Sąd Okręgowy w Warszawie winny zamieszania w sprawie rejestracji Andrzeja Leppera. Minister Sprawiedliwości zarządził kontrolę. To kompromitacja wymiaru sprawiedliwości - zgodni są konstytucjonaliści.
Jeszcze dzisiaj specjalny sędzia - lustrator przeprowadzi pierwsze czynności w VIII wydziale karnym sądu okręgowego - dowiedzieliśmy się w ministerstwie sprawiedliwości. - Sąd ma obowiązek zawiadomić Krajowy Rejestr Karny o każdym wyroku. Takie zawiadomienie nie wpłynęło - mówi Maciej Kujawski z biura prasowego ministerstwa sprawiedliwości. - W przypadku Andrzeja Leppera została wysłana tylko tzw. karta statystyczna, która nie zmienia zapisu w Krajowym Rejestrze Karnym - tłumaczy.
Sąd okręgowy w Warszawie, który nie przekazał do Krajowego Rejestru Karnego informacji, że sprawa o znieważenie Włodzimierza Cimoszewicza przedawniła się. Lepper figurował więc w KRK, jako osoba prawomocnie skazana za przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego. Zgodnie z nowelizacją konstytucji w wyborach nie mogą startować osoby z takim wyrokiem.
Wczoraj na podstawie informacji z Krajowego Rejestr Karnego PKW odmówiła Andrzejowi Lepperowi rejestracji jego kandydatury w wyborach prezydenckich. Dziś zmieniła zdanie: - Zostaliśmy błędnie poinformowani - wyjaśnił przewodniczący, sędzia Stefan Jaworski.
To skandal, że rano można usłyszeć w mediach z ust ministra sprawiedliwości "ten pan został prawomocnie skazany" a popołudniu okazuje się, że to nieprawda - mówi dr Ryszard Piotrowski z Katedry Prawa Konstytucyjnego UW. Ta sprawa pokazuje, że umieszczenie w konstytucji wymogu niekaralności daje możliwość poważnych nadużyć. W praktyce okazało się, że o tym, kto może startować, mogą decydować urzędnicy podlegli władzy wykonawczej. Konkretnie ministrowi sprawiedliwości, który jest członkiem ugrupowania wystawiającego własnego kandydata! Gdyby nie PKW, nie wiadomo, jak mogłoby się to skończyć - mówi prawnik.
Podobnego zdania jest sam kandydat. Andrzej Lepper deklaruje, że do PKW nie ma żalu, ale w kwestii wypisu z KRK wietrzy polityczny spisek.
Doktor Piotrowski przypomina, że przed nowelizacją ustawy zasadniczej takie uprawnienia miał tylko niezawisły sąd lub Trybunał Stanu, który mógł pozbawić biernego prawa wyborczego. - A moim zdaniem weryfikację kandydatów należałoby pozostawić wyborcom i w ogóle zrezygnować z zapisów dotyczących niekaralności - podkreśla.
Według profesora Winczorka, jednego z najwybitniejszych konstytucjonalistów, kwestia niekaralności kandydatów rozwiązana jest "prawą ręką do lewego ucha'. Odpowiedniego zapisu nie ma w ordynacji prezydenckiej, jest tylko w konstytucji i to na zasadzie odwołania do ordynacji obowiązującej w wyborach parlamentarnych. Prof. Winczorek jest zwolennikiem wymogu niekaralności. - Ale dla przejrzystości przepisów należałoby umieścić go w ordynacji, skoro jest tam wiele znacznie mniej istotnych kwestii. Aby uniknąc takich sytuacji jak ta, wystarczyłoby zmienić przepisy tak, by to kandydat pobierał i dostarczał zaświadczenie o niekaralności. Dane można by zweryfikować wcześniej i nie byłoby kompromitacji - dowodzi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24