Kolejna kolizja służbowej limuzyny i powracające pytania o zasadność jazdy na tak zwanych "bombach". Po stłuczce auta Bartosza Kownackiego pojawiły się wątpliwości, czy urzędnik w randze wiceministra może pędzić przez miasto na sygnałach. Materiał magazynu "Polska i świat".
W środę należąca do Żandarmerii Wojskowej limuzyna, którą podróżował Bartosz Kownacki, zderzyła się z samochodem osobowym na warszawskim Powiślu. Kierowca Kownackiego został ukarany za wykroczenie polegające na spowodowaniu zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym przy niezachowaniu należytej ostrożności.
- Bardzo przepraszam za to zdarzenie, które w dniu wczorajszym miało miejsce. Każdy z nas chciałby uniknąć, każdemu z nas zdarzają się kolizje - powiedział wiceminister na konferencji prasowej dzień po zdarzeniu.
Minister zrezygnował z ochrony
Przeprosiny i mandat dla kierowcy ministerialnego BMW zdaniem Kownackiego zamykają sprawę. Przejazd był służbowy i pilny, kierowca cywilny i uprawniony, ale pojawiają się wątpliwości, czy uprawniony był sam wiceminister. - Wiceminister obrony narodowej nie ma prawa poruszania się, nawet jak jedzie w sprawach służbowych, kolumną uprzywilejowaną, czy nawet pojedynczym samochodem uprzywilejowanym - twierdzi Ryszard Kalisz, były wiceminister MSWiA.
To, co mówi Kalisz zgadza się z tym, co można przeczytać w kodeksie drogowym. Wskazane w nim są trzy przypadki, w których kierującemu pojazdem uprzywilejowanym wolno złamać przepisy o ruchu pojazdów: gdy uczestniczy on w akcji ratowania życia, zdrowia, lub mienia, gdy jedzie w kolumnie pojazdów uprzywilejowanych, lub gdy w grę wchodzi wykonywanie zadać związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, którym przysługuje ochrona.
Bartosz Kownacki jednak z tej ochrony zrezygnował. Wiceminister mógłby jeździć na sygnale na mocy odrębnej decyzji ministra obrony, ale - jak zauważa reporter programu "Polska i świat" - takiej decyzji, zgodnie z Dziennikiem Urzędowym MON, nigdy nie wydano.
Stłuczka w cenie samochodu
Wydane za to zostaną duże pieniądze na naprawę samochodu, którym Bartosz Kownacki jechał. Marka jest luksusowa, a kolizja dużo poważniejsza niż zwykłe zadrapanie. Według właściciela jednego z warsztatów blacharsko-lakierniczych, z którym rozmawiał reporter Maciej Warsiński, koszt wynosić może około 30 tysięcy złotych.
Więcej materiałów na stronie magazynu "Polska i świat" TVN24.
Autor: mm/ja / Źródło: tvn24