|

"Samej powodzi to ja się nie boję. Rachunku za wodę się boję"

Jak do Żagania przyszła powódź, to pani Teresa nalała całą wannę wody. - Powodzi to ja się nie boję. Rachunku za wodę się boję. Sama jestem, ciężko mi się żyje. W domu latarkami świecę, bo nie mam na światło. Biorę dużo leków - opowiada 78-letnia Teresa, którą ewakuowano do ośrodka sportowego Arena, gdzie trafili głównie seniorzy, którzy mieszkają samotnie.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Na Dworcowej tak walili do każdych drzwi, że pani Jolancie prawie serce z piersi wyskoczyło.

- Wie pani, jak się przestraszyłam? Wpadali do każdego, nawet do ludzi z czwartego piętra. Kazali wychodzić wszystkim tak, jak stali. Dwie minuty dali nam na zabranie rzeczy.

- I co pani wzięła? - pytam.

Jolanta: - A nic, parę ubrań. Telefon jeszcze chwyciłam i tyle.

- A pani? - zwracam się do seniorki, która siedzi przy stoliku obok.

 - Piżamy nie wzięłam, a może każą nam tu spać? - mówi pani Kazimiera.

Teresa: - A ja zdążyłam wziąć tylko leki na depresję. O, pani zobaczy - Teresa pokazuje pudełko z lekami. - Takie mi psychiatra przepisał. Bo ja straszne lęki mam.

Żagań, 18 września 2024
Żagań, 18 września 2024
Źródło: Lech Muszyński / PAP

Bóbr jak Dunaj

Godzina 10 rano w czwartek, jadę w stronę Żagania trasą od Zielonej Góry. Przede mną tylko jeden samochód, za to w przeciwną stronę mija mnie sznur aut. Rzeka Bóbr w Żaganiu o godzinie 6.50 przekroczyła 751 cm, a stan alarmowy to 400. Fali kulminacyjnej służby spodziewają się przed południem. Docieram na miejsce. Pogoda jest piękna, tłumy ludzi na bulwarach spacerują wzdłuż Bobru, wszyscy robią zdjęcia. Wiele ławeczek jest już pod wodą, tuż za nimi rwąca rzeka.

IMG_0902 (1)
Bóbr w Żaganiu wezbrany "jak Dunaj". Mieszkańcy nie pamiętają takiego poziomu rzeki
Źródło: tvn24.pl

Stoję na moście koło elektrowni wodnej. Obok o barierkę opiera się pani z pieskiem.

- Bóbr jak Dunaj, czegoś takiego to nigdy nie widziałam, a mieszkam tu od 30 lat - zauważa.

Pani Barbara pochodzi ze Świętokrzyskiego, do Żagania przeniosła się z mężem.

- Mam szczęście, że mieszkam w miejscu, gdzie woda nie przyjdzie - mówi.

Idziemy wzdłuż bulwarów. Jedna kładka zamknięta, druga też. Przy drugiej stoi radiowóz, w środku pięciu policjantów. Pytam, jak sytuacja.

Woda na bulwarach
Woda na bulwarach
Źródło: Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej w Gorzowie Wlkp.

- Stabilnie - mówią. - O inne rzeczy proszę pytać rzecznika policji - dodają.

Barbara z dezaprobatą: - A ich potrzeba aż pięciu do pilnowania kładki?

Trasa spacerowa wzdłuż Bobru robi wrażenie. Po lewej rzeka, po prawej Pałac Książęcy, dużo zieleni. Po kolei zamykane są kolejne zalane ulice nad rzeką: Włókniarzy, Dworcowa, Starowiejska, Skarbowa.

- Niech pani idzie zobaczyć zalane domy i ulice, póki jeszcze puszczają przez most. Ludzi z tych ulic ewakuowano do ośrodka sportowego Arena - mówi mi Barbara.

Zalane ulice w Żaganiu
Zalane ulice w Żaganiu
Źródło: Lech Muszyński/PAP

Przechodzę przez most, jestem na miejscu. Wozy strażackie zagradzają przejście.

