- Ta wystawa spełnia wszelkie kryteria moralnej obrzydliwości, a polskie prawo tego nie dostrzega - oburza się Jan Orgelbrand, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego. Jak dowiedział się portal tvn24.pl, warszawscy prokuratorzy zdecydowali w piątek o umorzeniu śledztwa ws. wystawy wypreparowanych ludzkich organów. GIS nie godzi się z tą decyzją.
Wystawę "Bodies... the exhibition" otwarto w lutym w jednym z warszawskich centrów handlowych. Od tego czasu wiele razy, obok zwiedzających, przyglądali się jej przedstawiciele najróżniejszych urzędów. Pracownicy Służby Celnej sprawdzali dokumenty, Główny Inspektorat Sanitarny badał, czy wystawiane eksponaty mogą być groźne pod względem epidemiologicznym, a lekarze z Zakładu Medycyny Sądowej dociekali, czy są to ludzkie zwłoki. Kilkanaście dni po otwarciu wystawy śledztwo ws. tego, czy nie doszło do zbezczeszczenia zwłok, wszczęła też prokuratura.
Już na początku maja informowaliśmy jednak, że efektem pracy śledczych będzie najprawdopodbniej decyzja o umorzeniu postępowania. I to wcale nie dlatego, że prokuratorzy uznali wystawę za etyczną i potrzebną, ale dlatego, że nie znaleźli odpowiedniego paragrafu, który pozwalałby na postawienie zarzutów komukolwiek. - Mamy związane ręce przestarzałymi przepisami - mówił nam wtedy szef Prokuratury Rejonowej na warszawskiej Ochocie prok. Zdzisław Hut.
Co mówią aktualne przepisy? Niewiele...
W naszym przekonaniu wystawa nie narusza przepisów ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 roku. Aktualnie obowiązujące przepisy nie mówią bowiem jak postępować z dydaktyczną działalnością wystawienniczą, a z taką mamy tu do czynienia. Prok. Zdzisław Hut
W piątek okazało się, że śledztwo faktycznie umorzono (już drugi raz, pierwszą decyzję o umorzeniu postępowania podważyła Prokuratura Okręgowa, bo "uznała ją za przedwczesną"). - W naszym przekonaniu wystawa nie narusza przepisów "ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych" z 1959 roku. Aktualnie obowiązujące przepisy nie mówią bowiem jak postępować z dydaktyczną działalnością wystawienniczą, a z taką mamy tu do czynienia. Wystawa nie stanowi też żadnego zagrożenia epidemiologicznego - tłumaczy nam prokurator Hut.
Śledczy z Ochoty umorzyli też śledztwo w kwestii ewentualnych nieprawidłowości w działaniach funkcjonariuszy publicznych, którzy wydali zgodę na zorganizowanie wystawy. - Na podstawie dokumentów, które nam przedstawiono trudno stwierdzić by zwłoki prezentowane na wystawie należały do ofiar jakichś przestępstw - dodaje prokurator. Po tym jak na początku kwietnia eksperci z warszawskiego Zakładu Medycyny Sądowej orzekli, że na wystawie prezentowane są "autentyczne zwłoki i szczątki ludzkie", to właśnie na dokumentację, niezbędną do transportu zwłok, śledczy czekali najdłużej.
GIS: To obrzydliwe. Odwołamy się
W oparciu o dokumentację wystawy oraz przeprowadzone oględziny zespół stwierdza, że przedstawione na wystawie eksponaty są zwłokami i szczątkami ludzkimi. Fragment ekspertyzy ZMS
Dokumenty w końcu się "znalazły", mimo że jeszcze kilka miesięcy temu od menadżera ekspozycji Piotra Miernika usłyszeliśmy, że takie nie istnieją, bo na wystawie nie ma zwłok, a "plastikowe eksponaty". - To odpowiednio wypreparowane ludzkie organy, ale nawet w jednym procencie nie mają one nic wspólnego ze zwłokami. Jeśli by miały, to wówczas rzeczywiście musielibyśmy dysponować stosownymi pozwoleniami na ich przewożenie – tłumaczył wówczas.
Decyzja o umorzeniu śledztwa jest nieprawomocna. Teraz ruch będzie należał do stron, które zawiadomiły prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez organizatorów wystawy. Główny Inspektorat Sanitarny (najgłośniej protestował przeciwko ekspozycji) już zapowiedział, że z prawa do odwołania skorzysta. - Na pewno się odwołamy. Cały czas uważamy bowiem, że ta wystawa spełnia wszelkie kryteria moralnej obrzydliwości. Jeśli nie ma na to paragrafu, to świadczy to tylko o słabości naszego prawa i konieczności jego zmodyfikowania w tej kwestii - mówi nam Jan Orgelbrand, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego, który od nas dowiedział się o decyzji śledczych z Ochoty.
Nie czas na protesty
Orgelbrand dziwi się tym bardziej, że przykłady z innych krajów europejskich wskazują, że z podobnymi wystawami można walczyć skutecznie. - W kwietniu paryski sąd nakazał zamknięcie takiej właśnie wystawy (prezentowanej od 12 lutego) bo uznał, że "komercjalizacja ciała zmarłych godzi w zasadę szacunku należnego ludzkim zwłokom". To znaczy, że Francuzi mogą, a my nie? Trzeba jak najszybciej dostosować prawo, by współgrało z poczuciem elementarnej przyzwoitości. Ta wystawa nie jest przyzwoita - zaznacza Inspektor.
Starania, apele i groźne zapowiedzi GIS już jednak nie wystarczą. Jak się dowiedzieliśmy, wystawa "Bodies... the exhibition" zniknie z Polski za dwa tygodnie. A jej amerykański właściciel spółka Premier Exhibition, zadowolona z wyników finansowych ekspozycji, już zapowiada w Polsce realizację kolejnych projektów.
Źródło: tvn24.pl, Bild.de
Źródło zdjęcia głównego: TVN24