Spotkanie kilkunastu młodych sympatyków Ruchu Palikota, które odbywało się w czwartek wieczorem w biurze poselskim Anny Grodzkiej przy ul. Brackiej w Krakowie przerwał wybuch petardy, podrzuconej pod drzwi biura przez nieznanego sprawcę. Z powodu dużego zadymienia wszyscy zostali ewakuowani. - To na pewno było obmyślone z premedytacją i ktoś musiał wiedzieć, że jest to spotkanie - stwierdził Konrad Piwowarczyk, przewodniczący Ruchu Młodych w Krakowie.
W biurze Anny Grodzkiej odbywało się spotkanie dyskusyjne z cyklu "Grodzka na Brackiej", zatytułowane "Media, pop i seksualność", w którym uczestniczyło kilkanaście osób z krakowskiej młodzieżówki Ruchu Palikota. W tym czasie posłanki nie było w biurze.
Siedzieliśmy w pokoju i nagle był huk, nie wiedzieliśmy co się stało. Nagle do pokoju wchodzi dyrektorka biura Anny Grodzkiej i mówi, że chyba ktoś petardę wrzucił na korytarz. Otworzyliśmy drzwi i wszędzie było pełno dymu. Nieprzyjemna sytuacja, bo przerwali nam całe spotkanie. To skandal Konrad Piwowarczyk, przewodniczący Ruchu Młodych w Krakowie
Jak poinformowała kom. Katarzyna Padło z zespołu prasowego małopolskiej policji na miejsce przyjechała straż pożarna, bo na początku nie było wiadomo, co jest przyczyną dużego zadymienia w kamienicy oraz policja. - Okazało się, że przyczyną była pozostawiona na klatce schodowej świeca dymna, która spowodowała tak duże zadymienie. To wywołało całe zamieszanie - wytłumaczyła policjantka. Jak dodała, na szczęście nikomu nic się nie stało, a lokal został szybko przewietrzony.
Policja wyjaśnia, czy podłożenie petardy to atak na biuro poselskie, w którym odbywał się wykład czy zwykły chuligański wybryk. Ustalają także, kto był sprawcą zdarzenia.
"To było obmyślone z premedytacją"
Jak relacjonował Piwowarczyk, który był uczestnikiem spotkania, początkowo myślał, że w pokoju obok spadła jakaś roleta. - Siedzieliśmy w pokoju i nagle był huk, nie wiedzieliśmy co się stało. Nagle do pokoju wchodzi dyrektorka biura Anny Grodzkiej i mówi, że chyba ktoś petardę wrzucił na korytarz. Otworzyliśmy drzwi i wszędzie było pełno dymu. Nieprzyjemna sytuacja, bo przerwali nam całe spotkanie - mówił. Według niego z pewnością było to działanie "obmyślone z premedytacją".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24