Dwie kobiety taszczą worki z piaskiem.

- Na razie woda jest tylko w piwnicy, od podwórka studzienka wybiła. Ale sąsiadów, którzy mieszkają naprzeciwko, już stąd zabrali. Przymusowa ewakuacja - mówi starsza.

- Tam znajomy pizzę dla nich wozi - mówi młodsza, jak się okazuje, synowa tej pierwszej.

- Rollo się nazywa. Dają ludziom pizzę za darmo.

Pizzeria Rollo mieści się w głębi Osiedla na Górce. Docieram na miejsce, pachnie pizzą na całe podwórko. Spory lokal, ale w środku pusto. Na drzwiach kartka: "W dniu dzisiejszym pizzeria nieczynna. Przepraszamy".

Przez szybę widzę, że w środku ktoś jest. Dziewczyna składa pudełka na pizzę, chłopak wyciąga łopatą ciasto z pieca, a trzeci nosi produkty.

Wchodzę.

- Mamy zamknięte - słyszę.

- Podobno państwo pizzę rozwożą dla powodzian - mówię.

- To prawda, ale my nie chcemy się chwalić czy coś. Po cichu chcemy pomóc - mówi chłopak, który wyjmuje pizzę z pieca.

- To chociaż zdjęcie - próbuję przekonać drugiego chłopaka za ladą.

- Jedno może być - mówi.

Lokalna pizzeria pomaga powodzianom z Żagania
Lokalna pizzeria pomaga powodzianom z Żagania
Źródło: tvn24.pl

- Jadą państwo do Areny? - pytam. - Tam są ewakuowane osoby. Wybieram się tam.

- O, to tam też pojedziemy - mówią.

Pytam, czy mogę się z nimi zabrać, ale pizzy w aucie jest tyle, że w samochodzie brakuje miejsca.

Docieram na piechotę. Po kilku minutach mijamy się pod ośrodkiem sportowym. Dziewczyna przez szybę w aucie pokazuje mi kciuk w górę. Pizza rozdana.

Wchodzę do Areny. Duża zielona hala, pod ścianami stoją zgrzewki wody. Kilkoro mieszkańców ulicy Dworcowej siedzi przy stolikach. Wokół nich torby z ubraniami, z reklamówek wystają podstawowe przedmioty: kubki, szczotki do włosów, ładowarki. Po drugiej stronie sali siedzi grupka nastolatków. Przy drabinkach ustawiono łóżka polowe. Na każdym leży fioletowy koc.

Łóżka polowe w hali sportowej w Żaganiu
Łóżka polowe w hali sportowej w Żaganiu
Źródło: tvn24.pl

- Czternaście, piętnaście. Jest piętnaście łóżek - liczy Olga.

Na oko ma może trzynaście lat, do Polski przyjechała z Charkowa.

- Z mamą, bratem i babcią, która tam siedzi - Olga wskazuje swoją babcię. - Ale nie mówi po polsku - zastrzega.

Olga robi na sali jedną gwiazdę, potem drugą. Staje na głowie, potem znów przewrót. Już się trochę nudzi.

- Mama szuka brata, bo on nie wie, że my ewakuowani. Wróci do domu, a nas nie będzie, kluczy nie ma. Tam, pod ścianą, stoją nasze torby, wszystko pakowałam jak leci. Normalnie pięściami dopychałam, o tak - mówi Olga i boksuje powietrze.

- Lekcje w szkole macie? - pytam.

- Na razie odwołane, ale mają być zdalnie.

- A jak długo jesteście w Polsce?

- Dwa lata. Polskiego nauczyłam się w miesiąc. Reszta rodziny w Ameryce, ale ja zostanę w Polsce, bo mi się tu bardzo podoba.

Ośrodek sportowy w Żaganiu, gdzie ewakuowano powodzian
Ośrodek sportowy w Żaganiu, gdzie ewakuowano powodzian
Źródło: tvn24.pl

Poza rodziną dziewczynki z Ukrainy w ośrodku Arena umieszczono głównie seniorów.

