Stały daleko od drogi. Małgorzata była w ciąży, Laura miała trzy lata. Krzysztof S. jechał za szybko. Wypadł z drogi, zmiótł je z pobocza i zabił swoim samochodem, a potem nie udzielił pomocy. Został prawomocnie skazany na 2,5 roku więzienia. Trzy miesiące później wystartował z powodzeniem w konkursie na lekarza w szpitalu. Mija dziewięć miesięcy od wyroku i nadal tam pracuje. I nadal jest na wolności.
Sąd Rejonowy w Żywcu po raz drugi wstrzymał wykonanie kary pozbawienia wolności lekarzowi Krzysztofowi S., który jest sprawcą śmiertelnego wypadku samochodowego. Za każdym razem, kiedy pytamy, dlaczego kara nie jest wykonywana, sąd odpisuje, że nie może odpowiedzieć, bo akta sprawy są w drugiej instancji.
Za każdym razem decyzję sądu w Żywcu zaskarża żywiecka prokuratura, a sąd odwoławczy - Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej -przyznaje rację prokuraturze.
Podobnie stało się dziś.
- Sąd postanowił po rozpoznaniu sprawy zażalenie prokuratury uwzględnić i zmienić zaskarżone postanowienie w ten sposób, że odmówić Krzysztofowi S. wstrzymania wykonania kary - zdecydowała sędzia Beata Hajduga z bielskiego sądu .
Czy to oznacza, że S. wreszcie trafi za kraty?
Odpowiada z wolnej stopy. Nie był dzisiaj na sali rozpraw. Sąd w Bielsku w ogóle go nie widział. Począwszy od ogłoszenia prawomocnego wyroku mężczyzna nie pojawia się na posiedzeniach. Nawet gdyby się stawił, policjanci nie wyprowadziliby go w kajdankach prosto do więzienia. Mógłby wrócić do domu, bo wykonaniem wyroku zajmuje się sąd, który go wydał. W tym przypadku sąd w Żywcu. Czyli ten, który to wykonanie wstrzymuje.
Akta wędrują między miastami. Teraz muszą znowu wrócić do Żywca, gdzie podjęte zostaną kolejne decyzje.
Wyrok
Krzysztof S. nigdy się nie wypierał, że spowodował śmiertelny wypadek. Żaden z sądów, rozpatrujących sprawę, nie miał też co do tego wątpliwości. 22 października 2020 roku mężczyzna zjechał z jezdni w miejscowości Gilowice pod Żywcem. Wjechał do rowu, przejechał kilka metrów i uderzył w podjazd do posesji, gdzie stały 36-letnia Małgorzata, będąca w drugim miesiącu ciąży, i jej trzyletnia córka Laura. Obie zginęły. W żaden sposób nie przyczyniły się do wypadku, jak wykazano w śledztwie i procesie w sądach obu instancji. Były niedaleko domu. Poszły na kawę do sąsiadki. Stały przed jej bramą, 2,5 metra od drogi. Już im otwierała. Obok stał Andrzej Rodak, mąż Małgorzaty i ojciec Laury. Samochód Krzysztofa S. zmiótł mu je sprzed oczu.
Widział, jak umierały.
Rodak został oskarżycielem posiłkowym w procesie. Domagał się najsurowszej kary przewidzianej za to przestępstwo - ośmiu lat pozbawienia wolności. S. prosił o uniewinnienie, karę w zawieszeniu lub w systemie dozoru elektronicznego. Bronił się, że chwilowo stracił przytomność z powodu cukrzycy, zemdlał przed zjazdem do rowu i ocknął się dopiero po wypadku. Tak mówił w sądzie. Inaczej niż w śledztwie, kiedy wyjaśniał, że pod koła wbiegł mu czarny pies, dlatego zjechał na pobocze, by ominąć zwierzę, a potem bezskutecznie próbował wydostać się autem z rowu.
Sąd Rejonowy w Żywcu nie dał mu wiary. Z pomocą biegłych dowiódł, że cukrzyca, na którą cierpi S., rzadko powoduje omdlenia i że po wypadnięciu z drogi kierowca wykonywał samochodem jakieś manewry. Nie hamował, ale skręcał. Gdyby nic nie robił, auto samo by się zatrzymało. Gdyby jechał z przepisową prędkością, Małgorzata i Laura by żyły. Przekroczył dozwoloną prędkość o 17 kilometrów na godzinę. Jechał z jednej pracy w przychodni do drugiej i tuż przed wypadkiem skończył rozmowę telefoniczną.
