Jeden worek napełnia w pięć sekund, w ciągu godziny potrafi ułożyć wał długości 100 metrów i wysokości pół metra. Twórcy maszyny, która bardzo usprawnia pracę strażaków, pomagają powodzianom.
W czasie powodzi worków z piaskiem nigdy dość. To najprostszy, ale i najskuteczniejszy środek do walki z wielką wodą. Problem jedynie w tym, że ich ręczne napełnianie jest pracochłonne, męczące i mało efektywne. Rozwiązaniem jest wynalazek Lecha Michalczewskiego: maszyna do wypełnienia worków. "Trio" to rodzaj pochylonej karuzeli o średnicy trzech metrów. Na każdym ramieniu łyżka, która wsypuje piach do worków.
700 worków na godzinę
- My w ciągu godziny możemy ułożyć wał długości 100 metrów i wysokości pół metra. Jeśli robimy to ręcznie, tradycyjnie – to 10 procent z tego – chwali się Michalczewski. W ciągu godziny maszyna napełnia 700 worków. Jeden – w pięć sekund.
Na wieść o powodzi na południu kraju Michalczewscy – ojciec i syn - zabrali cztery maszyny i pojechali z Sopotu pomagać. Za darmo. Tylko przy oczyszczalni ścieków w Piekarach Śląskich napełnili pięć tysięcy worków. Wydajność maszyny – zadziwiająca. - Tworzy się linia produkcyjna i worki wyskakują jak z karabinu. I już są gotowe do tworzenia muru – mówi Filip Michalczewski.
Powódź? Dopiero gdy woda wlewa się do butów
Pan Lech Michalczewski, obsypany nagrodami m.in przez ministra nauki, ze smutkiem przyznaje, że w całym kraju zrealizował zamówienia tylko na 40 maszyn. Jak mówi, gdy woda opada, Polacy zapominają o zagrożeniu powodziowym. - Gdy woda zaczyna nam się już wlewać do butów, nie ma innego sposobu jak tylko worki – podsumowuje
Koszt takiego urządzenia to około 14 tysięcy złotych. Wersja uproszczona, ręczna, kosztuje około tysiąca złotych. Stracony w wyniku powodzi dorobek życia setek ludzi idzie w miliony.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24