Chciałbym złożyć głębokie kondolencje w związku z tym, co się stało. Poczuwam się do odpowiedzialności, bo niewątpliwie rektor odpowiada za wszystko co się dzieje w uczelni - mówił na konferencji prasowej rektor Uniwersytetu Technoligiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy. Dr hab. inż. Antoni Bukaluk zaznaczył jednak, że nie poda się do dymisji, bo chce wyjaśnić okoliczności śmierci studentki podczas imprezy studenckiej.
- W ubiegłym tygodniu wyraziliśmy zgodę na organizowaną od 15 lat imprezę samorządu studenckiego. Uczestniczyło w niej kilkaset osób. Jak zwykle impreza odbywała się w holu obiektu przy ul. Kaliskiego. Około 1 w nocy z nieustalonych jeszcze przyczyn na łączniku zrobił się tłok - relacjonował rektor.
- W związku z tym organizatorzy - samorząd studencki - poprosił ochronę, która zabezpieczała imprezę, o interwencję. Ustalono, że kilka osób przewróciło się, w tym jedna z osób nie wykazywała oznak życia. Podjęto natychmiast akcję reanimacyjną. Osobę przekazano do szpitala. W wyniku obrażeń wewnętrznych zmarła w nocy - mówił Antoni Bukaluk.
Rektor złożył kondolencje bliskim poszkodowanych. - Poczuwam się do odpowiedzialności, bo niewątpliwie rektor odpowiada za wszystko, co się dzieje w uczelni. Więc ja też odpowiadam za to. Nie podam się do dymisji, bo wyjaśnię sprawę, że na określonych zasadach udzieliliśmy zgody na organizację tej imprezy. Chciałbym sprawdzić, czy te wszystkie zasady zostały utrzymane - stwierdził.
Bukaluk przyznał, że władze Uniwersytetu są głęboko wstrząśnięte tragedią. - W takiej sytuacji każdy ma sobie coś do zarzucenia. Była presja ze strony studentów, żeby takie imprezy organizować. Jest presja corocznie w przypadku juwenaliów. Przy liczbie kilkuset osób, jak widać, do takich przypadków może dojść. Będziemy starać się, żeby w przyszłości nie dochodziło do takich sytuacji - powiedział rektor uczelni.
"Zamiast wychodzić na zewnątrz, palili w łączniku"
- To, co mogę powiedzieć nieoficjalnie, to to, że część osób zamiast wychodzić na zewnątrz, w tym łączniku paliła papierosy. Stąd zaczęli się tam gromadzić ludzie. Część osób chciała przejść (przez łącznik - red.) co stworzyło ten tłum, który spowodował takie a nie inne zachowanie - mówił.
Rektor odniósł się także do informacji podawanych przez służby, że w imprezie uczestniczyło około 1200 osób. - Przez całą imprezę przewinęło się około tysiąca osób, ale one wchodziły i wychodziły. Według organizatorów, jednocześnie na imprezie nie było więcej niż 700-800 osób - powiedział. Pytany, dlaczego impreza nie została zgłoszona policji (w przypadku imprezy masowej jest taki obowiązek), rektor stwierdził, że uczelnia do tej pory nie zgłaszała takich informacji policji, ponieważ "miała podpisaną umowę z firmą ochroniarską".
Bukaluk poinformował, że imprezę zabezpieczało 15 ochroniarzy i 40 osób wyznaczonych przez samorząd studencki.
Panika na imprezie studenckiej
Po wybuchu paniki na imprezie na terenie Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego zginęła jedna osoba - studentka czwartego roku. 15 osób zostało rannych.
W 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką znajdują się 4 osoby, 3 są w stanie dobrym - mają otarcia i potłuczenia. Jeszcze w czwartek opuszczą szpital. Jedna pozostanie na obserwacji.
Do Szpitala Uniwersyteckiego im. Jurasza w nocy trafiło 8 osób, 7 z nich po zaopatrzeniu wyszło domu. Jedna osoba zmarła.
W Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. Biziela znajdują się 2 osoby, jedna pozostaje w stanie stabilnym, druga jest w stanie ciężkim.
Do Szpitala Miejskiego trafiły 2 osoby, jedna została wypisana do domu, druga jest stanie ciężkim, zagrażającym życiu.
Autor: kło/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24