CZYTAJ TEŻ: MAŁGORZATA ZMARŁA OD RAZU, LAURA CZTERY DNI PÓŹNIEJ, W SZPITALU. KRZYSZTOF S. NIE PAMIĘTA, JAK JE ZABIŁ >>>
S. został skazany na 2,5 roku więzienia. Obie strony strony nie zgodziły się z tym rozstrzygnięciem i złożyły odwołania. Sąd odwoławczy podtrzymał jednak ten wyrok.
Odraczanie
Wyrok dla S. uprawomocnił się 29 listopada 2022 roku, dziewięć miesięcy temu. Sąd w Żywcu po otrzymaniu akt powinien wysłać do najbliższego aresztu odpis orzeczenia, a do S. - wezwanie do stawienia się w areszcie albo zwrócić się w tej materii o pomoc do policji. 1 stycznia zmieniły się przepisy w tym zakresie. Z powodu nagminnego unikania więzienia przez skazanych już nie są tam wzywani, ale od razu doprowadzani przez policjantów.
Sąd ma na to maksymalnie 21 dni.
Mijają prawie trzy miesiące. 24 lutego 2023 roku Krzysztof S. składa do sądu w Żywcu pierwszy wniosek o odroczenie wykonania wyroku. To znaczy, że wciąż jest na wolności. Inaczej mógłby starać się co najwyżej o przerwę w wykonywaniu kary. Mimo pytań nie dowiedzieliśmy się w sądzie, dlaczego przez te trzy miesiące od wyroku do złożenia wniosku S. nie trafił do więzienia.
Jednym z powodów pierwszego wniosku o odroczenie jest praca. S. wydaje się przekonany, że jeszcze długo będzie cieszyć się wolnością. Nie czekając na decyzję sądu, startuje w konkursie na lekarza w powiatowym szpitalu na południu Polski i 1 marca 2023 roku podpisuje kontrakt.
"Lekarz posiada aktualne prawo wykonywania zawodu do dzisiaj, albowiem zapadłym wyrokiem karnym nie został go pozbawiony" - tak lecznica wyjaśnia, dlaczego zatrudnia skazanego na więzienie mężczyznę. Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Beskidzkiej Izby Lekarskiej po prawomocnym wyroku prowadził wobec Krzysztofa S. czynności sprawdzające. W szczególności badał kwestię nieudzielenia pomocy ofiarom wypadku. Ostatecznie jednak nie wszczął postępowania wyjaśniającego. Jak mówili w sądzie świadkowie i co potwierdził sam kierowca, po wypadku lekarz - kierowca - sprawca wypadku nie dzwonił na pogotowie, tylko po lawetę i zbierał części od swojego samochodu.
Tydzień po złożeniu wniosku, 3 marca 2023 roku, sąd w Żywcu wstrzymał wykonanie kary, a 17 kwietnia postanowił ostatecznie. Po myśli skazanego. Kara zostaje odroczona na sześć miesięcy.
10 lipca, po zaskarżeniu tej decyzji przez żywiecką prokuraturę, sąd w Bielsku zmienił ją na niekorzyść S. Sąd odwoławczy nie dostrzegł powodów do odroczenia. S. miał natychmiast iść do więzienia. Nie mógł się już od tej decyzji odwołać.
Według grafiku szpitala, był wtedy w pracy. Przyjmował pacjentów codziennie. Powinien spodziewać się, że wkrótce do jego drzwi zapukają policjanci.
Tak się jednak nie stało.
Dzień po decyzji sądu w Bielsku-Białej złożył do sądu w Żywcu kolejny wniosek o odroczenie. Od Andrzeja Rodaka, który uzyskał informacje z żywieckiego sądu, wiemy, że chodzi o stan zdrowia skazanego, który miał się pogorszyć. To nowa przesłanka, nie było jej w pierwszym wniosku. Sąd wstrzymał więc wykonanie kary i powołał trzech biegłych medyków, którzy mają przebadać S. Ostatni termin badania przypada za tydzień, 6 września.
Żywiecka prokuratura nie czekała jednak na te opinie i na ewentualną decyzję o odroczeniu. Złożyła zażalenie już teraz, na tym etapie postępowania, i zaskarżyła wstrzymanie kary.
Posiedzenie odbyło się dziś, czyli we wtorek, 30 sierpnia.