- My wszyscy to ludzie samotni, nie mamy gdzie iść. To nas tu wzięli - wyjaśnia Kazimiera.

Ośrodek Arena w Żaganiu. Ewakuowani seniorzy mają spędzić tu noc
Ośrodek Arena w Żaganiu. Ewakuowani seniorzy mają spędzić tu noc
Źródło: tvn24.pl

Wanna wody dużo kosztuje

- Jak człowiek jest sam, to mu ciężko - wzdycha pani Teresa. Ma 78 lat, w Żaganiu mieszka od urodzenia.

Teresa: - Były w Żaganiu powodzie, ale na ewakuacji to jestem pierwszy raz. Takiego wielkiego Bobru to ja nigdy nie widziałam. Na Dworcowej sama mieszkam, choć mam córkę i syna. Oni oboje bardzo schorowani, na rentach. Operacje kręgosłupa mieli, przepukliny im się takie porobiły od pracy, że już mam dzieci niepełnosprawne. Wnuk z rodziną w Poznaniu. Tak wpadli nagle po nas, nie miał mnie kto do siebie wziąć.

Jak przyszła powódź, pani Teresa nalała całą wannę wody.

- Samej powodzi to ja się nie boję. Rachunku za wodę się boję. No i martwię się teraz, jak za to zapłacę. Wieczorami palę latarki, bo nie starczało czasem na prąd. Rachunki takie drogie. A ja pieniędzy nie mam, komornika mam na głowie. Taka schorowana jestem, że tych chorób to już spamiętać nie mogę.

Zastanawia się.

- Naliczyłam chyba z dziesięć chorób. Operację miałam na woreczek, mam guza na płucach, migotanie przedsionków, miażdżycę… no i ta depresja - wymienia. - Mam takie zawroty głowy, że wstawać czasami nie mogę. Przy łóżku wszystko trzymam, żeby po mieszkaniu nie chodzić, chociaż to mała kawalerka. Jedynie 29 metrów kwadratowych. Ale jak człowiek upadnie, to kto go podniesie? Na opiekunkę z MOPS czekam już kilka miesięcy (Opiekunka z MOPS przysługuje osobom samotnym, które z powodu wieku, choroby lub innych przyczyn wymagają pomocy innych osób, a są jej z różnych przyczyn pozbawione - red.). Nie ma ludzi do tej pracy, a takich osób jak ja jest mnóstwo - opowiada Teresa.

Kazimiera: - Już nie mów o chorobach, bo panią wystraszysz.

z nowogrodu bobrzańskiego
Nowogród Bobrzański i Żagań walczą z falą powodziową
Źródło: TVN24

Seniorki myślą o Villas

Teresa zmienia temat.

- A pani męża ma? - pyta mnie.

- Nie mam - odpowiadam.

- Znajdzie się. Ja to miałam nawet dwóch. Pierwszego to jeszcze w szkole gastronomicznej poznałam. Fajny to był chłop, zakochałam się i tej szkoły gastronomicznej nie skończyłam. Córkę urodziłam zaraz po osiemnastych urodzinach. A potem miałam kolejnego męża, niestety już nie żyje. A pani to sobie kogoś jeszcze znajdzie, niech pani się nie martwi.

Kazimiera: - Teraz to młodzi ślubów brać nie chcą.

- A jak biorą, to zaraz rozwód. Ja pani powiem dlaczego - pani Jolanta nachyla się w moją stronę. - Mam już ponad 80 lat i trochę przeżyłam. Te małżeństwa to się teraz rozpadają, bo jak się pokłócą, to jedno w sypialni śpi, a drugie w salonie. Kiedyś był jeden pokój i trzeba było jakoś żyć. Dwie noce człowiek spał obrażony i odwrócony do ściany, ale w końcu jakoś musiał się pogodzić.

Śmiejemy się.

- A pani skąd jest? - pyta Teresa.

- Z Krosna Odrzańskiego - mówię.

