tymczasem sfotografowano je i oddano właścicielce, a połączeń nie skontrolowano. A już wtedy - w 2004 r. - tropy prowadziły do szefa gangu, przypomina dziennik.
I podaje przykład jednego z połączeń, które mogły popchnąć sprawę do przodu. W tym czasie bowiem wspólnik i prawa ręka Franiewskiego - Sławomir Kościuk z telefonu wykorzystywanego do kontaktów z rodziną Olewników dzwonił też do wypożyczalni przyczep prowadzonej przez żonę Franiewskiego.
Z nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że gdańscy prokuratorzy szczegółowo sprawdzają, kto i kiedy podejmował kontrowersyjne decyzje dotyczące istotnych dowodów rzeczowych. W tej sprawie przez kilka lat śledztwa zebrano ich ok. 400. Śledczy chcą wiedzieć dlaczego gros ważnych dowodów potraktowano z lekceważeniem.
Źródło: Rzeczpospolita, Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24