- Był inny niż wszyscy. Miał swój świat, ciągle komputery. Na dworze to go nigdy nie było widać - tak 16-letniego Maksymiliana z Żychlina pod Kutnem opisuje jego koleżanka ze szkoły, Angela. Chłopak wraz z kolegą przyznał się do zabicia swojej babci. Wiadomo, że Maksymilian i Grzegorz byli fanami brutalnych gier. Czy to mogło mieć wpływ na ich zachowanie? Reportaż magazynu "Uwaga".
Do tragedii doszło w sobotę, 9 maja w Żychlinie (woj. łódzkie). W domu znaleziono zwłoki 67-letniej babci Maksymiliana oraz jego 10-letnią kuzynkę z pociętymi rękami i plecami. Życiu dziewczynki nic nie zagraża.
Podejrzani o morderstwo chłopcy - Maksymilian i Grzegorz - ukrywali się na opuszczonej posesji tuż za miastem. Mieli przy sobie noże i koktajle Mołotowa.
- Zamierzali się bronić podczas zatrzymania, ale ich zaskoczyliśmy - mówi Paweł Witczak z Komendy Powiatowej Policji w Kutnie. Dodaje, że chłopcy byli poplamieni krwią.
Z ustaleń policji wynika, że chłopcy przygotowywali się do zbrodni - liczne ciosy zadawali nożem, który Maks kupił dzień przed tragedią.
Wiadomo, że żaden z nich nie był wcześniej karany a w ich domach nie było interwencji policji.
"Urządził jatkę osobie, która go kochała najbardziej na świecie"
Nastolatkowie wychowywali się w niepełnych rodzinach. Matka Maksymiliana wyjechała do innego miasta, wychowywała go babcia. Matka Grzegorza pracowała w Anglii.
Wujek Maksymiliana i syn zamordowanej 67-letniej kobiety opowiada, że jego matka wprost przepadała za nastoletnim wnukiem. - Mama była w nim rozkochana! A on? Kupił wcześniej nóż i przygotował się do tego. Urządził jatkę osobie, która go kochała najbardziej na świecie! - mówi.
Dodaje, że Maksymilian od dawna zachowywał się, jakby był psychicznie chory.
- Tyle że do mojej mamy i siostry, to nie docierało. On przecież dawniej dźgnął dziewczynkę długopisem! A one ukrywały to przede mną, bo ja bym zrobił z tym porządek! Już dawno temu! - opowiada.
Mężczyzna nie ukrywa, że ma w sobie chęć zemsty za to, co nastolatek zrobił jego bliskim. - Niech się modlą, żebym zmarł - mówi.
Problemy w szkole
Maksymilian i Grzegorz byli uczniami gimnazjum w Żychlinie. Kilka miesięcy temu Maksymilian zaatakował podczas przerwy jedną z uczennic. - Gonił ją po całej szkole, złapał za szyję i zaczął dusić. Odciągnęły go dopiero dwie panie - relacjonują jego koleżanki.
Dyrekcja szkoły stanowczo odmówiła rozmowy reporterowi "Uwagi!". Burmistrz Żychlina, Grzegorz Ambroziak poinformował natomiast, że po tamtym wydarzeniu wezwano do szkoły mamę Maksymiliana.
- Stwierdziła, że chłopiec jest pod opieką specjalisty - tłumaczy Ambroziak.
Człowiek jak z "Sali samobójców"
Koleżanka Maksa mówi, że był "ukochanym wnusiem babci". Charakteryzuje go też jako "odludka".
- Był inny niż wszyscy. Miał swój świat, ciągle komputery. Na dworze to go nigdy nie było widać - mówi Angela w rozmowie z reporterem "Uwagi!". Dodaje, że w szkole był "popychadłem", rówieśnicy wyśmiewali go i dokuczali mu.
Być może brak stałej opieki rodziców i wyobcowanie wśród kolegów sprawiło, że chłopcy uciekali w wirtualny świat gier komputerowych. Nie wiemy dokładnie, w jakie grali. - Półki w jego pokoju były wypełnione grami komputerowymi. Były też książki o zabójstwach. To był człowiek jak z "Sali samobójców" - dodaje Angela.
Po tragedii, jaka wstrząsnęła Żychlinem, dyrekcja szkoły poprosiła o pomoc psychologów i terapeutów zajmujących się wpływem gier komputerowych na młodzież. - Jesteśmy po spotkaniach we wszystkich klasach. Moi trenerzy natychmiast zauważyli, że jest tu dużo dzieci o bardzo silnym pobudzeniu. Niektóre emocje, nawet ruchy są dokładnym odwzorowaniem tego, co widzą w świecie cyfrowym - mówi prof. Mariusz Jędrzejko z Centrum Profilaktyki Społecznej.
Choć brutalne gry przeznaczone są dla dorosłych, w praktyce nie ma żadnego problemu ze znalezieniem ich w sieci. Młodzi ludzie - jak mówią rówieśnicy Maksymiliana - mogą też bez problemu kupić tego rodzaju gry.
- Rodzice kompletnie nie rozumieją wpływu technologii cyfrowej na rozwój emocjonalny dziecka - dodaje prof. Jędrzejko.
Maksymilian i Grzegorz trafili do policyjnej izby dziecka. W ciągu trzech miesięcy sąd rodzinny zdecyduje, czy za morderstwo będą sądzeni jak dorośli. Jeżeli tak się stanie, może im grozić nawet dożywocie.
Autor: Grzegorz Kuczek, "Uwaga"//db / Źródło: UWAGA! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN | Dariusz Łapiński