Dyrektorka polskiego oddziału Lekarzy Bez Granic Draginja Nadażdin oraz były ambasador Polski w Izraelu dr Maciej Kozłowski mówili w "Faktach po Faktach" w TVN24 o wojnie w Strefie Gazy i katastrofie humanitarnej, która ma tam miejsce.
Były dyplomata pytany, czy jego zdaniem naciski ze świata mogą sprawić, że Izrael wycofa się z obecnego sposobu prowadzenia wojny, odparł, iż "zobaczymy, co zrobi Donald Trump". - Wydaje mi się, nikt inny poza Donaldem Trumpem nie jest w stanie zmienić sposobu, w jaki Izrael prowadzi tę wojnę - wyjaśniał.
- Dlatego, że Izrael jest całkowicie zależny od Stanów Zjednoczonych, zarówno finansowo, przecież właściwie cała armia izraelska jest finansowana przez Stany Zjednoczone, jak i politycznie. (...) Politycznie w tym sensie, że Izrael jest coraz bardziej izolowany na arenie międzynarodowej i jedynym w zasadzie punktem odniesienia są Stany Zjednoczone - dodał.
"Jest kwestia konieczności nacisku na Izrael"
Nadażdin mówiła zaś, że zapowiedziane przez izraelskie wojsko dziesięciogodzinne "przerwy humanitarne" w działaniach zbrojnych na niektórych obszarach Strefy Gazy, to "zasłony dymne, jeżeli chodzi o pomoc humanitarną".
- Bo ani takie tymczasowe otwarcie, ani korzystanie z tych czterech punktów dystrybucji żywności, prowadzonych przez nowy twór - Fundację Humanitarną dla Gazy, utworzony przez Stany Zjednoczone i Izrael, to nie jest prawdziwa pomoc humanitarna. Tam ludzie giną - kontynuowała.
Przyznała, że "słyszymy, że niektóre kraje zapowiadają zrzucenie z powietrza pomocy humanitarnej", ale to jej zdaniem "pułapka".
- Musimy zwrócić uwagę na to, że w tym momencie dwa miliony ludzi są na terytorium, które stanowi raptem 12 procent całego terytorium Strefy Gazy, które i tak jest malutkie. Oni są po prostu zepchnięci na południe. Na północy jest niewielki odsetek. Jeżeli w tak przeludnionym obszarze zacznie spadać żywność, a ludzie są wygłodzeni i będą starać się zdobyć tę żywność, to jest po prostu niebezpieczne - wskazywała.
Jest to również, w jej opinii, "nieefektywne". - Bo raptem dwie tony pomocy rzuca jeden samolot w porównaniu z 20 tonami, które przewozi ciężarówka - zwracała uwagę. I podkreśliła, że "ciężarówki organizacji humanitarnych są za granicą, kilka kilometrów od tych ludzi, którzy potrzebują pomocy".
- I jest konieczność nacisku na Izrael - podkreśliła gości TVN24.
Nadażdin mówiła, że wśród sojuszników Izraela "są kraje Unii Europejskiej, które mają środki polityczne, ekonomiczne, dyplomatyczne, żeby oddziaływać na Izrael, żeby otworzono tę drogę dla pomocy humanitarnej, która musi docierać normalnie, regularnie".
"Jest granica nacisków dyplomatycznych. Najlepszy dowód to Rosja i Ukraina"
Kozłowski był bardziej radykalny w ocenie. Powiedział, iż wydaje mu się, że "zrzucanie pomocy z samolotów to jest czyszczenie sumienia świata, że to nie ma żadnego znaczenia praktycznego poza dobrym samopoczuciem tych, którzy mogą powiedzieć: pomagamy".
- Czy świat nie może czegoś zrobić? Jest dość trudno wpływać z zewnątrz na politykę suwerennego kraju. To jednak nie jest takie proste. (..) Jest pewna granica nacisków dyplomatycznych. Najlepszy dowód to Rosja i Ukraina - kontynuował. Jak zauważył, "Rosja została poddana możliwie najsurowszym sankcjom ze strony Unii Europejskiej i wojny to nie przerwało, dalej bestialstwa tam się dzieją".
Przyznał, że "oczywiście Rosja jest większa, Izrael jest mniejszy" i "jest może bardziej jednak podatny na naciski". - Ale granica tych nacisków jest określona. To nie jest tak, że nacisk dyplomatyczny może coś zmienić. - zastrzegł.
I dodał: - Wydaje mi się, że jedyne, co może się wydarzyć, to jest jednak nacisk ze strony społeczeństwa izraelskiego.
Ale - jak mówił - "wczoraj się ukazało bardzo ciekawe badanie opinii publicznej". - Okazuje się, że 43 procent Izraelczyków nie wierzy w to, że istnieje głód w Gazie. Po prostu w dzisiejszych czasach, gdzie jest tyle fake newsów, ludzie po prostu przyjmują tylko te fakty, które im jest wygodnie przyjmować - ocenił.
"Skrajna prawica izraelska ma swój określony cel"
Dyrektorka Lekarzy Bez Granic w Polsce oceniła, że w Strefie Gazy "mamy do czynienia z ludobójczą kampanią".
- Bo to jest szereg działań, które sprawiają, że ludzie w Gazie nie mają już ani chwili oddechu od tego, co się dzieje, od działań wojennych, ale również przede wszystkim od takiego pytania, co za chwilę się stanie? - mówiła Nadażdin
Były ambasador pytany był o motywację Izraela do wykorzystywania głodu jako broni. - Niestety jest to motywacja polityczna. Mianowicie skrajna prawica izraelska ma swój określony cel i jest to po prostu oczyszczenie terytorium Gazy. Oni się z tym nie kryją - mówił.
Jednocześnie zastrzegł, że "byłby ostrożny z używaniem terminu ludobójstwo". - To jest termin bardzo ściśle prawny, bardzo szczegółowo opisany i używanie go w publicystyce jest bardzo niebezpieczne - powiedział.
Według niego "tam mają miejsce zbrodnie wojenne". - Zbrodnie wojenne na wielką skalę. Zbrodnie popełniane zarówno przez Hamas, jak i przez rząd Izraela - dodał.
Autorka/Autor: akr/lulu
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Abed Rahim Khatib/Anadolu/Abaca/PAP