Miałem wrażenie, ze pani marszałek Witek tłumaczyła się przed panem Jarosławem Kaczyńskim, dlaczego nie dowiozła produktu pod nazwą wybory 10 maja - mówił o wystąpieniu marszałek Elżbiety Witek poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek. Jej kilkunastominutową wypowiedź, poprzedzającą ogłoszenie terminu wyborów, komentowali również inni posłowie opozycji.
Znany jest już termin wyborów prezydenckich - zagłosujemy w niedzielę 28 czerwca, o czym poinformowała marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
Ogłoszenie terminu poprzedziło około 17-minutowe przemówienie marszałek. Dotyczyło głównie oceny działań opozycji, która - według niej - "torpedowała" wybory, pierwotnie zaplanowane na 10 maja. - Destabilizacja państwa i ciągły chaos, i awantura ze strony opozycji trwa nadal - mówiła Witek. Jej zdaniem, opozycja chciała przesunięcia wyborów, aby móc wymienić swojego kandydata na prezydenta.
"O nas się dzisiaj mówi na świecie bardzo głośno"
Słowa Witek o opozycji komentował między innymi poseł Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej. - Od 1989 roku nie mieliśmy tak wielkiej kompromitacji jak ta, czyli że nie odbyły się w Polsce wybory. Wybory, które były ogłoszone, zarządzone - powiedział.
- Chciałbym zapytać marszałek Sejmu, jak głosowała w sprawie pozbawienia Państwowej Komisji Wyborczej praw drukowania kart do głosowania, bo moim zdaniem głosowała za zabraniem praw PKW. Jak głosowali inni posłowie PiS-u, Jarosław Kaczyński, liderzy Zjednoczonej Prawicy? To oni wszyscy zabrali uprawnienia Państwowej Komisji Wyborczej po to, żeby wybory mógł zorganizować Jacek Sasin - mówił Tomczyk. - Co zrobił Jacek Sasin? Skompromitował proces wyborczy, skompromitował Polskę. O nas się dzisiaj mówi na świecie bardzo głośno, ale w kontekście gigantycznej kompromitacji, marnotrawstwa, 70 milionów złotych, które zostały po prostu przepalone na makulaturę - dodał poseł.
Tomczyk przypomniał, że "większość w Sejmie ma PiS". - Prezydent należy do obozu PiS-u. Wszystkie najważniejsze instytucje państwa, takie jak Trybunał Konstytucyjny, teraz już Sąd Najwyższy, został zawładnięte przez tę wielką ośmiornicę PiS-owską. Jeżeli dzisiaj marszałek Sejmu mówi, że to zależało od nas (opozycji - red.), to ja zostawię to bez komentarza - stwierdził. Dodał, że gdyby wybory 10 maja się odbyły, to byłyby "jeszcze większą kompromitacją", ponieważ nie byłyby demokratyczne ani bezpieczne.
"Śmieszne i groteskowe"
Poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek stwierdził, że odniósł wrażenie, iż przemówienie marszałek Witek miało jednego widza. - Główny odbiorca tego wystąpienia to był Jarosław Kaczyński. Pani marszałek Witek, miałem takie wrażenie, że tłumaczyła się przed panem Jarosławem Kaczyńskim, dlaczego nie dowiozła tego produktu pod nazwą wybory 10 maja. 28 czerwca to chyba nie jest najszczęśliwsza data dla Prawa i Sprawiedliwości, bo szanse kandydata Prawa i Sprawiedliwości spadają. Zatem to obwinianie opozycji za to, że nie doszło do wyborów 10 maja było i śmieszne i groteskowe w pewnym sensie, dlatego że opozycja jest w mniejszości - powiedział.
Dodał, że "nadawanie takiej dużej sprawczości opozycji" oznacza, że "widocznie jest całkiem nieźle zorganizowana". - Jeśli są jakiekolwiek pretensje pod adresem kogokolwiek, to pani marszałek Witek powinna uderzyć się w pierś i w pierś swojej partii i nie szukać winnych w opozycji - dodał Śmiszek.
"Odwracanie kota ogonem"
Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził, że wystąpienie marszałek Sejmu to "znów odwracanie kota ogonem" oraz "stawianie wszystkiego na głowie". - Wiemy dobrze, że decyzję ogłoszoną przez marszałek Witek podjął Jarosław Kaczyński. I nie ma co tego owijać w bawełnę - dodał.
Zwrócił uwagę, że obecnie "szukanie winnych trzeba zacząć od siebie". - Powinni zacząć przedstawiciele PiS-u od wskazania tych, którzy podjęli decyzję o druku kart za 70 milionów złotych; tych, którzy doprowadzili do sytuacji, że wybory ogłoszone się nie odbyły, a nie zostały przełożone. Że jesteśmy w pustce konstytucyjnej, w chaosie prawnym - mówił.
Dodał, że "nie ma też takiej współpracy i możliwości wychodzenia z kryzysu gospodarczego, epidemiologicznego czy ustrojowego".
"Wyraz słabości"
- Cała wypowiedź pani marszałek to naprawdę taki wyraz słabości, bo marszałek Sejmu powinna wyjść na konferencję prasową i powinna ogłosić datę wyborów, jak one mają wyglądać, cały kalendarz dochodzenia do 28 - powiedziała była kandydatka Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska.
Stwierdziła, że PiS doprowadziło do "chaosu", a także "złego procedowania ustaw w Sejmie", które były przyjmowane w kilkanaście godzin. - To jest łamanie prawa, regulaminu Sejmu. Więc jeżeli się tyle narozrabiało, to stara się tę winę zrzucić na kogoś innego. Tutaj opozycja nie ma sobie nic do zarzucenia. Staliśmy na straży prawa, bezpieczeństwa Polaków i regulaminu Sejmu, o którym się tutaj coraz częściej zapomina - stwierdziła Kidawa-Błońska.
- Decyzja o tym, żeby wybory nie były 10 maja, kiedy posiadaliśmy tę wiedzę, jaki jest stopień pandemii w Polsce, jak ona się rozwija na świecie, sprzeciw przeciwko korespondencyjnemu głosowaniu, tak zwanemu kopertowemu głosowaniu Sasina, był słuszny i gdybym dzisiaj stanęła przed tym wyborem, wiedząc, że nie będę już potem brała udziału w wyborach, zrobiłabym dokładnie to samo - dodała wicemarszałek Sejmu.
"Czułem się trochę jak w podstawówce na lekcjach wychowania obywatelskiego"
Tomasz Grodzki, marszałek Senatu z ramienia Koalicji Obywatelskiej, stwierdził, że słuchał konferencji marszałek Witek "z pewnym zdziwieniem". - Spodziewałem się, że pani marszałek ogłosi wybory, kalendarz wyborczy i tyle. Natomiast czułem się trochę jak w podstawówce na lekcjach wychowania obywatelskiego, gdzie były przedstawiane różne fakty i to nie do końca precyzyjnie, bo absolutnie zaprzeczam temu, żeby Senat prowadził jakąkolwiek obstrukcję - ocenił Grodzki. Dodał, że jako lekarzowi słowo "obstrukcja" kojarzy mu się z "czymś zupełnie innym".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24