Taras widokowy na dachu bloku mieszkalnego w Warszawie - to brzmi zachęcająco. Nie jest to jednak oznaka luksusu. To jedyna droga dla lokatorów bloku, by dostać się do własnych mieszkań. Wszystko z powodu remontu windy.
O całej sprawie napisała w środę "Gazeta Stołeczna". Kładka powstała na zlecenie spółdzielni mieszkaniowej, która w ten sposób "troszczy się" o mieszkańców.
Aby dojść do swoich mieszkań, lokatorzy bloku przy Wałbrzyskiej wjeżdżają na dach i idą drewnianą kładką. Te "podniebne" spacery zafundowała im spółdzielnia Służew nad Dolinką, która prowadzi największą w Warszawie operację wymiany wind.
Po nitce do kłębka
Trzy klatki schodowe bloku nie mają wspólnego przejścia, a każdy pion obsługuje obsługuje tylko jedna winda. Żeby lokatorzy ze środkowej klatki, gdzie trwa właśnie montaż nowego dźwigu, nie musieli wchodzić na najwyższe piętra po schodach, spółdzielnia zainstalowała na dachu drewnianą kładkę. Ludzie wjeżdżają tam windami czynnymi jeszcze w innych klatkach i wędrują po molo do swojej.
- Nie mieliśmy innego wyjścia, trzeba było zbudować to molo - tłumaczy na łamach gazety wiceprezes spółdzielni Grzegorz Jakubiec. - Musimy wymienić 30-letnie windy. Nowe będą większe, bo likwidujemy przestrzeń do przewożenia mebli, z której mało kto korzystał - dodaje.
Spieszą się jak mogą
"Gazeta Stołeczna" informuje, że w jednej z klatek już jeździ nowa winda, druga zostanie zainstalowana do końca sierpnia, trzecia na początku przyszłego roku. - Na żądanie spółdzielni montujemy je w półtora miesiąca zamiast ośmiu tygodni - mówi Włodzimierz Cerlica z firmy Kone, która wygrała przetarg na kompleksową wymianę wind.
Chodzi o bezpieczeństwo
- Windy w PRL-owskich blokach powstały na szwedzkiej licencji. Nie mają drzwi kabinowych, tylko drzwi na klatkę, które trzeba ręcznie otwierać. Dziś nie można już takich montować - mówi Waldemar Buczkowski z Urzędu Dozoru Technicznego, który co roku przeprowadza kontrole wszystkich 16 tys. wind w warszawskich blokach.
Atrakcyjna "miejscówka"
Fama o atrakcyjnym punkcie widokowym na dachu Wałbrzyskiej rozeszła się już po okolicy - pisze gazeta. - Nasze molo staje się lokalną imprezowanią. Coraz częściej można spotkać na dachu menelów pijących piwo - skarżą się mieszkańcy.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24