Dwóch członków załogi JAKa-40, którzy 10 kwietnia lądowali z dziennikarzami w Smoleńsku, nie zostanie usuniętych ze służby, ani zdegradowanych - dowiedział się portal tvn24.pl. We wtorek przełożony dyscyplinarny żołnierzy wydał orzeczenie, zgodnie z którym mogą liczyć na łagodne potraktowanie. Zdecydował o tym nienaganny przebieg ich dotychczasowej służby. Trzeci członek załogi jeszcze czeka na decyzję
Wojsko nie podaje informacji o karach dla członków załogi JAKa-40, bo nie pozwalają na to zapisy "Ustawy o Dyscyplinie Wojskowej". Zgodnie z nią wojskowe postępowanie dyscyplinarne jest jawne tylko dla jego uczestników.
Jak udało nam się ustalić kara jest jednak łagodna. W postępowaniu wzięto bowiem pod uwagę przebieg dotychczasowej służby członków załogi samolotu oraz to, że złamanie obowiązujących procedur podczas lądowania w Smoleńsku miało charakter incydentalny.
- Teoretycznie przełożony dyscyplinarny mógł zdecydować o odwołaniu ich z zajmowanego stanowiska służbowego, albo usunięciu z zawodowej służby wojskowej. Teoretycznie, bo od początku tak radykalna kara nie wchodziła jednak w grę - mówi nasze źródło zbliżone do sprawy. Według informacji tvn24.pl członkowie załogi JAKa-40 ukarani zostali jedną z dwóch lżejszych kar: "karą pieniężną" albo "ostrzeżeniem o niepełnej przydatności na zajmowanym stanowisku służbowym". Ta ostatnia oznacza mniej więcej tyle, że w przypadku kolejnego przewinienia dyscyplinarnego rozważona zostanie możliwość zdegradowania wojskowego.
Wojskowi mogą od decyzji się odwołać.
Jeden czeka
Informacje o zakończeniu postępowania dyscyplinarnego w pierwszej instancji potwierdza rzecznik Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz. - Orzeczenie przełożonego dyscyplinarnego tych żołnierzy zostało wydane we wtorek. Dotyczy ono dwóch członków załogi JAKa-40, wobec których postępowanie wznowiono 7 marca - ujawnia.
Na orzeczenie kary wobec ostatniego z pilotów przełożony dyscyplinarny ma czas do połowy kwietnia - jego postępowanie odwieszono bowiem później, a czynności wyjaśniające muszą zakończyć się w terminie 30 dni od ich rozpoczęcia. Najprawdopodobniej on także otrzyma podobną karę, co pozostali koledzy.
Lądowanie poniżej minimów
JAK-40 z dziennikarzami na pokładzie lądował w Smoleńsku 10 kwietnia o godzinie 7:15. Według materiałów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która prowadzi odrębne postępowanie w tej sprawie, piloci wykonali ten manewr w warunkach poniżej minimów lotniska. Podobnymi informacjami dysponuje komisja, działająca pod przewodnictwem Jerzego Millera.
W chwili lądowania maszyny z dziennikarzami podstawa chmur wynosić miała około 60 metrów a widzialność pozioma nie przekraczała 1000 metrów. Pierwszym pilotem JAKa-40 był por. Artur Wosztyl, drugim pilotem por. Rafał Kowaleczko a technikiem pokładowym st. chor. Remigiusz Muś.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sierż. szt. Jacek Grześkowiak / 36. SPLT