Nie milknie wrzawa wokół ustawy ministra Szyszki. W całym kraju piły poszły w ruch. Nowelizacja ustawy o ochronie przyrody stała się pretekstem do niekontrolowanej wycinki drzew, również w miejscach, których nowe przepisy nie dotyczą. - Robię tę wycinkę drzew w celu ochrony przyrody – mówi Tadeusz Mydłowski, dzierżawca terenu. Materiał "Uwagi!" TVN.
Na początku tego roku ekipa wynajęta przez rolnika dzierżawiącego część terenu chronionego programem Natura 2000 w woj. lubuskim weszła i wycięła około tysiąca drzew. Według dokumentów i pracowników Agencji Nieruchomości Rolnych są to grunty orne, łąki i pastwiska. Tyle że przez co najmniej 30 lat ten teren nie był wykorzystywany rolniczo.
"Siedlisko jest zrujnowane"
- Szacuję, że wycięto tu już dwa hektary litego drzewostanu. Może tu być wycięte nawet około tysiąca drzew. Była tutaj widziana kania ruda, tutaj było słychać puchacza, są tutaj widywane zimorodki. To są wszystko ptaki chronione. Od czasów wojny było to też miejsce lęgowe żurawi. W tej chwili całe to siedlisko jest zrujnowane – mówi Adam Kloc, mieszkaniec okolicy.
Dzierżawca już rok temu starał się w urzędzie gminy o zgodę na wycinkę. Nie wydano jej, ponieważ inwentaryzacja przeprowadzona przez urzędników wykazała, że nie chodzi o usunięcie kilkunastu samosiewów, jak twierdził, a o wycinkę ponad 10 tysięcy drzew. Opłata, jaką rolnik musiałby wnieść, wyniosłaby ponad 20 milionów złotych. - Z naszej decyzji wynikało, że za drzewa trzeba byłoby zapłacić 12 910 382 złotych. A za usunięcie krzewów 8 342 070 złotych – mówi Cezary Sadrakuła, burmistrz Sławy Śląskiej. Obszar ten jest chroniony programem Natura 2000, żyją tu bobry, żurawie i wiele innych chronionych gatunków. Rolnika obowiązuje ustawa o ochronie przyrody i inne przepisy, zgodnie z którymi wycinkę powinien uzgodnić z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska, czego nie zrobił. Ojciec dzierżawcy twierdzi, że nie musiał, bo przepisy się zmieniły. - Zakładajmy, że jestem filantropem, mam tyle pieniędzy, że chcę tam coś zrobić dla przyrody. Ja zrobiłem tę wycinkę drzew w celu ochrony przyrody. Nie uzyskałem zgody urzędu gminy, ale prawo się zmieniło. Ja uważam, że miałem prawo wycinać te drzewa – tłumaczy swoje postępowanie Tadeusz Mydłowski.
Prokuratura wstrzymała dalszą wycinkę
Tereny należą do skarbu państwa. Zarządza nimi Agencja Nieruchomości Rolnych. Dlaczego Agencja nie zareagowała na wycinkę drzew? Reporterzy "Uwagi!" zwrócili się z prośbą o wyjaśnienia dotyczące tej dzierżawy. Na spotkaniu pracownik agencji wystąpił z radcą prawnym, który całą rozmowę rejestrował. Tuż przed emisją pracownik Agencji nie zgodził się jednak na publikację swojej wypowiedzi, zarzucając reporterom nierzetelność i fałszywe przedstawianie sprawy. Reporterzy chcieli wiedzieć, dlaczego pracownicy Agencji widzieli w tym terenie pola uprawne, dlaczego teren w ogóle oddano w dzierżawę i nie podjęto prób jego ochrony. Zalecenia Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska są jednoznaczne: wycinka na obszarze objętym programem Natura 2000 wymaga osobnej zgody. Dodatkowo obok terenów przeznaczonych do wycinki jest użytek ekologiczny Myszkowskie Bagno i zdaniem przyrodników cały ten teren należy chronić szczególnie. - Tam już właściwie od lat 80-tych było robione rozpoznanie przyrodnicze. Botanicy wykazali tam wiele cennych gatunków roślin. To, że ANR twierdzi, że są to grunty rolne, to jest zaszłość sprzed 50 lat, gdzie według ewidencji gruntów ten grunt jest użytkiem rolnym. Natomiast stan faktyczny jest taki, że to już jest właściwie las. Wystarczyło przeklasyfikować i wtedy mielibyśmy stan faktyczny na gruncie. A teraz mamy sytuację, że w wyniku wycinki nastąpiła degradacja cennego ekosystemu – mówi dr Marek Maciantowski, prezes Stowarzyszenia Lubuski Park Krajobrazowy. Organizacje ochrony przyrody zawiadomiły prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokuratura wstrzymała dalszą wycinkę. Wartość drewna pozyskanego z całego terenu leśnicy oszacowali ma około trzysta tysięcy złotych.
Autor: mart/tr / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN