Razem ze sprawozdawcą Parlamentu Europejskiego do spraw Białorusi polecieliśmy z delegacją do Mińska. Nie zostaliśmy wpuszczeni - poinformował w "Faktach po Faktach" europoseł Wiosny Robert Biedroń, który jest przewodniczącym delegacji europarlamentu do spraw relacji z Białorusią. - Takie wydarzenia pokazują, że Łukaszenka i jego reżim mają coś do ukrycia - ocenił.
Biedroń był gościem "Faktów po Faktach" w TVN24. Rozmawiał z prowadzącą telefonicznie, a sam znajdował się w Wilnie, gdzie został "cofnięty" z Białorusi. - Poleciałem z delegacją i niestety zarówno ja, jak i sprawozdawca do spraw Białorusi Petras Austrevicius z Litwy nie zostaliśmy wpuszczeni na terytorium Białorusi - przekazał Biedroń.
Jak mówił, "nie podano żadnego powodu" takiej decyzji. - Petras Austrevicius nawet nie mógł wejść na pokład samolotu już w Wilnie. Anulowano jego rezerwację. Ja doleciałem do Mińska i mnie nie wpuszczono - precyzował.
- Mieliśmy zaplanowane spotkania z organizacjami pozarządowymi, mieliśmy odwiedzić szpitale, w których leżą ranni, a także spotkać się z białoruskimi dziennikarzami. Cały szereg wizyt, mieliśmy tam spędzić trzy dni powiedział europoseł.
"Takie wydarzenia pokazują, że Łukaszenka i jego reżim mają coś do ukrycia"
Zdaniem Biedronia "to prawdopodobnie prowokacja ze strony Aleksandra Łukaszenki". - Kompletnie niepotrzebna, bo komplikuje sytuację. Tego typu wydarzenia nie pozostają bez echa. Pokazują, że Łukaszenka i jego reżim mają coś do ukrycia, jeśli boją się tej wizyty - mówił.
Podkreślił, że "jeśli osoby, które odpowiadają za relacje między Unią Europejską a Białorusią nie są wpuszczone, to jest to sytuacja wyjątkowa". - Prawdopodobnie będzie reakcja ze strony Parlamentu Europejskiego w tej kwestii - zapowiedział.
Protesty na Białorusi
Od niedzieli na Białorusi trwają protesty, które są brutalnie tłumione przez służby. Manifestacje wybuchły po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów prezydenckich. Oficjalne wyniki potwierdziły zwycięstwo rządzącego krajem od 1994 r. prezydenta Alaksandra Łukaszenki, który miał zdobyć 80,23 procent głosów. Jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska otrzymała 9,9 procent. Zdaniem protestujących wybory zostały sfałszowane.
Źródło: TVN24