Aby odzyskać pożyczone małżonce pieniądze, ukradł jej samochód, a potem zażądał okupu. Małżonka nie wiedząc, że kradzieży dokonał jej ślubny, zapłaciła i chciała zapomnieć o sprawie. Policjanci jednak nie odpuścili. Pomysłowemu mężczyźnie grozi do 10 lat więzienia.
Pod koniec stycznia 28-letnia kobieta zgłosiła policji w Łęczycy kradzież swojego BMW ze stacji benzynowej. Po niecałych dwóch tygodniach i zapłaceniu 3 tysięcy okupu odzyskała auto, o czym zadowolona poinformowała policję. Kryminalni postanowili jednak dokładnie wyjaśnić sprawę.
Auto za okup
Kobieta opowiedziała, że złodzieje kontaktowali się z nią za pomocą sms-ów, wydając szczegółowe polecenia. Poinformowali, że samochód jest zaparkowany na jednej z ulic w Łodzi i tam czeka na odbiór. Aby odzyskać auto, trzeba było jednak zapłacić 3000 złotych.
Właścicielka dostała dokładną instrukcję przekazania okupu. Wraz z mężem pojechała do Łodzi i dotarła na wskazaną ulicę, gdzie stało BMW. Kiedy była już na miejscu, dała znać mężowi, że wszystko jest w porządku, a małżonek - jak twierdził - przekazał okup złodziejom.
Okup wziął...mąż
Wielogodzinna analiza materiału zaskoczyła kryminalnych. Odbiorcą okupu i złodziejem okazał się 31-letni mąż pokrzywdzonej. Przyznał się, że małżonka była mu winna pieniądze i nie kwapiła się ze zwrotem długu, więc sam ją do tego w ten oryginalny sposób zachęcił.
Zbyt oryginalny, jak się okazało. Mężczyzna usłyszał zarzut kradzieży z włamaniem oraz żądania korzyści majątkowej w zamian za zwrot bezprawnie zabranej rzeczy. Za kradzież z włamaniem kodeks karny przewiduje karę do 10 lat pozbawienia wolności, a za żądanie i przyjęcie okupu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Bas/tr
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24