Opinia publiczna jest zbulwersowana doniesieniami dziennika "Polska", że jeden z żołnierzy chełpił się ofiarami z afgańskiej wioski. Tymczasem trzech żołnierzy - mimo decyzji sądu o nieprzedłużeniu aresztu - wciąż jest za kratami.
W piątek sąd wojskowy zdecydował o wypuszczeniu trzech z siedmiu żołnierzy aresztowanych w związku z wydarzeniami w Nangar Khel. Żołnierze pozostaną jednak w areszcie jeszcze co najmniej dwa dni. Powód? Na biurka kierowników aresztów nie trafiły jeszcze oficjalna decyzja sądu. Prawdopodobnie stanie się to dopiero po weekendzie.
Już po decyzji sądu dziennik "Polska" opublikował zeznania świadka masakry w Afganistanie, z których wynika, że jeden z żołnierzy, Andrzej O. miał po akcji szczycić się, że "wreszcie otworzył mu się licznik zabitych".
- Zrobimy rozwałkę w wiosce - miał mówić chorąży Andrzej O. przed akcją w Nangar Khel. Potem miał dodać: - Wreszcie otworzył mi się licznik zabitych - pisze "Polska". (CZYTAJ WIĘCEJ).
Chorąży O. jest wśród czwórki żołnierzy, którzy pozostaną w areszcie oczekując na proces.
"Wojna jest brudna" Decyzję o zatrzymaniu jego i trzech jego kolegów w areszcie, komentował w studiu TVN24 major Krzysztof Przepiórka, były szef oddziału szturmowego GROM, obecnie wiceprezes Fundacja Byłych Żołnierzy GROM.
- Przetrzymywanie żołnierzy od listopada do teraz, czyli ponad pół roku jest dla mnie niepojęte, bo materiały prokuratura miała wcześniej. Ci żołnierze muszą mieć jak najszybciej proces. Nie chce mi się wierzyć, że taki żołnierz mógłby uciec z kraju, bo byłby ścigany listami gończymi – podkreślił.
Przepiórka bronił też żołnierzy z Nangar Khel. - W Afganistanie jest regularna wojna. Trzeba się z tym liczyć i żołnierzom wybaczać więcej niż zwykle - mówił. - Wojna z gruntu jest brudna i zachowania żołnierzy w takich sytuacjach gdzie jest śmierć, gdzie są ranni są różne. Przecież możemy obserwować przekazy medialne, na których widać jak zachowują się żołnierze amerykańscy. Zabijają terrorystów i się śmieją, ale dla mnie to nie jest argument. Ci żołnierze są w permanentnym stresie – argumentował Przepiórka.
Jego zdaniem sprawę z tego faktu powinni zdawać sobie wyżsi dowódcy i politycy. - To oni przygotowują tych żołnierzy do wojny, a tak naprawdę to do zabijania. Tam nie jedzie się na misję pokojową – podkreślał.
Ojciec broni syna Wczorajszą decyzję sądu komentował w TVN24 także ojciec Łukasza B. - jednego z żołnierzy, którzy pozostaną w areszcie. W dramatycznych słowach apelował, by sąd wziął pod uwagę wszystkie okoliczności zdarzeń w Nangar Khel. - Mam nadzieję, że Sąd Najwyższy uwzględni to, że oni szli na pomoc swoim kolegom. Były kłopoty z łącznością, zabezpieczenie sprzętowe było niewystarczające. Do tego dochodzi wadliwa amunicja - mówił. Jego zdaniem ówczesny minister obrony Aleksander Szczygło powinien odpowiedzieć na pytania o właściwe przygotowanie misji.
- Chodzi o to by ci młodzi chłopcy, którzy zaczynają życie mieli zrekompensowany wysiłek wyjazdu do Afganistanu - podkreślał. - Widziałem syna dwa tygodnie temu. Pytał: "Tato powiedz kiedy ja stąd wyjdę?!". Z dnia na dzień czuje się coraz gorzej - dodał.
Jak zaznaczył, jego syn po powrocie z Afganistanu jeszcze nie został przebadany. - To ewidentne łamanie przepisów. Przecież na takiej misji można złapać wiele chorób, pasożytów.
Ojciec B. przyznał też, że żałuje, że jego syn pojechał do Afganistanu. - To była jego decyzja. Podjął wyzwanie. Szkoda, że tam się znalazł. Tak młody żołnierz, po roku teorii w studium oficerskim znalazł się w tak trudnej sytuacji - powiedział.
Odniósł się także do doniesień dziennika "Polski". - Nie wierzę w te informacje. Oni byli przejęci tym co zrobili, wzywali pomoc, pomagali rannym - powiedział ojciec Łukasza B.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24