Zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym postawiła w piątek świdnicka prokuratura 60-letniemu kierowcy, który w ubiegłym tygodniu - wioząc autokarem dzieci - wbił się w wiadukt w Świdnicy (Dolnośląskie). Z ekspertyzy wynika, że estakada nie była właściwie oznakowana.
Marek Rusin, szef Prokuratury Rejonowej w Świdnicy poinformował, że postawienie zarzutów było możliwe dzięki temu, że kierowca został w piątek wypisany ze szpitala. Mężczyzna znajduje się w bardzo złej kondycji psychicznej, dlatego też prokuratura nie zdecydowała się na występowanie dla niego o areszt. 60-letni kierowca Czesław G. ma zakaz wykonywania zawodu kierowcy. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Kierowca przyznaje się do winy
Podczas przesłuchania kierowca przyznał się do stawianych zarzutów. - Twierdził, że był przekonany, iż zmieści się pod tym wiaduktem. Mówił też, że nie zauważył żadnych znaków informujących o wysokości wiaduktu - oświadczył prokurator. Kierowca miał zawodowe prawo jazdy od 18. roku życia. W prokuraturze zeznał również, że jeździł wcześniej takimi autokarami i znał ich gabaryty.
Wiadukt źle oznakowany
Ponadto rzecznik prokuratury oznajmił, że gotowa jest ekspertyza wypadku, z której wynika, iż wiadukt nie był właściwie oznakowany. - Był co prawda wcześniej znak informujący o wysokości wiaduktu, ale taki sam znak powinien się znajdować na wiadukcie. A nie było go - mówił Rusin.
W toku śledztwa prokuratura sprawdzi także, kto jest odpowiedzialny za nieumieszczenie znaku na wiadukcie, ewentualnie za jego zdjęcie.
Autobus wjechał w wiadukt
W ubiegły piątek - 27 lutego - w Świdnicy wysoki autobus uderzył w przęsło kolejowego wiaduktu. W wyniku uderzenia zdarte zostało ok. 10-metrów dachu. Część foteli została całkowicie zniszczona, przednia szyba wypadła. Bezpośrednio po wypadku do świdnickiego szpitala trafiło 35 osób. 14-letniego chłopca z obrażeniami czaszki śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportował do szpitala we Wrocławiu.
nsz/tr
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Tygodnik Świdnicki