- Tam u was to i Bóbr, i Odra. To was zaraz też zaleje. A pani rodzina skąd przesiedlona? - dopytuje.

- Z Wileńszczyzny - odpowiadam.

- A my z Gruzji, z Tbilisi. Moja babcia, rocznik 1872, to na cmentarzu w Warszawie jest pochowana. Mieszkała przy ulicy Pięknej. Miała aż dwanaścioro dzieci. Imię Teresa to właśnie po niej mam. A pani po kim ma imię? - pyta.

- Po aktorce Idze Cembrzyńskiej - mówię.

Kazimiera: - Piękna kobieta z niej była.

Jolanta: - Bardzo piękna. Mnie się Wioletta Villas też podobała. Myślałam dziś o niej, bo jej miasteczko rodzinne zniszczone. W telewizji pokazywali.

Kazimiera: - Z Lewina Brzeskiego.

Jolanta: - Ludzie tam wszystko potracili, aż się płakać chce. Woda gorsza jest niż ogień.

bojan 2
Ewakuacja Lewina Brzeskiego (woj. opolskie)
Źródło: TVN24

Płyty są, gramofonu nie ma

Seniorki wzdychają, kręcą się na niewygodnych krzesłach.

- Człowiek by kablówkę obejrzał, ale nie ma jak - mówi Teresa. - I co, kochana, wielka jest woda, jak tu do nas szłaś? Biedronka zalana? Bo my nie mamy żadnych informacji.

- Skate park pod wodą, nie widać już rzeźby żaby na bulwarach - mówię.

- Ojej, to źle, to źle - Teresa podpiera głowę. - I kiedy nas do domu puszczą?

Zalany skate park w Żaganiu
Zalany skate park w Żaganiu
Źródło: tvn24.pl

Jolanta patrzy na mnie.

- Pani może głodna? - pyta.

Kazimiera: - Niech pani ciepłej pizzy zje. Przynieśli tu nam z jednej pizzerii.

Żagań. Ulice niedaleko rzeki Bóbr pod wodą.
Żagań. Ulice niedaleko rzeki Bóbr pod wodą.
Źródło: tvn24.pl

- Dziękuję, najedzona jestem - mówię.

- Siłę dziecko musisz mieć, chociaż kawałek - namawiają mnie już wszystkie. 

Teresa odkłada kawałek pizzy do pudełka.

- Dobre, ale dla mnie za tłuste. Zaszkodzi mi. Tyle chorób, to już nic nie można jeść. Chleb z masłem.

Jolanta: - A masło teraz osiem złotych!

- I kogo na to stać? Ja mam do wydania ledwo kilka złotych dziennie. Dużych potrzeb nie mam, tylko na leki muszę mieć, na chleb. Jedno tylko marzenie mam. Zostawiłam w domu cenną rzecz, moje płyty gramofonowe, a na płytach Wodecki, Kaczmarski. Ja, proszę pani, ich kocham. Tylko że gramofonu nie mam. Trzysta złotych za taką rzecz to dla mnie jest majątek. A jak człowiek w domu całymi dniami sam, to chociaż muzyki by posłuchał.

Brzeźnica, woj. lubuskie. Mieszkańcy przygotowują się na nadejście wody, 19.09, godz. 10.14
Źródło: TVN24

Odzywa się pan, który do tej pory nie zabierał głosu.

- Nie chcę pani wyganiać, ale jak pani na Krosno wraca, to niech pani już jedzie. Piszą, że Czerna Wielka może wylać, zaraz drogi zamkną.

Żegnam się ze wszystkimi.

Teresa: - Niech panią Bóg błogosławi. Co się mówi? Amen! I niech pani mnie też pobłogosławi, przyda się. A gdzie można będzie przeczytać artykuł?

- W sieci, wyślę pani SMS-em link - mówię.

- Och nie, to nie przeczytam. Tego wynalazku internet to ja w telefonie nie mam.

Imiona bohaterów zostały zmienione.

Czytaj także: