Widać zmianę strategii kampanii Bronisława Komorowskiego. Porzucił nieszczęsny pomysł z referendum ws. JOW-ów i widać, że próbuje mobilizować elektorat. Po wygranej debacie, na kolejnej trudno mu będzie utrzymać ten sam poziom - mówiła we "Wstajesz i wiesz" Renata Grochal z "Gazety Wyborczej". W opinii Jakuba Sobieniowskiego z "Faktów" TVN, najbardziej złudna przed czwartkową debatą w TVN, TVN24 i TVN24 BiŚ może być wiara w spin doktorów. Co zdecyduje? Nerwy, odporność i wiedza - mówił.
Grochal zaznaczyła, że zmiany w strategii kampanii Komorowskiego, które pozwoliły mu poprawić sondaże po niedzielnej debacie prezydenckiej, spowodowane są tym, że do sztabu wyborczego Komorowskiego dołączyły nowe osoby. - Według naszych informacji, Michał Kamiński wszedł do tego sztabu we wtorek, po przegranej I turze, na wyraźne życzenie premier Ewy Kopacz - powiedziała dziennikarka "Gazety Wyborczej".
Wyjaśniła, że to Kamiński przygotowywał Komorowskiego do niedzielnej debaty. - Był tam zespół kilkuosobowy, ale podstawowe rady, ataki na Dudę związane z in vitro, to były pomysły Kamińskiego - powiedziała Grochal.
Zaznaczyła, że widać też zmianę strategii kampanii Komorowskiego. - Porzucił też nieszczęsny pomysł z referendum ws. JOW-ów i widać, że próbuje mobilizować elektorat, który nie poszedł na wybory, a głosował na niego pięć lat temu - powiedziała Grochal.
"Błąd Komorowskiego"
Dziennikarz "Faktów" TVN podkreślał, że ci, którzy głosowali w I turze na Pawła Kukiza, nie uważają, że Polska to tylko zgliszcza.
- Oni mają takie wrażenie, słuszne, albo nie, że w I turze nie przedstawiono im poważniej propozycji i nikt poważnie nie walczył o ich głosy, bo PiS, największa partia opozycyjna, wysunęła kandydata z trzeciego szeregu. (...) Prezydent w pierwszej fazie kampanii dawał do zrozumienia, że prezydentura mu się należy. Do tego dodajemy Magdalenę Ogórek - powiedział Sobieniowski.
W jego opinii niedzielną debatą, Komorowski pokazał, że mu zależy i potrafi walczyć. - Teraz może pytać elektorat, czy wolicie, aby w przyszłości poważną rozmowę dyplomatyczną prowadził Andrzej Duda czy jednak ja - mówił Sobieniowski.
W opinii Grochal, błędem Komorowskiego w pierwszej fazie kampanii było hasło "Zgoda i bezpieczeństwo", które go ograniczało. - Nie kreował poważnego sporu politycznego, który w istocie jest realny - mówiła.
Dodała, że jej zdaniem, to Komorowski ma większy potencjał motywowania wyborców niż kandydat PiS. - Andrzej Duda osiągnął maksimum poparcia PiS, a nawet wyskoczył ponad. Widać było podczas debaty, że próbuje się przesuwać jeszcze bardziej na prawo - powiedziała Grochal, wskazując jako przykład sprawę Jedwabnego.
Duda podczas debaty prezydenckiej wypomniał Komorowskiemu, że w 2011 roku na uroczystości upamiętniającej wydarzenia w Jedwabnem Komorowski wystosował list, w którym - jak stwierdził - prezydent zawarł określenie: "naród ofiar był także sprawcą".
Zdaniem Sobieniowskiego, jeśli Duda będzie radykalizował, wypadnie sztucznie, bo przedstawiał się jako człowiek, który "zasypuje podziały".
"Zdecydują nerwy"
Dziennikarze podkreślali, że ciekawe jest, jak Komorowski wypadnie podczas czwartkowej debaty w TVN, TVN24, i TVN24 BiŚ.
- Przed debatą w telewizji publicznej oczekiwania wobec Dudy były zawyżone, a wobec Komorowskiego zaniżone, bo to Duda był na fali. Po wygranej debacie, Komorowskiemu będzie trudno utrzymać ten sam poziom, natomiast Duda, jak się przygotuje do debaty, i będzie trochę lepszy niż w debacie TVP, to już wypadnie dobrze. To będzie bardzo ciekawe stracie - powiedziała Grochal.
W opinii Sobieniowskiego, najbardziej złudna przed czwartkową debatą może być wiara w spin doktorów, bo najważniejszy jest kandydat. - Albo spływa makijaż, albo nie spływa, albo mam coś do powiedzenia, albo nie. Co zdecyduje? Nerwy, odporność i wiedza - powiedział dziennikarz "Faktów" TVN.
Komorowski przed Dudą
W najnowszym sondażu Millward Brown dla "Faktów" TVN, przeprowadzonym po pierwszej debacie prezydenckiej, Bronisław Komorowski może liczyć na 47 proc. głosów, zaś Andrzej Duda na 44 proc.
Poparcie dla kandydata PiS nie zmieniło się od poprzedniego sondażu z 14 maja. Prezydent zyskał jednak aż siedem punktów procentowych poparcia wśród tych, którzy cztery dni temu nie potrafili zadeklarować, na kogo zagłosują.
Autor: MAC\mtom / Źródło: tvn24