- Byłem dosłownie dziesięć metrów za autobusem na bocznym pasie, także widziałem moment, kiedy kierowca gwałtownie jakby skręcił w lewo i automatycznie uderzył w balustrady, wybiło go w górę i spadł między estakady - relacjonował w TVN24 moment wypadku autobusu miejskiego w Warszawie Robert Sobolewski, taksówkarz, który był świadkiem zdarzenia. Mężczyzna brał udział w akcji ratunkowej.
Do wypadku doszło przy moście Grota-Roweckiego na trasie S8 pomiędzy godziną 12 a 13. Autobus linii 186 uderzył w bariery, wypadł z drogi. Połowa pojazdu znalazła się na wiadukcie, a pozostała część spadła z estakady. Poszkodowanych zostało około 20 osób, zmarła jedna osoba. W dalszym ciągu trwają ustalenia przyczyn wypadku.
- Byłem dosłownie dziesięć metrów za autobusem na bocznym pasie, także widziałem moment, kiedy kierowca gwałtownie jakby skręcił w lewo i automatycznie uderzył w balustrady, wybiło go w górę i spadł między estakady - relacjonował moment wypadku Robert Sobolewski, taksówkarz, który widział zdarzenie.
Świadek wypadku mówił, że wcześniej autobus nie przykuł jego uwagi. - Autobus zjechał z ulicy Modlińskiej na górę na most Grota-Roweckiego i moim zdaniem ten pas, na który wjechał autobus, potem przechodzi w pas do skrętu w prawo na Gdańsk. Moim skromnym zdaniem kierowca po prostu się zagapił i w ostatniej chwili zauważył, że to nie ten pas i chciał zmienić pas na lewy i to spowodowało tę kolizję - mówił pan Robert.
Według niego autobus "jechał z odpowiednią prędkością". - Moim zdaniem było to zagapienie - stwierdził.
Świadek: pierwsze co, to wyłączyłem prąd w autobusie
Pan Robert relacjonował na antenie TVN24 także pierwsze chwile po wypadku. - Zatrzymałem się od razu po lewej stronie tego przegubu, który został na górze. Tam zaraz przy nim jest główny bezpiecznik prądu, więc pierwsze co, to wyłączyłem prąd w autobusie i pobiegłem z drugiej strony otworzyć drzwi - mówił taksówkarz. - Otworzyłem drzwi nogą i pomogliśmy ludziom wysiadać, było tam może z 8-9 osób - dodał.
- Za mną zatrzymał się samochód dostawczy i zablokował pas, zatrzymał się jeden samochód przy zjeździe na Gdańsk i też zablokował pas. Wyszliśmy z samochodów i pomagaliśmy ludziom wysiąść z tej górnej części - opowiadał pan Robert. Jak przyznał, nie było wiadomo, czy ta górna część autobusu się nie obsunie zaraz na dół.
Świadek przekazał, że w tej górnej części ewakuacja osób zajęła trzy, cztery minuty. - Była jedna pani z chorym kolanem po operacji, która miała ciężko się wydostać i dwie panie starsze, którym trzeba było pomóc dojść do tych drzwi, wyciągnąć je z górnej części autobusu - opowiadał. Jak przyznał, tam na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało.
"Większość osób wychodziła wyjściem awaryjnym przez dach"
- Na dole widziałem, że są trzy, cztery osoby zaangażowane w pomoc ludziom. Widziałem, że większość osób wychodziła (z autobusu - red.) wyjściem awaryjnym przez dach, jedna pani wychodziła chyba spod autobusu - relacjonował pan Robert.
- Natomiast, jak patrzyłem z góry, nie podobał mi się jeden starszy pan, widziałem, że coś się z nim dzieje nie tak, bo był cichy, spokojny, odszedł na bok, usiadł, rozpiął koszulę i zaczął powietrze szybko łapać. Z góry krzyknąłem do jednego rowerzysty, by się zajął tym człowiekiem - opowiadał świadek zdarzenia.
Pan Robert w rozmowie z TVN24 przyznał, że "jest ratownikiem drogowym i miał do czynienia z takimi sytuacjami". - Zbiegłem po estakadach na dół i zaczęliśmy udzielać pierwszej pomocy osobom na dole. Było tam parę osób, rowerzystów, przechodniów, którzy byli naprawdę bardzo zaangażowani w pomoc dla tych ludzi - mówił. - Byliśmy dość zorganizowani i udało nam się w miarę podzielić. Zaczęliśmy reanimację starszej pani, u której było zatrzymanie krążenia - dodał.
Świadek zdarzenia: kierowca był przytomny
Pan Robert mówił także o stanie zdrowia kierowcy. Przekazał, że "był przytomny i miał problem z prawą nogą".
- Miał rozciętą głowę, ogólnie był w dużym szoku i pewnie też nie odczuwał bólu, jaki mu faktycznie towarzyszył. W późniejszym etapie, jak przyjechało pogotowie to widziałem, że prawą nogę ma mocno poturbowaną, aczkolwiek w adrenalinie na kolanach się poruszał po tym trawniku - relacjonował świadek wypadku.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Monika