- Jarosław Kaczyński to typowy przypadek tego złodzieja, który ucieka, krzycząc "łapać złodzieja", żeby odwrócić od siebie uwagę - mówił Włodzimierz Cimoszewicz, były premier i minister sprawiedliwości w "Faktach po Faktach". Odniósł się w ten sposób do piątkowego wystąpienia prezesa PiS, podczas którego zarzucił on opozycji, że zmierza do "demolowania państwa polskiego".
W środę wieczorem do Sejmu wpłynął projekt ustawy autorstwa PiS o Sądzie Najwyższym. Projekt zakłada, że po wejściu w życie ustawy sędziowie SN przejdą w stan spoczynku, z wyjątkiem tych wskazanych przez ministra sprawiedliwości. W stan spoczynku zostaną również przeniesieni sędziowie, którzy osiągną 65. rok życia. I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf w listopadzie kończy 65 lat.
Minister wskaże zatem również sędziego, który będzie wykonywał zadania i kompetencje I prezesa Sądu Najwyższego.
W piątek wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zapowiedział, że prace w Sejmie nad ustawą zakończą się jeszcze w lipcu.
- Wydaje mi się, że pośpiech jest dosyć oczywisty. Wynika on z niektórych bardzo ważnych dat, jakie są na horyzoncie - mówił w "Faktach po Faktach" Włodzimierz Cimoszewicz. - Między innymi rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy na początku sierpnia kasacji w sprawie ułaskawienia Kamińskiego (Mariusza - red. ) i jego kamratów. Jak wiadomo, zespół siedmiu sędziów Sądu Najwyższego, rozpatrując pytanie prawne dotyczące tego, czy prezydent może ułaskawiać osobę nieprawomocnie skazaną, powiedział, że nie - zaznaczył.
- W związku z tym 9 sierpnia mogą zapaść decyzje, o których konsekwencjach pan Kaczyński dobrze wie. Dzisiaj, kiedy straszył opozycję, to miał na myśli właśnie to, że prawomocnie skazany poseł nie może być posłem. Tymczasem dwaj z tych czterech skazanych w swoim czasie za przestępstwa polegające na nadużywanie władzy, są posłami. Straciliby swoje stanowiska. Byłaby to ciężka kompromitacja dla PiS - ocenił były premier.
Włodzimierz Cimoszewicz skomentował też sprawę Julii Przyłębskiej, której legalność umocowania jako prezesa Trybunału Konstytucyjnego na początku września ma badać Sąd Najwyższy.
- Jak wiadomo, ta dama została powołana na stanowisko sprzecznie z prawem uchwalonym przez PiS. To są fakty. Teraz wystarczy, żeby taka instytucja jak Sąd Najwyższy stwierdziła te fakty - podkreślił były minister sprawiedliwości.
"Ludzie wolą leżeć na plaży, niż zaprotestować"
- Rzadko się dzieje w polityce tak, żeby w lipcu czy sierpniu rozstrzygano jakieś niezwykle istotne sprawy, przeprowadzano wielkie reformy - powiedział Cimoszewicz, kontynuując wątek forsowania zmian w sądownictwie.
- Jeżeli to się dzieje w tej chwili, to dlatego, żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo jakichś licznych protestów obywateli. To jest prawdziwy dramat, ale w dużej części jesteśmy społeczeństwem bardzo mało świadomym reguł demokracji, reguł praworządności, nie rozumiemy znaczenia przestrzegania tych wszystkich zasad. Nie uruchamiamy wyobraźni, żeby dojść do tego, jak to bezpośrednio mnie może dotknąć. W efekcie ludzie wolą leżeć na plaży, czy robić grilla i pić piwo niż zaprotestować przeciwko destrukcji naszego państwa - ocenił.
- Warto demonstrować, nawet jeśli to jest nieskuteczne, żeby żyć w zgodzie ze swoim sumieniem - przekonywał były premier.
"Będziemy państwem niemającym nic wspólnego z demokracją"
Cimoszewicz wrócił do piątkowego przemówienie prezesa PiS.
- Jarosław Kaczyński to typowy przypadek tego złodzieja, który ucieka, krzycząc „łapać złodzieja”, żeby odwrócić od siebie uwagę. Prawo łamie Kaczyński i wszyscy, którzy mu się wysługują. Opozycja w tej chwili ma rację, alarmując, że dzieje się coś niebywale groźnego, że postępuje destrukcja państwa - stwierdził.
- Jestem przekonany, że sytuacja jest wielokrotnie groźniejsza niż przez ostatnich kilkanaście miesięcy. Jeśli zostanie zgwałcony wymiar sprawiedliwości, to komplet władzy znajdzie się w rękach jednej grupy. Będziemy państwem niemającym nic wspólnego z demokracją i praworządnością - dodał.
"Prowadzą do zdziczenia naszego porządku prawnego"
Podczas swojego piątkowego przemówienia Jarosław Kaczyński powiedział, że "w Polsce sądownictwo nie zostało zreformowane po okresie PRL-owskim. To sądownictwo jest kontynuacją tamtego sądownictwa". Tę wypowiedź Włodzimierz Cimoszewicz również skomentował.
- Przyjęliśmy ponad 25 lat temu taką zasadę, że naruszenia prawa w okresie PRL, nieścigane ze względów politycznych w PRL, nie przedawniają się o ten okres, kiedy nie mogły być ścigane z przyczyn politycznych - mówił były minister sprawiedliwości. - Ale jednocześnie w cywilizowanym prawie każdego cywilizowanego państwa występuje instytucja przedawnienia i nie ściga się kogoś po 30, 40, 50 latach, chyba że przepisy szczególne stanowią inaczej. Nie wiem, o jakich przypadkach mówi Kaczyński. Zdarza się tak, że jakaś zbrodnia nie ulega przedawnieniu, sprawca powinien być ścigany, ale mamy do czynienia z 90-letnią osobą leżącą w szpitalu - ocenił.
- W uzasadnieniu ustawy o Sądzie Najwyższym mowa jest o tym, że sprawiedliwość to nie tylko wymierzanie wedle norm prawnych, ale także innych zasad, wartości, poczucia sprawiedliwości społecznej. Chciałbym zwrócić uwagę, że taką najdalej idącą kwintesencją poczucia sprawiedliwości ludowej jest prawo linczu, kiedy bez sądu wiesza się kogoś na najbliższym drzewie - stwierdził były premier.
- Kaczyński, wypowiadając tego typu słowa, czy też jego współpracownicy, pisząc tego typu uzasadnienia, po prostu prowadzą do zdziczenia naszego porządku prawnego i destrukcji świadomości prawnej społeczeństwa. Oni szczują ludzi do tego, żeby ci domagali się przywrócenia kary śmierci, kary chłosty - dodał.
Autor: bpm//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24