Ministerstwo Gospodarki poinformowało, że przygotowało projekt rozporządzenia w sprawie szczegółowych wymagań dotyczących prowadzenia ruchu podziemnych zakładów górniczych. Reguluje ono m.in. kwestie związane z bezpieczeństwem pracy w kopalniach.
Projekt dokumentu jest na etapie prac Rządowego Centrum Legislacji.
Rozwiązania zapisane w dokumencie dotyczą m.in. bezpieczeństwa pożarowego, bezpieczeństwa i higieny pracy, prawidłowego prowadzenia ruchu zakładu górniczego oraz zapobiegania zagrożeniom występującym w kopalniach. W propozycjach Ministerstwa Gospodarki główny nacisk położony został na systemowe rozwiązania związane ze zwalczaniem zagrożeń.
W konsultacjach nad dokumentem udział wzięli przedstawiciele Wyższego Urzędu Górniczego, jednostek naukowo-badawczych oraz przedsiębiorcy górniczy.
Kolejna próba dotarcia do zaginionego
Tymczasem ratownicy pracujący w kopalni Mysłowice-Wesoła podejmują kolejną próbę dotarcia do miejsca, gdzie powinien znajdować się poszukiwany od poniedziałkowej katastrofy górnik. Dotąd skład atmosfery kopalnianej wskazywał, że niebezpieczeństwo jest zbyt duże, by mogli podjąć próbę odnalezienia zaginionego.
Jak relacjonował na środowym briefingu Wojciech Jaros z Katowickiego Holdingu Węglowego, rano działająca w sztabie akcji komisja analizowała sytuację w wyrobiskach. Eksperci uznali, że atmosfera ustabilizowała się i ratownicy powinni "podjąć ich penetrację w celu poszukiwania zaginionego". Będą to dwa zastępy - jeden będzie szedł z przodu, drugi ma go ubezpieczać; co jakiś czas mają się wymieniać.
- Stężenie gazów jest bezpieczne - podkreślił Jaros. Zaznaczył też, że "trudno ocenić, z jaką sytuacją (ratownicy - red.) tam się spotkają".
Mniej więcej wiedzą, gdzie powinien znajdować się zaginiony
Ratownicy mniej więcej wiedzą, gdzie powinien znajdować się zaginiony. Będą mieli do pokonania ok. 700 metrów w bardzo ciężkich warunkach - w zadymieniu i w otoczeniu prawdopodobnie zniszczonym przez pożar. Drużyny nie mogą tam stosować sprzętu mechanicznego - muszą pracować ręcznie.
Pod ziemią stale utrzymywanych jest 40 ratowników. Pracują specjaliści badający skład gazów kopalnianych. Jest też lekarz, a na powierzchni czekają karetka i ekipa medyczna. Służby ratownicze porozumiały się też z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym i zabezpieczyły lądowisko dla helikoptera.
Wcześniej Jaros opisywał, że schemat wentylacji w podziemnym wyrobisku, w którym znajduje się poszukiwany, ma kształt litery "U" - jedną stroną powietrze wpływa w to miejsce, drugą wypływa. Poszukiwany znajduje się w części, gdzie powietrze wypływa.
"W pierwszej kolejności jest temat wejścia i ratowania życia"
Ponieważ w wyrobisku prawdopodobnie utrzymuje się pożar, ratownicy od strony napływu powietrza budują tamę, aby ograniczyć dopływ tlenu. Z drugiej strony, od wylotu umieszczono wentylator, aby zapewnić dopływ powietrza w miejsce, gdzie powinien być zaginiony.
- To może pewna sprzeczność, ale w pierwszej kolejności jest temat wejścia i ratowania życia. Pod ziemią mamy 8 zastępów, czyli 40 ratowników, pomiarowcy do badania składu gazów kopalnianych pracują non stop. Jest lekarz - w momencie, kiedy poszkodowany będzie wywieziony na powierzchnię, jest karetka, jest ekipa medyczna, jest przygotowane lądowisko dla helikoptera - relacjonował Jaros.
Złoże wyłączone z eksploatacji
W środę rano złoże, w którym doszło do pożaru, było wyłączone z eksploatacji. Ściana w położonym naprzeciwko drugim złożu, do momentu zabezpieczenia miejsca zagrożenia, również nie mogła być prowadzona - a zatem wydobycie funkcjonowało w bardzo ograniczonym zakresie. Pracownicy byli kierowani do robót przygotowawczych.
Jak informowali we wtorek przedstawiciele Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, atmosfera w rejonie poniedziałkowej katastrofy była wybuchowa i niezdatna do oddychania. Poszukiwany górnik mógł schować się w lutniociągu, czyli przewodzie doprowadzającym świeże powietrze.
Wielu poszkodowanych
Związany najprawdopodobniej z zapaleniem metanu wypadek w kopalni Mysłowice-Wesoła miał miejsce w poniedziałek ok. godz. 20.55 na głębokości 665 m. W rejonie zagrożenia znajdowało się 37 górników. Część z nich wyjechała na powierzchnię samodzielnie, kolejni z pomocą ratowników. Do godz. 1.30 odnaleziono i wydobyto 36 pracowników. 31 z nich trafiło do szpitali w Sosnowcu, Katowicach i Siemianowicach Śląskich. Do Centrum Leczenia Oparzeń w tym ostatnim mieście przewieziono 18 górników w stanie zagrażającym życiu. Siedmiu z nich, nieprzytomnych, umieszczono na oddziale intensywnej terapii. Do środowego poranka stan przebywających w CLO nie uległ zmianie.
We wtorek z poszkodowanymi górnikami i ich rodzinami spotkała się w szpitalach w Siemianowicach Śląskich i Sosnowcu premier Ewa Kopacz. Potem w Mysłowicach-Wesołej rozmawiała też z biorącymi udział w akcji ratownikami, a także ze specjalistami i przedstawicielami branży górniczej.
Premier zapewniła m.in., że poleci wicepremierowi Januszowi Piechocińskiemu położenie nacisku na standardy bezpieczeństwa w kopalniach. Wicepremier w środę rano przebywał w kopalni.
Śledztwo ws. zdarzenia wszczęli prokuratorzy Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Przyczyny i okoliczności bada Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach pod nadzorem Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. We wtorek premier zaznaczyła, że od komisji WUG będzie oczekiwała "obiektywnej, ale szybkiej i sprawnej odpowiedzi", kto zawinił lub czytelnego sygnału, jeżeli zawiniła natura.
Autor: kde//plw / Źródło: PAP