Na początku czerwca w Będzinie zaginął 12-letni Michał. Chłopca szukało całe miasto. Podczas poszukiwań wyszło na jaw, jak wiele tajemnic kryło jego życie. Chłopiec przyjaźnił się z bezdomnymi, odwiedzał opuszczone budynki przez nich zamieszkane. Czego mógł szukać 12-letni chłopiec w takich miejscach, czego mu brakowało? Materiał programu "UWAGA!" TVN.
- Michał przyszedł ze szkoły. A że nie było nikogo w domu, otworzył okno i poszedł bawić się na placu zabaw. Wszyscy go widzieli, ale nagle gdzieś się "rozpłynął". Chodziłam z moją siostrą, szukałyśmy go, pytałyśmy ludzi czy go nie widzieli, nawet mieliśmy pójść w te krzaki zajrzeć – mówi płacząc Małgorzata Łyczak, matka Michała. Po ośmiu dniach od zaginięcia Michała jego ciało znaleziono w krzakach kilkadziesiąt metrów od domu. Wstępnie policja wykluczyła, aby ktoś się przyczynił do jego śmierci. Przy ciele chłopca znaleziono pojemniki z gazem do zapalniczek. Chłopiec nie wrócił na noc we wtorek, jednak ojciec zgłosił zagniecie dopiero w czwartek. Wiele osób zarzuca mu, że zrobił to za późno. - Naprawdę nie wiem, czemu tak późno zgłosiłem jego zaginięcie. Może myślałem, że jest gdzieś u kolegów. Teraz sam nie umiem sobie na to odpowiedzieć. Bałem się, żeby mi dzieci nie odebrali, bo po prostu nie dawałem sobie rady z jego wychowywaniem - tłumaczy Piotr Merta, ojciec Michała.
Rozbita rodzina
Ojciec bał się odebrania dzieci, bo już raz jego synowie trafili do domu dziecka. W 2009 roku, po tym jak rozpadł się związek rodziców Michała, on i jego starszy brat trafili do placówki opiekuńczej, w której spędzili dwa i pół roku. W tym czasie ojciec starał się o odzyskanie synów. Zamieszkali oni razem z nim w Będzinie na osiedlu domów komunalnych. Matce Michała odebrano prawa rodzicielskie. Sąd uznał, że jest ona niewydolna wychowawczo. Kobieta rzadziej teraz widywała chłopców, mieszka w innym mieście, gdzie założyła nową rodzinę.
Chodziliśmy po różnych melinach, opuszczonych budynkach. Ćpaliśmy tam gaz z zapalniczek. Jak pierwszy raz tego spróbowaliśmy, to goniliśmy kurczaki i wtedy Michałowi się to spodobało. Ale nic innego nie próbowaliśmy. Tylko tego gazu próbowaliśmy, bo podobno najbezpieczniejszy był. Tak nam powiedzieli bezdomni. Patryk, kolega Michała
- Przeżyłam z Piotrem 12 lat. Było między nami różnie. Chciałam się z nim rozstać. Wszystkiego próbowałam. Pewnego dnia wyszłam, zamknęłam za sobą drzwi i zostawiłam Piotra z dziećmi na trzy dni. Ale nie zostawiłam ich samych, a on sam zawiózł dzieci do ośrodka. Michał na pewno nie miał lekko, bo dużo w życiu przeszliśmy. Nigdy nie mieliśmy własnego mieszkania, były przeprowadzki. Ale staraliśmy się, żeby mieli wszystko. Pewnego dnia dzieci trafiły do ośrodka. Sąd pozbawił mnie władzy rodzicielskiej, do dzisiejszego dnia nie wiem dlaczego. Później dzieci, które go znały, pokazały mi w jakie miejsca chodził mój syn - opowiada matka Michała.
Meliny i gaz z zapalniczek
Rodzice nie wiedzieli, jak chłopiec spędza popołudnia po szkole, jakie miejsca odwiedza. Opowiedział nam o tym jego kolega Patryk, którego poznał na kolonii. - Chodziliśmy po różnych melinach, opuszczonych budynkach. Ćpaliśmy tam gaz z zapalniczek. Jak pierwszy raz tego spróbowaliśmy, to goniliśmy kurczaki i wtedy Michałowi się to spodobało. Ale nic innego nie próbowaliśmy. Tylko tego gazu próbowaliśmy, bo podobno najbezpieczniejszy był. Tak nam powiedzieli bezdomni - mówi Patryk.
Nadzór kuratora
Po niepokojących sygnałach ze szkoły i policji Michał w zeszłym roku został objęty nadzorem kuratora. Toczyło się wobec niego kolejne postępowanie wychowawcze, gdyż podejrzewano, że planował podpalenie bezdomnego. - Sąd wydał postanowienie i zobowiązał nieletniego do poprawnego zachowania w szkole i w domu. Kurator czuwał nad tym obowiązkiem, wielokrotnie przeprowadzał rozmowy z ojcem. Te rozmowy nie przynosiły oczekiwanego skutku. 2 czerwca sąd wydał postanowienie o umieszczeniu chłopca w placówce wychowawczej, a taka procedura trwa do miesiąca, a czasem może potrwać nawet do kilku miesięcy - mówi Sędzia Elżbieta Urbanm, Sąd Rejonowy w Będzinie. - On po prostu wpadł w takie a nie inne towarzystwo. Ja go prosiłem bardzo często by się zmienił. Nic się nie dało mu zabronić, wyperswadować - tłumaczy Piotr Merta, ojciec Michała. Badania DNA potwierdziły, że znaleziony chłopiec to Michał. Jednak przyczyna śmierci chłopca jest cały czas nieznana. Wiele tajemnic wyjaśnią dopiero szczegółowe wyniki z sekcji zwłok.
Autor: dln\mtom / Źródło: UWAGA! TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Maciej Skóra