Pięć lat temu na chodniku rozjechał dwie osoby, ale dostał drugą szansę – zamiast ośmiu, tylko cztery lata więzienia. Po wyjściu na wolność namawia kolegów do brawurowej jazdy, a nagranymi filmami chwali się w internecie. Materiał "Faktów" TVN.
Do tragicznego zdarzenia doszło w Poznaniu pięć lat temu. Mężczyzna miał wtedy 19 lat. Jadąc zbyt szybko swoim samochodem, wjechał na chodnik, uderzył w dwie osoby. Obie zginęły.
- Pamiętam, jak płakał na sali sądowej. Pobyt w zakładzie karnym chyba nic go nie nauczył - mówi teraz Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik jednej z poszkodowanych rodzin.
"Wielka skrucha"
- Była wielka skrucha z jego strony. Wydawało się, że chłopak chce sobie życie odebrać za te krzywdy, które wyrządził - wspomina Arkadiusz Kuzio z Akademii Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Szczecinie.
Młody wiek i wyrzuty sumienia skłoniły krewnych ofiar do tego, by dać mu szansę. Zgodzili się, by mężczyzna dobrowolnie poddał się karze. W efekcie zamiast ośmiu lat, spędził w więzieniu cztery. Opuścił zakład karny 10 miesięcy przed terminem.
Namawia do łamania przepisów
24-latek po wyjściu z więzienia miał się dobrze prowadzić - okres próby kończy mu się w styczniu, za pięć lat ma odzyskać prawo jazdy. Jednak, jak pisze "Gazeta Wyborcza", jest inaczej. Mężczyzna jeździ z kolegami - jako pasażer - i namawia ich, żeby łamali przepisy tak, jak kiedyś on. Swoimi wyczynami chwali się w internecie.
- Ponoć jeździ samochodem i się nagrywa, ale czy tak jest, tego nie wiem. Nie potrafię się do tego odnieść, bo nie wiem, co robi. Mogę tylko powiedzieć, że jest warunkowo zwolniony - mówi Aleksander Brzozowski z Sądu Okręgowego w Poznaniu. - Jeżeli rzeczywiście jest tak jak twierdzi "Gazeta", to można by to podciągnąć pod przesłankę rażącego naruszenia porządku prawnego. Bo podżeganie do popełniania innych przestępstw czy wykroczeń jest też czynem zabronionym - dodaje Brzozowski.
Drogowymi popisami mężczyzny zajęła się policja. Na razie nie wiadomo, kogo namawiał do łamania prawa.
- Policjanci zawiadomią sąd penitencjarny tak, by mógł zapoznać się z tymi nagraniami - informuje mł. insp. Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
- On nie dał szansy sobie pomóc. Wydaje się, że powinna zostać podjęta decyzja o cofnięciu warunkowego zwolnienia - dodaje Paplaczyk.
Jak mówi reporter TVN24 Jarosław Kostkowski, jeżeli sąd tego nie zrobi, powrotu mężczyzny do więzienia mogą się domagać krewni ofiar.
Autor: mart//plw / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN