Troje członków założycieli stowarzyszenia Duma i Nowoczesność zeznawało w piątek w gliwickim sądzie. Stawili się tam jako świadkowie w ramach postępowania dotyczącego wniosku prokuratury i starosty wodzisławskiego o rozwiązanie tej organizacji.
Członkowie stowarzyszenia Duma i Nowoczesność w maju 2017 roku uczestniczyli w sfilmowanych przez TVN obchodach "urodzin" Hitlera. Dwoje z przesłuchanych zrezygnowało już z członkostwa w tej organizacji, trzeci pozostaje jej członkiem.
Wszyscy troje potwierdzili, że brali udział w tworzeniu stowarzyszenia, każda z tych osób w innym zakresie. Jednocześnie wszyscy zakwestionowali przed sądem prawdziwość swoich podpisów pod dokumentami założycielskimi stowarzyszenia. Podczas policyjnego śledztwa przeszli badania grafologiczne, ale nie znali ich wyniku i nie przedstawiono go podczas piątkowej rozprawy.
Nie przyjął zaproszeń na "urodziny" Hitlera
Pierwszy zeznawał w piątek informatyk Grzegorz F., który był członkiem stowarzyszenia od jego założenia do 2015 roku, a także członkiem komisji rewizyjnej. Jak mówił, pomysł powołania organizacji zrodził się podczas spotkania towarzyskiego. Grzegorz F. zeznał, że brał udział w imprezach surwiwalowych organizowanych przez stowarzyszenie, ale nie przyjął zaproszeń na imprezy barbórkowe ani na "urodziny Hitlera".
- Podczas imprez organizowanych przez stowarzyszenie nie zauważyłem nigdy, aby był propagowany nazizm, by ktoś nosił nawiązujące do tego ruchu emblematy – powiedział.
Dodał, że prezes stowarzyszenia Mateusz S. miał mundur, ale F. nie był w stanie sprecyzować, jakiej formacji. Uznał to jednak za naturalne, bo wiedział, że S. bierze udział w rekonstrukcjach historycznych. Zeznał też, że wiedział o przynależności S. do subkultury skinheadów, ale nie interesował się tym.
Zarówno sędzia Bożena Klimaszewska, prokurator Jacek Pańczyk, jak i pełnomocnik starosty wodzisławskiego pytali Grzegorza F. o jego wiedzę na temat działalności stowarzyszenia. Świadek zeznał, że nie pamięta żadnego formalnego zebrania wszystkich członków DiN, nigdy nie był też na takim spotkaniu w jego siedzibie. Nie pamiętał, by zapoznał się ze statutem organizacji, wiedział jednak, że DiN ma status organizacji pożytku publicznego.
Nie znał też sprawozdań finansowych stowarzyszenia, ale nie budziło to jego zastrzeżeń ani podejrzeń. Pytany przez prokuratora o to, dlaczego zdecydował się wystąpić ze stowarzyszenia, powiedział, że mało działał w nim, czas wolny wolał poświęcić rodzinie i w tej sytuacji nie chciał, by jego nazwisko figurowało w dokumentach DiN.
"Byłam na niego zła"
Drugim świadkiem była technik administracji Elżbieta J., której partner uczestniczył w "urodzinach Hitlera". Zeznała, że na prośbę swojego wieloletniego znajomego Mateusza S. podpisała dokumenty, które przywiózł jej do domu.
- Mówił, że to organizacja dobroczynna i będzie pomagać innym. Zgodziłam się, bo znałam go długo i mu ufałam. Nie chciałam być działaczem, myślałam po prostu, że Mateusz musi mieć określoną liczbę podpisów, żeby założyć tę organizację – powiedziała. Na tym jednak – jak zeznała Elżbieta J. – miała się zakończyć jej rola jako członka założyciela. Nie uczestniczyła w żadnym zebraniu, nie miała informacji o jego działalności, nie płaciła składek i nie otrzymywała informacji o sytuacji finansowej stowarzyszenia. Potwierdziła jedynie, że była raz na imprezie surwiwalowej organizowanej przez stowarzyszenie i obserwowała zawody. Widziała wówczas baner DiN, zauważyła go też w internecie na zdjęciach z Marszu Niepodległości w Warszawie.
Jak zapewniła, nie interesowała się zupełnie działalnością stowarzyszenia. Nie widziała też nigdy żadnych symboli nazistowskich u członków organizacji, nie pamiętała żadnych wypowiedzi, które mogłyby wskazywać na sympatię do tego ruchu, któremu – jak podkreśliła – jest przeciwna.
Potwierdziła, że Mateusz S., którego poznała w dyskotece w wieku 15 lub 16 lat, był wówczas członkiem subkultury skinheadów, ale nie pytała go o to, a później zmienił styl ubierania.
Elżbieta J. zeznała też, że jej partner i ojciec dwojga jej dzieci poszedł na "urodziny Hitlera" zaproszony telefonicznie przez kolegę na ognisko. O przebiegu tej imprezy nie rozmawiali aż do czasu emisji materiału TVN.
- Byłam na niego zła. Twierdził, że gdyby wiedział, co to za impreza, to by na nią nie poszedł – powiedziała świadek. Elżbieta J. i jej partner wypisali się ze stowarzyszenia Duma i Nowoczesność z końcem ubiegłego roku.
