Kiedy obserwuję w ostatnim czasie zachowania polityków, którzy poświęcają człowieka, jego indywidualność, łamią zasady dotyczące prawa do prywatności, to mam wrażenie, że stawką tych wyborów jest to, czy najważniejsze będzie państwo i partia, czy najważniejszy będzie człowiek - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 Marcin Matczak, prawnik, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
W czwartek w "Jeden na jeden" w TVN24 o rozpoczętej kampanii przed wyborami parlamentarnymi mówił konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, profesor Marcin Matczak.
Pytany, jaka według niego będzie stawka tych wyborów, odparł, że będzie ona "rzeczywiście bardzo wielka".
- Żeby nie mówić o abstraktach, wydaje mi się, że przede wszystkim stawką tych wyborów jest człowiek, jednostka. Kiedy popatrzymy na to, co się działo w ostatnich ośmiu latach, to ja obserwuję proces, w którym państwo rośnie w siłę, interes państwa, a nawet interes partii staje się najważniejszy, a człowiek staje się coraz mniej ważny, mimo tych wszystkich szumnych zapowiedzi, że człowiek jest najważniejszy, człowiekowi trzeba pomagać - zauważył.
Matczak tłumaczył, że mówi o tym ze względu na jego zaangażowanie w obronę "tak zwanej praworządności". - Mówię "tak zwanej" dlatego, że ludzie ją traktują często jako rzecz zupełnie abstrakcyjną - wyjaśnił. - Kiedy mówimy, że na przykład praworządność jest stawką tych wyborów, to ludzie mówią: może skończ już mówić o tych abstrakcyjnych rzeczach, najważniejsze są sprawy dobrobytu, tego żeby ludzie mieli co do garnka włożyć - zwrócił uwagę.
Przekonywał, że "praworządność jest ważna, bo chroni człowieka przed ingerencją państwa, przed arbitralnością".
- I kiedy obserwuję przez ostatnie osiem lat, ale w ostatnim czasie pewne zachowania polityków, którzy poświęcają człowieka, jego prywatność, jego indywidualność, łamią zasady dotyczące na przykład prawa do prywatności, to mam wrażenie, że stawką tych wyborów jest to, czy najważniejsze będzie państwo i partia, czy najważniejszy będzie człowiek, jego prawa, jego sytuacja indywidualna - powiedział.
Gość TVN24 przyznał, że obawia się, że niestety jest tak, że jeżeli wygrają partie, które są partiami jego zdaniem autorytarnymi, to "niestety to państwo i jego wpływ na nasze życie, wtrącanie się w nasze prywatne sprawy będzie bardzo, bardzo silne". Uściślił, że mówi tu o PiS i Konfederacji.
- Natomiast jeżeli wygra liberalna opozycja, to wtedy szansa na uratowanie tych praw indywidualnych jest większa - ocenił Matczak.
"Państwo demokratyczne, praworządne to jest państwo, w którym można żyć obok siebie"
Matczak mówił, że obóz władzy rozumie dobro państwa jako dobro własnej partii i nie widzi przestrzeni dla innych ugrupowań i innych idei politycznych.
- Myślę, że to jest jeden z największych problemów destrukcji myślenia o dobru wspólnym. Nasza konstytucja, w pierwszym swoim artykule, mówi, że Rzeczpospolita Polska jest dobrem wszystkich obywateli, wspólnym. Tymczasem rzeczywiście w ostatnich ośmiu latach doszło do tego, że to, co dobre dla partii rządzącej, to dobre dla Polski. Taką narracją się nas karmi - mówił dalej.
Profesor przypomniał, że "jeżeli mamy partię, na którą głosuje nawet 30 procent naszych obywateli, to nie są to wszyscy obywatele". - I zagarnianie wszystkich instytucji, branie ich pod but, wstawianie tam ludzi, którzy mają jednolity pogląd, dokładnie taki sam jak partia, to jest właśnie sytuacja pewnego rodzaju zamachu na dobro wspólne - ocenił.
- My wszyscy jesteśmy różni, to znaczy każdy człowiek ma trochę inny pomysł na świat. Państwo demokratyczne, państwo praworządne to jest państwo, w którym można żyć obok siebie, mimo to, że się różnimy - tłumaczył.
Matczak: państwo praworządne chroni jednostkę przed przemocą państwa
Matczak dopytywany, czy przestrzeń dla tych, którzy się różnią poglądami i myśleniem o życiu i o świecie, od tych, którzy aktualnie rządzą się kurczy, Matczak odparł, że "ideą państwa autorytarnego, które niestety może zmierzać w kierunku państwa totalitarnego, jest to, żeby pewna myśl była totalna".
- To znaczy, że jeżeli ktoś uważa, że godne szacunku są osoby heteroseksualne, a niegodne szacunku są osoby homoseksualne, to chce, żeby wszystko było heteroseksualne i żeby wszyscy dokładnie tak myśleli, dlatego zakłada strefy wolne od LGBT. Jeżeli ktoś uważa, że Kościół katolicki i moralność Kościoła katolickiego, na przykład w kwestiach aborcji, jest jedyną wartością, którą trzeba popierać, to będzie przymuszał wszystkich, totalnie, do tego, żeby się z tym zgodzili - podał przykłady.
Jak mówił, "państwo współczesne, państwo praworządne właśnie dlatego chroni jednostkę przed przemocą państwa, żeby to, co myśli sobie jeden, dwóch, trzech, czy trzydzieści procent, nie zostało siłą narzucone wszystkim".
- Więc to jest problem, z którym my także, jako prawnicy czy obrońcy praworządności, walczymy: żeby każdy z nas miał pewną sferę autonomii, w której może podejmować swoje własne decyzje dotyczące swojego życia, swojego działania i żeby państwo nie wchodziło w tę sferę. Niestety to państwo, ta partia ma przekonanie, że ona wie najlepiej i dlatego chce zmienić wszystko i chce tę swoją moralność, swoją wizję polityczną narzucić wszystkim. To jest główny problem - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Daniel Jedzura/Shutterstock