Wśród parlamentarzystów - tak, jak w każdej grupie zawodowej - są ludzie z problemem alkoholowym - przyznał w radiu RMF FM marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. I wskazał przyczynę: - Stres robi swoje, niszczy.
Marszałek Sejmu odniósł się w ten sposób do przypadków nadużywania alkoholu przez posłów, jakie w ostatnich dniach ujawniły media. Chodzi o posłankę PiS Elżbietę Kruk i byłego posła PO Krzysztofa Grzegorka. - Zawsze się działo - przyznał Komorowski, zastrzegając że nie potrafi podać dokładnej liczby pijących posłów.
Schować posłów w pokoju
Komorowski podkreślił, że nie można polityków z problemem alkoholowym, usunąć z Sejmu, gdyż mogą to zrobić tylko wyborcy. Można im – jak stwierdził – tylko pomóc. – W taki sposób, że zwrócimy się do klubów, by podjęły próbę monitorowania sytuacji kolegów, koleżanek, którzy są narażeni na tego rodzaju problemy, sygnalizowania i odpowiednio wczesnego wycofywania tych ludzi do pokoju hotelowego – powiedział Komorowski.
Marszałek nie przeprosi, PiS: odwołać go
Marszałek Sejmu pytany, czy przeprosi prezydenta Lecha Kaczyńskiego za swoje słowa na temat incydentu w Gruzji, stwierdził że nie. Słowa polityka PO "jaka wizyta, taki zamach" bardzo oburzyły otoczenie prezydenta i PiS. Jarosław Kaczyński zapowiedział w radiowych "Sygnałach Dnia", że PiS złoży wniosek o odwołanie Komorowskiego. Jego zdaniem nie nadaje się do pełnienia funkcji marszałka i tego, by "uczestniczyć w życiu publicznym cywilizowanego kraju". - Wiem o tym, że prawie na pewno przegramy, ale tutaj trzeba dać świadectwo, bo polskie życie publiczne z winy tego rodzaju polityków się kompletnie stacza - stwierdził prezes PiS.
- To była ironia, adresowana głównie do gruzińskich gospodarzy, odpowiadających za przebieg wizyty. W takiej sytuacji, kiedy mamy do czynienia z takim nieprawdopodobnym skandalem, ironia jest najbardziej łagodną formą wyrażenia dezaprobaty - tłumaczy z kolei Komorowski.
I dodał: - Proszę zwrócić uwagę, że dzisiaj już nikt nie twierdzi, że był to zamach. Przyznał to nawet pan prezydent. Wszyscy przyznają, łącznie z panem prezydentem, że były błędy po stronie gruzińskiej. Wszyscy przyznają, że w sposób dziwny zablokowano polską ochronę. Na końcu zostało stwierdzenie, kto strzelał. Myślę, że samo przyznanie się Osetyjczyków jest wystarczającym argumentem, żeby powiedzieć, że pan prezydent strasznie się pospieszył z wysuwaniem publicznego oskarżenia w stosunku do Rosji.
Źródło: RMF FM, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Fakt