Pomysł zrodził się podczas spotkania z kolegami
Trzeci przesłuchany w piątek świadek, górnik Paweł B., pozostaje członkiem stowarzyszenia, a w pierwszym etapie działalności był jego sekretarzem. Zeznał, że idea jego powołania zrodziła się podczas luźnego spotkania kolegów przy piwie. Później brał udział w dwóch zebraniach założycielskich. Podczas nich Mateusz S. przedstawiał cele i statut stowarzyszenia. Paweł B. powiedział też, że ci członkowie, którzy płacili składki, otrzymywali newslettery z dokładnym rozliczeniem przychodów i wydatków. W opinii Pawła B. Mateusz S. interesuje się historią II wojny światowej i nazizmem, o czym miały świadczyć pozycje, jakie miał w domowym księgozbiorze.
Wszyscy zeznający w piątek świadkowie zeznali też, że wiedzieli o zbiórce organizowanej przez stowarzyszenie na rzecz Afrykanerów, czyli – jak to sprecyzował Grzegorz F. – "białych kolonizatorów Afryki" w RPA.
Nie znali jednak zebranej kwoty i nie potrafili sprecyzować, do kogo trafiły paczki żywnościowe kupione z pieniędzy zbieranych do puszek m.in. w Rybniku, choć przypomnieli sobie, że widzieli w internecie zdjęcia potwierdzające, że pomoc dotarła na miejsce. Nie wiedzieli też, czy zbiórka została zgłoszona zgodnie z obowiązującymi przepisami.
Stowarzyszenie chce oddalenia wniosku
Terminy kolejnych rozpraw przed gliwickim sądem rejonowym wyznaczono na 1 i 8 lutego oraz na 3 marca. Zeznania członków założycieli stowarzyszenia mogą być istotne dla ustalenia, czy rejestracja tej organizacji w 2011 roku nie była obarczona wadami prawnymi.
O rozwiązanie stowarzyszenia, którego siedziba mieści się w Wodzisławiu Śląskim, wnioskują starostwa wodzisławski i Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. DiN domaga się oddalenia wniosku o rozwiązanie.
Reportaż "Superwizjera"
W styczniu 2018 roku dziennikarze "Superwizjera" TVN ujawnili wyniki swego dziennikarskiego śledztwa. Na nagraniach, które zostały zarejestrowane ukrytą kamerą, pokazano między innymi zorganizowane w maju 2017 roku w lesie nieopodal Wodzisławia Śląskiego "obchody urodzin" Adolfa Hitlera.
Materiał pokazywał między innymi rozwieszone na drzewach czerwone flagi ze swastykami i "ołtarzyk" ku czci Hitlera z jego czarno-białą podobizną oraz wielką drewnianą swastyką nasączoną podpałką do grilla, która po zmroku została podpalona. Widać było też uczestników spotkania przebranych w mundury Wehrmachtu, wznoszenie toastów "za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę" oraz częstowanie tortem w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy.
Dziennikarze TVN pokazali także zamknięty dla przypadkowych osób festiwal Orle Gniazdo. Grające tam zespoły wykonywały utwory sławiące nacjonalizm, faszyzm oraz atakujące mniejszości narodowe i seksualne. Można było zobaczyć moment, na którym po wezwaniu ze sceny publiczność zaczęła wykonywać gest hitlerowskiego pozdrowienia.
W lutym ub.r. Duma i Nowoczesność zamieściła na swojej stronie internetowej oświadczenie, w którym napisano, że stowarzyszenie "nie było organizatorem urodzin Adolfa Hitlera 13 maja 2017 r. w Wodzisławiu Śląskim, nie planowało tego wydarzenia, a zarząd stowarzyszenia nie wyraził zgody na organizację takiej imprezy".
Kolejnych sześciu oskarżonych
Do sądu trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko organizatorom i uczestnikom obchodów "urodzin" Adolfa Hitlera. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zarzuciła sześciu osobom propagowanie nazistowskiego ustroju państwa. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte na polecenie Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry w styczniu 2018 roku, w dniu emisji reportażu w telewizji TVN dotyczącego obchodów "urodzin Hitlera", który miały miejsce ponad pół roku wcześniej w lesie w Wodzisławiu Śląskim. Na polecenie prokuratury zatrzymano wówczas uczestników tego spotkania i przeszukano ich mieszkania. Znaleziono w ich domach flagi, odznaki, naszywki i publikacje o symbolice nazistowskiej. Wszyscy podejrzani w tej sprawie, który zostali zatrzymani przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, usłyszeli zarzuty propagowania nazistowskiego ustroju poprzez zorganizowanie i przeprowadzeniu 128. rocznicy urodzin przywódcy Rzeszy Niemieckiej, w trakcie której pochwalano, afirmowano te rządy, prezentowano i wykorzystywano emblematy, nagrania i teksty oraz inne gesty nawiązujące do symboliki nazistowskiej.
Prowadząca śledztwo w tej sprawie gliwicka prokuratura oskarżyła już wcześniej jednego z uczestników "urodzin" - Adama B. - który dobrowolnie poddał się karze. Poza propagowaniem nazizmu B. odpowiadał także za nielegalne posiadanie broni - pistoletu i kilkunastu sztuk amunicji.
Sąd w Wodzisławiu skazał go na ponad 13 tys. zł grzywny i zobowiązał go do pokrycia kosztów postępowania.
Autor: js//plw / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN