Tomasz G. skazany na 25 lat więzienia za zlecenie zabójstwa Dyrektora Centrum Likwidacji Szkód PZU w Bydgoszczy Piotra Karpowicza, zgłosił się na policję. Na komendzie pojawił się w towarzystwie swojego adwokata. Mężczyzna zniknął w ubiegłym tygodniu tuż po ogłoszeniu wyroku sądu. Policja poszukuje jeszcze trzech innych skazanych.
Jak poinformował na antenie TVN24 nadkom. Maciej Daszkiewicz z kujawsko-pomorskiej policji, mężczyzna pojawił się na komisariacie ok. godz. 2 w nocy z wtorku na środę. Po godz. 8 trafił do aresztu.
- Respektuje decyzje sądu, choć zaznacza, że czuje się niewinny - powiedział Krzysztof Ogrodowicz, obrońca Tomasza G. Adwokat nie chciał wyjaśnić co działo się z jego klientem od momentu wydania wyroku skazującego do ostatniej nocy.
Skazany na 25 lat
Wyrok w głośnej sprawie zabójstwa dyrektora Centrum Likwidacji Szkód PZU Piotra Karpowicza zapadł w ubiegłym tygodniu. Za zbrodnię sprzed szesnastu lat został skazany Tomasz G., bydgoski dealer mercedesa. Za zlecenie zabójstwa dostał 25 lat więzienia, tyle samo ile Henryk L., ps. Lewatywa, który miał Piotrowi G. pomagać w zorganizowaniu morderstwa, oraz Adam S., ps. Smoła, który strzelił do Piotra Karpowicza. Za pomoc w zatarciu śladów zbrodni wyroki usłyszeli też Tomasz Z. (12 lat) i Krzysztof B. (9 lat).
Wszyscy mężczyźni odpowiadali z tzw. wolnej stopy.
Problem w tym, że mimo wyroków, tylko jeden z mężczyzn trafił za kraty.
Tomasz G. po usłyszeniu wyroku miał zwyczajnie wyjść z sądu. Sąd zasądził kilkuminutową przerwę po odczytaniu kary, a następnie dał czas prokuraturze na wnioski. I kiedy prokurator złożył wniosek o tymczasowe aresztowanie skazanego, mężczyzny już w budynku nie było.
Nakaz doprowadzenia do aresztu dla mężczyzny trafił do najbliższego komisariatu. Funkcjonariusze sprawdzili miejsce zameldowania Tomasza G., hotel w którym zwykle mieszkał. Nigdzie jednak go nie zastali.
Nadal poszukiwani
Za kratki już wcześniej trafił Tomasz Z. Policjanci zastali go w pracy i stamtąd doprowadzili do aresztu.
Nadal nie wiadomo gdzie przebywa trzech innych skazanych. Henryk L. nie pojawił się na ogłoszeniu wyroku, na decyzję sądu czekał na wolności, ponieważ został zwolniony z aresztu ze względu na stan zdrowia. Policjanci, którzy sprawdzali miejsce zamieszkania mężczyzny, nie zastali go.
Adam S., skazany za oddanie strzału do dyrektora bydgoskiego PZU również nie pojawił się na ogłoszeniu wyroku ani nawet w miejscu zameldowania. Z informacji, do których dotarli policjanci wynika, że mężczyzna może przebywać w Berlinie.
Policjanci nie zastali również Krzysztofa B., który "Smole" pomógł po morderstwie w ucieczce z miejsca zbrodni i w tuszowaniu śladów.
Policjanci informują, że teraz zaginionych mężczyzn szukają u ich rodzin i przyjaciół. Kiedy nie uda im się znaleźć skazanych w ten sposób, wtedy muszą zawiadomić o sprawie sąd. Ten może podjąć decyzję o wydaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania lub listu gończego.
Morderstwo sprzed szesnastu lat
Dyrektor Centrum Likwidacji Szkód PZU Piotr Karpowicz zginął wieczorem 19 stycznia 1999 r. na parkingu przed siedzibą firmy przy ul. Wojska Polskiego w Bydgoszczy.
Prokuratura dowodziła, że Karpowicz zginął, bo nie chciał współpracować z mafią i pomagać jej w wyłudzaniu odszkodowań od firm ubezpieczeniowych za samochody, które miały rzekomo uczestniczyć w wypadkach drogowych. Karpowicz odrzucał wnioski o wypłaty fałszywych odszkodowań.
Autor: db/tr / Źródło: tvn24