W poniedziałek prezydent Karol Nawrocki ogłosił weto nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. Jak zauważył wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski, decyzja prezydenta komplikuje finansowanie internetu satelitarnego dla Ukrainy przez Polskę, które wygasa z końcem września i miało być przedłużone tą ustawą.
Według Gawkowskiego prezydent podjął "ryzyko na bardzo wysokim poziomie" i decydując się zawetować ustawę, "de facto wyłączył internet na Ukrainie", "wyłączył go szkołom, wyłączył szpitalom".
Odpowiedział mu szef kancelarii prezydenta Zbigniew Bogucki, przekonując, że weto prezydenta, wbrew temu, co mówił Gawkowski, nie wyłącza Starlinków Ukrainie. Według niego parlament musi we wrześniu "sprawnie przeprocedować" projekt złożony przez Nawrockiego.
Kosiniak-Kamysz: to nadużywanie sprzeciwu
- Ta decyzja prezydenta, to liberum weto, które zaczyna stosować, nadużywanie sprzeciwu, budowanie tylko i wyłącznie swoich decyzji pod obóz polityczny, który się reprezentuje, jest niedobry, niebezpieczny i zły - mówił na konferencji szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, komentując prezydenckie weto.
Podkreślił, że "sprawa polskiego bezpieczeństwa rozgrywa się na Ukrainie, kto tego nie rozumie, to nie ma zielonego pojęcia o polityce bezpieczeństwa, ani polskiej, ani europejskiej, ani świtowej".
Jak mówił, "wszystkie państwa NATO-wskie, bez wyjątku, zaczynając od USA i z Polską, pomagają jak mogą walczącej Ukrainie", w tym wysyłając sprzęt. - NATO nas zobowiązuje do pomocy Ukrainie. Decyzja pałacu prezydenckiego w tej sprawie burzy nasza pozycję także w NATO - ocenił szef MON.
- To liberum weto jest po prostu niebezpieczne - podsumował Kosiniak-Kamysz.
Sikorski: pomagając Ukrainie trzymamy armię Putina z dala od naszych granic
"Pomagając Ukrainie trzymamy armię Putina z dala od naszych granic, co jest w interesie, także finansowym, polskiego podatnika. Polityka zagraniczna "jest trudniejsza niż tabliczka mnożenia" - napisał wcześniej na platformie X szef MSZ Radosław Sikorski.
To odpowiedź na wpis lidera Konfederacji Sławomira Mentzena, który w poniedziałek, również na portalu X napisał, że "jeśli Ukraina chce mieć Starlinka, to niech sobie za niego zapłaci". "Nie widzę powodu, żebyśmy my mieli za to płacić. Pieniądze polskich podatników powinny iść na potrzeby Polaków!" - stwierdził Mentzen.
W kolejnym wpisie Sikorski dodał, że "putinowscy propagandyści" są "zachwyceni decyzjami o ograniczaniu pomocy dla Ukrainy i Ukraińców". "Nie gratuluję" - skwitował.
Sikorski w kolejnym wpisie przypomniał wpis wiceszefa kancelarii prezydenta Adama Andruszkiewicza z marca 2022 roku, czyli krótko po rozpoczęciu rosyjskiej zbrojnej inwazji przeciwko Ukrainie.
Andruszkiewicz pisał wtedy: "Szczucie na uciekające przed bombami kobiety i dzieci z Ukrainy, za rzekome 'przywileje' - jest nie tylko kłamliwe i żałosne politycznie, ale również antychrześcijańskie, antypolskie i prorosyjskie. Zejdźcie z tej drogi, bo doprowadzicie do tragedii i okryjecie się hańbą.".
Rzecznik prezydenta o "obłudzie"
W sprawie wypowiedział się też rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz. We wpisie na platformie X odniósł się do krytyki pod adresem Karola Nawrockiego.
"Od wczoraj pojawia się w mediach Prezes Związku Ukraińców w Polsce Pan Mirosław Skórka, bezczelnie manipulując i obrażając Prezydenta RP. Mówi o nacjonalistycznym nastawieniu Pana Prezydenta i wpisywaniu się swoimi decyzjami w politykę Kremla. Cóż za obłuda" - napisał Leśkiewicz.
Ocenił, że słowa te to "wyraz osobistych fobii i uprzedzeń, szkodzących relacjom polsko-ukraińskim" oraz "dowód na kompletny brak wdzięczności za udzieloną przez Polskę pomoc po agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę w 2022 roku". Napisał także, że "tendencje nacjonalistyczne od dawna są silne i coraz mocniejsze na Ukrainie, także wśród Ukraińców mieszkających w Polsce". Dalej wspomniał o ludobójstwie 100 tysięcy Polaków "spod znaku zbrodniarza Stepana Bandery" i dodał, że "dziś ci zbrodniarze są traktowani na Ukrainie jak bohaterowie".
Według niego słowa Prezesa Związku Ukraińców w Polsce "wpisują się w narrację polityczną Kremla". "Nie sądzę, aby podzielali je Ukraińcy mieszkający w naszym kraju" - stwierdził.
Co zakładała zawetowana ustawa?
Zawetowana przez prezydenta nowelizacja ustawy zakładała przedłużenie ochrony tymczasowej udzielanej obywatelom Ukrainy, uciekającym przed wojną, do 4 marca 2026 roku. Zmiana wynika z decyzji wykonawczej Rady UE z 25 czerwca 2024 roku.
Nowela miała doprecyzować również przesłanki do otrzymania świadczenia 800 plus, tak by wypłacane było również na dzieci, które ukończyły szkołę ponadpodstawową przed ukończeniem 18. roku życia oraz spełniają obowiązek nauki przez uczęszczanie do uczelni lub na kwalifikacyjne kursy zawodowe.
Wydłużony miał zostać również okres załatwiania przez wojewodów takich spraw, jak m.in. udzielenie zezwolenia na pobyt czasowy.
Ponadto zakładała działania uszczelniające system udzielania pomocy. Chodzi m.in. o wykluczenie możliwości nadawania uprawnień obywatelom Ukrainy, którzy krótkoterminowo przekraczają granicę na podstawie zezwolenia na przekraczanie granicy w ramach małego ruchu granicznego.
Zgodnie z nowelizacją kontynuowane miało być wsparcie dla jednostek samorządu terytorialnego w realizacji dodatkowych zadań oświatowych związanych z kształceniem, wychowaniem i opieką nad dziećmi i uczniami będącymi obywatelami Ukrainy.
- Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy nie dokonuje tej korekty, wokół której toczyła się debata publiczna. Ja swojego zdania nie zmienię i uznaję, że 800 plus powinno przynależeć tylko tym Ukraińcom, którzy podejmują się wysiłku pracy w Polsce - powiedział prezydent na poniedziałkowym briefingu, uzasadniając swoją decyzję.
Wyjaśniał, że 3,5 roku po ataku Rosji na Ukrainę "sytuacja, także w zakresie polskich finansów publicznych i emocji politycznej, emocji społecznej, zasadniczo się zmieniła". - Prawo, które było zaproponowane 3,5 roku temu, dzisiaj powinno zostać skorygowane - mówił, dodając, że tak się nie stało.
Autorka/Autor: momo//akw
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Supernak