Zarabiali na ofiarach?

 
Stowarzyszenie Wokanda reprezentuje ponad 70 osób poszkodowanych w katowickiej tragedii
Źródło: TVN24

Prezes katowickiego stowarzyszenia pomagającego ofiarom wypadków od każdej nawiązki sądowej przyznawanej na pomoc poszkodowanym bierze 15% - informuje „Rzeczpospolita”. Sprawę bada prokuratura.

Stowarzyszenie Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach, Kolizjach Drogowych i na Skutek Błędów Lekarskich "Wokanda" w Katowicach stało się znane od czasu zawalenia się hali Międzynarodowych Targów Katowickich w styczniu 2006 r. "Wokanda" reprezentuje ponad 70 poszkodowanych w tej katastrofie, której zginęło 65 osób, a 144 zostały ranne.

Na co poszły pieniądze?

Biuro kontroli Ministerstwa Sprawiedliwości sprawdziło, na co stowarzyszenie wydawało nawiązki, które płacili na rzecz organizacji sprawcy wypadków. W 2006 roku było to prawie 800 tys. zł (rok wcześniej blisko pół miliona). Organizacja powinna je w całości wydawać na pomoc ofiarom. Tymczasem – jak wykazali kontrolerzy – prawie połowa tych pieniędzy, ok. 350 tys. zł, została wydana niezgodnie z prawem.

Dochody prezesa pod lupą

Nawiązki poszły na opłaty biura, wynagrodzenia dla prawników oraz pensje: pracowników i prezesa Marcina Marszołka. Stowarzyszenie płaciło prawnikom nawet za paliwo – informuje „Rzeczpospolita”.

Największe emocje budzą dochody prezesa, który jest jednocześnie prawnikiem i w związku z tym w stowarzyszeniu zarabia podwójnie. Jako prezes, Marcin Marszołek dostaje co miesiąc 3,5 tys. zł brutto, ale jego dochody, jak wykazała kontrola, są o wiele większe.

Prezes: Tak, otrzymuję 15 procent

– Tak, otrzymuję 15 proc. od każdej nawiązki ze sprawy, którą prowadzę. To są tak zwane premie. Otrzymuje je u nas każdy prawnik, choć w nieco mniejszej kwocie, po 10 proc. od nawiązki – mówi „Rzeczpospolitej” Marszołek.

Według ministerstwa, jest to nielegalne. Prezes prowadzi co najmniej połowę spraw, z procentów od nawiązek zarobił w 2006 roku ponad 100 tys. zł.

"To kuriozalne"

Według ministerstwa, "Wokanda" w sprawozdaniu podała nieprawdziwe dane, zaniżając kwotę nawiązek o prawie 200 tys. zł. – Nie podaliśmy pełnej kwoty, bo wiele nawiązek przychodzi do nas bez sygnatury sprawy, a ministerstwo wymaga pełnych danych – tłumaczy Marszołek. – Informowaliśmy o tym. Całą kwotę wykazaliśmy w marcowym bilansie.

Zarzuty nazywa kuriozalnymi. – Jako stowarzyszenie ponosimy koszty tej pomocy, a minister tego nie rozumie – twierdzi Marszołek. Wczoraj złożył skargę na ministerstwo do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.

Ćwiąkalski kazał skreślić "Wokandę"

Stowarzyszeniu grozi likwidacja. W związku z licznymi nieprawidłowościami, które wykazała kontrola resortu sprawiedliwości, minister Zbigniew Ćwiąkalski podjął decyzję o wykreśleniu "Wokandy" z wykazu instytucji i organizacji społecznych.

Od grudnia ubiegłego roku Ministerstwo Sprawiedliwości kontroluje wydatki wszystkich stowarzyszeń, które otrzymują sądowe nawiązki.

Źródło: Rzeczpospolita

Czytaj także: