Rozporządzenie w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych jest odzwierciedleniem oczekiwań społecznych - uważają przedstawiciele rządu. Zdaniem opozycji obniżanie wynagrodzenia samorządowcom to dla nich kara za nagrody przyznane przez byłą premier Beatę Szydło. Podczas debaty na ten temat, przeprowadzonej w środę w czasie posiedzenia komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej, doszło do burzliwej wymiany zdań.
Komisja samorządu terytorialnego i polityki regionalnej wysłuchała w środę informacji na temat rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych oraz jego skutków dla samorządu terytorialnego. Podczas posiedzenia doszło do burzliwej debaty, której pokłosiem jest zapowiedź złożenia wniosku do komisji etyki przez posłów PiS w związku z wypowiedzią posła Nowoczesnej Marka Sowy.
W połowie maja w Dzienniku Ustaw zostało opublikowane rozporządzenie w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych. Zakłada ono, że wynagrodzenia - między innymi wójtów, burmistrzów i prezydentów miast oraz ich zastępców - zostaną obniżone o 20 procent. Rozporządzenie nawiązuje do uchwalonej przez Sejm 10 maja tego roku nowelizacji ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, przewidującej obniżenie o 20 procent uposażenia parlamentarzystów.
Wiceprzewodniczący komisji samorządu terytorialnego Jacek Protas (PO) ocenił, że obniżenie wynagrodzeń samorządowcom związane jest z przyznaniem, przez byłą premier Beatę Szydło, nagród ministrom i wiceministrom jej rządu. - Tym właśnie zbulwersowana była opinia publiczna, nie zarobkami samorządowców. Kuriozalnym jest, żeby za pazerność rządu karać samorządowców - ocenił.
"Nie wiadomo, czy ta decyzja była racjonalna"
W tej opinii Protasowi wtórował poseł Nowoczesnej Marek Sowa. Jego zdaniem, rozporządzenie w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych jest czystym populizmem i niszczy państwo.
- Dziwię się, że robi to osoba [wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed - red.], którą znam, którą niezwykle szanuję, która zawsze uważała, że za dobrą pracę należy się dobre wynagrodzenie, będąc szefem związku zawodowego. Dziwię się, że pan minister taki projekt ustawy na posiedzenie Rady Ministrów wniósł, wykonując nie swoją wolę, nie swój pomysł, tylko wolę człowieka [prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - red.], który - sami przecież mówicie - jest chory i nie wiadomo, czy ta decyzja była racjonalna - powiedział Sowa.
Wniosek do komisji etyki o ukaranie posła Sowy
Na te słowa zareagowała posłanka PiS Anna Milczanowska. Zapowiedziała, że złoży wniosek do komisji etyki o ukaranie posła Sowy. Jak uzasadniała, słowa, których poseł Nowoczesnej użył, mówiąc o prezesie PiS, "nie powinny paść z ust parlamentarzysty w stosunku do żadnego człowieka".
Także wiceminister Szwed krytycznie odniósł się do wypowiedzi Sowy. - Jeżeli mówimy o niszczeniu państwa, to pana wypowiedzi niszczą państwo. To, że się znamy tyle lat, działa na pana niekorzyść, bo znałem pana z dobrej strony. To, co pan w tej chwili wyprawia w Sejmie i na tej komisji, jest poniżej jakiejkolwiek krytyki - odpowiedział polityk.
- Pana język mnie nie dziwi, bo wszyscy mieliśmy szansę parę lat temu wysłuchać nawet najbardziej wulgarne odzywki księdza Kazimierza Sowy [brata posła Marka Sowy - red.], które były nagrane w "Sowie i Przyjaciołach". Tam była mowa na przykład o obsadzaniu stanowisk w spółkach skarbu państwa - mówił z kolei wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker.
Dodał jednocześnie, że rozporządzenie w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych jest odzwierciedleniem oczekiwań społecznych w tej kwestii.
Powód? "Zapewne zna go jedynie prezes Kaczyński"
Pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich do spraw legislacyjnych Marek Wójcik ocenił, że obniżenie wynagrodzenia parlamentarzystów i samorządowców spowoduje obniżenie sprawności działania administracji publicznej, od której Polacy oczekują coraz większej jakości działania. Jego zdaniem, trudno znaleźć merytoryczny powód na obniżenie wynagrodzenia samorządowców i - jak mówił - zapewne zna go jedynie prezes Kaczyński.
Wójcik ocenił, że niezrozumiały jest 1 lipca - termin wejścia w życie rozporządzenia, ponieważ oznacza to zmianę warunków pracy samorządowców w trakcie trwania ich kadencji.
Przedstawiciel Związku Miast Polskich wskazywał, że zanim nowe stawki wynagrodzeń wejdą w życie, muszą się najpierw na to zgodzić radni. Jego zdaniem część rad gmin nie chce podejmować w tym kierunku działań. Gdyby tak się nie stało, wojewoda może obciąć pensje zarządzeniem zastępczym.
Wójcik krytykuje sposób przyjęcia rozporządzenia
Wójcik krytykował też sposób przyjęcia rozporządzenia, który - jego zdaniem - łamie ustawę o komisji wspólnej rządu i samorządu terytorialnego. Przypominał, że 9 maja tego roku sekretarz stanu w MSWiA przekazał do zaopiniowania przedstawicielom samorządów w komisji projekt nowego taryfikatora płacowego - załącznika do rozporządzenia.
10 maja współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego ze strony samorządowej poinformował o braku zgody na zaopiniowanie tych projektów w trybie obiegowym. Jego zdaniem, projektami taryfikatora płacowego należało zając się na posiedzeniu plenarnym.
Przyjęty mimo braku opinii
15 maja bieżącego roku projekt rozporządzenia płacowego, pomimo braku opinii Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, został przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów. Tego samego dnia rozporządzenie zostało przyjęte przez Radę Ministrów.
Szefernaker tłumaczył, że zdecydowano się na tryb obiegowy dlatego, że rozporządzenie musiało wejść w życie do 19 maja. Dodał, że tryb obiegowy jest trybem powszechnie stosowanym w ramach komisji wspólnej rządu i samorządu.
Autor: kb//now / Źródło: PAP