Konflikt z romską społecznością trwa w Andrychowie od lat. Wśród środowisk organizujących akcje antyromskie są ugrupowania skrajnie nacjonalistyczne. Brytyjski dziennik "The Independent" sugeruje, że mogą one w tej sprawie współpracować z węgierską partią Ruch na Rzecz Lepszych Węgier (Jobbik).
W Andrychowie żyje około 100 Romów. Miasto liczy 20 tys. mieszkańców. Ani Romowie, ani pozostali mieszkańcy nie czują się bezpiecznie.
Obrońcy praw człowieka, których opinię przywołuje portal independent.co.uk, uważają, że na eskalację konfliktu mają wpływ środowiska spoza Andrychowa. Ich zdaniem, aktywiści są wspierani przez węgierską partię Jobbik, która doradza im, jak mają postępować.
Węgierska partia narodowa
Jobbik to węgierska narodowa partia polityczna, przez przeciwników często nazywana jest "neofaszystowską". Niektórzy działacze głoszą poglądy antysemickie i atakują inne mniejszości narodowe, głównie Romów.
Aktywiści Jobbika - drugiej najsilniejszej partii politycznej na Węgrzech - przy okazji wystąpień antyromskich działali zwykle według schematu. Blokowali zloty czy wiece Romów, obwiniali ich o przestępstwa i wzbudzanie społecznych niepokojów. Rekrutowali lokalną młodzież do samozwańczych cywilnych patroli obronnych. Pretekstem miała być ochrona mieszkańców przed Romami.
Konflikt w Andrychowie
W ostatnim czasie spór w Andrychowie się zaostrzył. Zmusiło to władze miasta do podjęcia kroków mających na celu pogodzenie zwaśnionych stron, m.in. zwiększenia liczby kamer monitoringu miejskiego, czy nawiązania współpracy z wojewódzką komendą policji. Jednym z powodów podjęcia takich środków było zdarzenie z ubiegłego miesiąca, kiedy kilku mężczyzn poturbowało romską kobietę z dziećmi. W odwecie grupa Romów pobiła dwóch mieszkańców Andrychowa.
Policja powołała specjalną grupę śledczą, która ma wyjaśnić te zdarzenia.
W zeszłym miesiącu burmistrz Andrychowa i komendant wojewódzkiej policji spotkali się z mieszkańcami. Byli to głównie przedstawiciele grup kibiców, którzy organizowali w mieście patrole obywatelskie. Nie było na nie pozwolenia, dlatego uczestnicy zostali wezwani do rozejścia się.
"Efekt wybuchu gniewu"
Przedstawiciele Jobbika i Ruchu Narodowego - cytowani przez "The Independent" - twierdzą, że wydarzenia w Andrychowie były efektem spontanicznego wybuchu gniewu mieszkańców, a nie politycznej inspiracji. Ich zdaniem, politycy byli tam tylko po to, by "pomóc".
Tamas Fodor, działacz związany z węgierską partią narodową zaprzecza, aby jego ruch dawał jakieś rady polskim prawicowym ugrupowaniom, ale zaznacza, że "jeśli zobaczą coś, co zadziałało na Węgrzech, mogą zrobić tak samo". Zauważa, że organizatorzy antyromskiej kampanii w Polsce mogli "dostrzec sukces w działaniach Węgrów i potraktować go jako inspirację".
Brytyjska gazeta pisze, że "wydarzenia z Andrychowa pokazują, iż Jobbik może rozszerzać swoją ideologię poza granice Węgier, w tym przypadku na Polskę".
Roman Kwiatkowski, szef Stowarzyszenia Romów w Polsce zauważa, że pierwszy raz ma do czynienia ze zorganizowaną antyromską kampanią w Polsce. - To bardzo niebezpieczne - mówi.
Autor: gk//rzw / Źródło: The Independent, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: TVN24