Sędzia Beata Hajduga zgodziła się na obecność dziennikarzy na sali posiedzeń tylko w trakcie odczytywania swojej decyzji. Z uwagi na sprzeciw obrońcy S. oraz intymne szczegóły dotyczące skazanego nie mogliśmy wysłuchać uzasadnienia. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że choroby, które - według S. - mu doskwierają, można leczyć w zakładzie karnym. W trakcie przyjęcia do więzienia, jak każdy skazany, mężczyzna zostanie przebadany i jeśli stan zdrowia będzie zagrażać jego życiu, może zostać umieszczony w szpitalu.
Obrońca S. po ogłoszeniu decyzji odmówił nam komentarza. Przekazał, że skazany także nie chce z nami rozmawiać.
CZYTAJ TEŻ: ŻONA I CÓRKA NIE ŻYJĄ. KIEROWCA SKAZANY NA WIĘZIENIE, NIE SIEDZI. "GDZIE JEST SPRAWIEDLIWOŚĆ?"
Ile razy można to powtarzać?
O możliwości odroczenia wyroku mówi Kodeks karny wykonawczy.
Za pierwszym razem S. starał się o to, powołując się na artykuł 151. To tak zwane odroczenie fakultatywne. Sąd odracza karę lub nie wedle własnego uznania. Paragraf 2 tego artykułu daje taką możliwość, jeśli wszystkie areszty i więzienia są przepełnione. Dzisiaj się to w zasadzie nie zdarza. Sąd w Żywcu zastosował paragraf 1, który pozwala odraczać karę kobietom ciężarnym, osobom samotnie wychowującym dzieci oraz w sytuacji, kiedy "natychmiastowe wykonanie kary pociągnęłoby dla skazanego lub jego rodziny zbyt ciężkie skutki".
O chorobie skazanego, którą S. próbował wykazać w sądzie za drugim razem, mówi artykuł 150. Kara może być odroczona, jeśli skazany jest ciężko chory i nie ma możliwości leczenia w warunkach izolacji. Jest to tak zwane odroczenie obligatoryjne. Sąd nie może nie odroczyć kary, jeśli istnieją wskazane przez skazanego przesłanki.
Maksymalny czas fakultatywnego odroczenia, z wyjątkiem kobiet po urodzeniu dziecka, nie może przekroczyć roku. Czas obligatoryjnego odroczenia jest nieograniczony.
Skazany nie może odwołać się od decyzji sądu drugiej instancji. Ale, jak pokazuje historia S., może składać kolejne wnioski o odroczenie.
Na razie S. czeka na badanie lekarskie. Czy przed osadzeniem w więzieniu sąd rozpatrzy jego drugi wniosek o odroczenie? Jaką decyzję podejmie? Czy, w razie odmowy, S. złoży trzeci wniosek i procedura ruszy od nowa? Wniosek, wstrzymanie kary, odroczenie, zażalenie prokuratury, posiedzenie odwoławcze, którego kosztami w przypadku S. za każdym razem obciążany jest Skarb Państwa - ile razy można to powtarzać?
Pytaliśmy sądy w Żywcu i w Bielsku, nie dostaliśmy odpowiedzi.
Mama ze zdjęć
Życie Andrzeja Rodaka po wypadku zmieniło się radykalnie. Został sam z młodszą córką Ritą, która zapamięta mamę i siostrę tylko ze zdjęć.
Rodak był na każdej rozprawie w procesie przeciwko Krzysztofowi S. Teraz pilnuje wykonania wyroku. Żywiecki sąd odmawia mu zgody na wgląd do akt sprawy wykonawczej. Sędziowie bielskiego wydziału penitencjarnego pozwalają mu uczestniczyć w posiedzeniach. Jest na sali, ale nie wolno mu zabierać głosu.
- Zabił kobietę w ciąży i trzyletnie dziecko i zostawił nas - mówił nam Rodak po decyzji o odroczeniu w pierwszej instancji. - Mógł hamować, mógł pomóc, mógł tyle rzeczy zrobić, a ratował swój samochód. My nic nie mogliśmy. Nie było po naszej stronie żadnej winy. Mija trzeci rok. Psychiatra stwierdził u mnie stres pourazowy, mam przez to problemy z sercem. Ja cierpię. A on gdzie jest? Gdzie jest sprawiedliwość?
Autorka/Autor: Małgorzata Goślińska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: OSP Gilowice