Sąd Apelacyjny w Białymstoku odrzucił apelacje zarówno oskarżenia, jak i obrony ws. 43-letniej Beaty Z. z Hipolitowa (Podlaskie). Kobieta została skazana w pierwszej instancji na 25 lat więzienia za zabójstwo piątki swoich nowo narodzonych dzieci. Wyrok został dziś podtrzymany.
Orzeczenie sądu pierwszej instancji (był nim Sąd Okręgowy w Łomży) zaskarżyły obie strony. Obrona chciała uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania. Złożyła też wniosek dowodowy o ponowne zbadanie Beaty Z. przez zespół biegłych psychologów i psychiatrów. Sąd Apelacyjny go jednak we wtorek oddalił. Ocenił bowiem, że nie ma podstaw, by opinię sporządzoną w śledztwie uznać za niepełną czy niejasną.
Prokuratura, która domagała się przed sądem pierwszej instancji dożywocia, również zaskarżyła wyrok, bo uważała, że kara powinna być surowsza niż orzeczone 25 lat więzienia.
Kara adekwatna
- Oskarżona chciała śmierci tych wszystkich dzieci, jest winna wszystkich pięciu zabójstw - mówił, uzasadniając wtorkowy wyrok, sędzia Janusz Sulima. Sąd apelacyjny ocenił, że prawdziwe były pierwsze wyjaśnienia składane przez Beatę Z. w śledztwie. Przywoływał też cytaty z jej listu do najstarszej córki, w którym oskarżona przyznała się do zabójstw. Ale jednocześnie ocenił, że orzeczona przez sąd pierwszej instancji kara łączna 25 lat więzienia była "adekwatna do stopnia szkodliwości społecznej", oraz że spełni także swoje funkcje w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa. A dożywocie, w ocenie sądu, może być orzeczone tylko wtedy, gdy brak jakichkolwiek okoliczności łagodzących. Za okoliczności łagodzące wobec Beaty Z. sąd uznał to, że w śledztwie przyznała się i współpracowała z policją i prokuraturą (m.in. wskazała miejsca, gdzie pozostawiała dzieci), wyraziła skruchę, w liście do córki poprosiła o wybaczenie. Sędzia Sulima zaznaczył, że nic nie może usprawiedliwić tego, co zrobiła. Ale pytał też, czy to ojciec nie jest również odpowiedzialny za los dzieci (konkubentowi Beaty Z. nie postawiono w tej sprawie zarzutów, bo w śledztwie nie znaleziono dowodów na jego współudział) oraz co w tej sprawie zrobili mieszkańcy Hipolitowa (zabójstwa miały miejsce w ciągu 12 lat).
Oskarżona o zabójstwo pięciorga dzieci
Łomżyńska Prokuratura Okręgowa oskarżyła mieszkankę Hipolitowa o zabójstwo dzieci urodzonych w 2000, 2003, 2008, 2010 i 2012 roku - trzech chłopców i dwóch dziewczynek. Według śledczych kobieta świadomie pozostawiała je po porodzie w takim miejscu i warunkach, w których nie miały szans na przeżycie. Szczątki dwojga z nich znaleziono na strychu jej domu, dwojga kolejnych - w piwnicy i w stodole.
Szczątków piątego dziecka, utopionego - jak przyjęto w akcie oskarżenia - w stawie w Hipolitowie, mimo poszukiwań nie udało się odnaleźć.
W śledztwie Beata Z. przyznała się do zarzutów dotyczących zabójstw piątki dzieci. Mówiła też wtedy, że to postawa konkubenta, który nie interesował się nią, gdy zachodziła w kolejne ciąże, decydowała o tym, iż nie chciała tych dzieci. Na początku procesu przed sądem w Łomży, który trwał od listopada 2013 roku do maja br., zmieniła jednak wyjaśnienia. Przyznała się nie do zabójstw noworodków, a jedynie do nieudzielenia im pomocy.
W maju łomżyński sąd uznał jednak Z. za winną wszystkich zarzucanych jej czynów i skazał na karę łączną 25 lat więzienia. W opisie czynów przyjął, że działała w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia i wbrew prawnemu obowiązkowi podjęcia opieki nad nowo narodzonymi dziećmi. Karę dożywocia, której chciała prokuratura, uznał jednak za "noszącą znamiona zemsty", a - jak podkreślił wtedy sąd - kara nie może być zemstą.
Autor: kg//plw,rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24