- Widok jest straszny. To musiała być dramatycznie niszcząca siła. Ale jest nadzieja, że gdzieś w środku, przy stropach, ścianach nośnych są żywi ludzie - relacjonował Kamil Durczok z miejsca katastrofy w Katowicach dla "Faktów po Faktach". - Cuda się zdarzają. I my tu na Śląsku świadkami takich zdarzeń byliśmy wielokrotnie - mówił dziennikarz.
W czwartek przed godz. 5 eksplozja zniszczyła trzy kondygnacje budynku u zbiegu ulic Chopina i Sokolskiej w ścisłym centrum Katowic. Zawaliła się ściana frontowa części budynku, ocalał tylko wysoki parter. W kamienicy zameldowanych było ponad 20 osób. Po wybuchu ewakuowano 15 lokatorów, pięć osób trafiło do szpitali. Trzy osoby są nadal poszukiwane. To reporter "Faktów" TVN Dariusz Kmiecik, jego żona, dziennikarka TVP Katowice Brygida Frosztęga-Kmiecik oraz ich dziecko.
"Widok na miejscu jest straszny"
Do Katowic pojechał Kamil Durczok, redaktor naczelny "Faktów" TVN. - Widok na miejscu jest straszny. Bo to jest widok domu, który jeszcze chwilę wcześniej był elegancka kamienicą, a w tej chwili stanowi kupę gruzu - opowiadał.
Gruzy są przed i za budynkiem, od strony podwórka. - Widać, że wybuch poszedł w obie strony. To musiała być dramatycznie niszcząca siła - opisał Durczok.
Na miejscu bez przerwy pracują zastępy ratowników. Do godz. 17. sprawdzili dwa z trzech miejsc, gdzie mogli być zasypani ludzie. Uprzątnięto gruzowisko od strony ulicy. Zakończone zostało też usuwanie kolejnego - od strony wewnętrznego dziedzińca.
Jest nadzieja
- Budujące jest to, jak wszyscy pracują na miejscu. Tam jest mnóstwo osób. Oni się zmieniają, bo to jest bardzo ciężka praca. Oni ręcznie odgruzowywali, żeby nie naruszyć tej konstrukcji, która zagroziłaby kolejnym zawaleniem - mówił dziennikarz. Według Kamila Durczoka doskonałe dowodzenie daje nadzieję, że ratownicy dotrą do zaginionych. Żywych. - Są na poziomie parteru i stropu pierwszego piętra takie miejsca, załomy, w których można się uratować. Jest nadzieja, że gdzieś w środku, przy stropach, ścianach nośnych są żywi ludzie - mówił.
- Cuda się zdarzają. I my tu na Śląsku świadkami takich zdarzeń byliśmy wielokrotnie. Przy okazji katastrof górniczych, kiedy wydawało się, że nie ma żadnych szans na to, żeby kogoś uratować, a jednak ratownikom udawało się dotrzeć do żywych ludzi - przypomniał Durczok.
Autor: jl//rzw / Źródło: tvn24